Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
W istocie cykl „kalek” podlega kilku regu∏om, które siústawicznie powtarzajà.
Na pierwszy plan wychodzi r e g u ∏ a o d w r a c a l n o Ê c i u k ∏ a d ó w. (Nie
„k∏amie” zatem tytu∏ ksià˝ki Odwrócone Êwiat∏o.) I dzieje siźazwyczaj tak: orga-
nizuje si´ w rzeczywistoÊci przedstawionej wiersza jakiÊ uk∏ad, w którym zarysowu-
jà si´ takie czy inne dà˝enia. A l e uk∏ad ten przeradza si´ we w∏asne przeciwieƒ-
stwo lub n i e osiàga stanu, do którego zmierza∏. W zakoƒczeniu wielu tekstów po-
jawiajà siśygna∏y owej regu∏y odwracalnoÊci: s∏ówka „ale”, „lecz” i „nie”. Np.
S∏ychaç „be∏kot b´bna”, który „mówi co natychmiast mia˝d˝y” – „a l e mówiç
bez Êladu n i e mo˝e” (s. 229, podkr. E. B.).
Odbywa si´ „przep∏ywanie brzegów”. Brzegi owe majà okreÊlone intencje, ich
„przep∏ywanie” – „odnosi ka˝dà nazw´ do tej samej wody”. Ale to na nic: „ale w ru-
chu to siźaciera” (s. 153).
Przystaje nad kimÊ „w´drujàce drzewo ˝ycia”. Poeta ostrzega: „ale nie licz na nie
do jednego” (s. 73).
JakieÊ nieokreÊlone zjawisko, „nieznane z braku miejsca”, usi∏uje siúsytuowaç
w Êwiecie, „kreÊli swe ró˝nice w znakowaniu”. I znowu nic z tego kreÊlenia: kreÊli
– „lecz na postaç kszta∏tu nie odk∏ada” (s. 229).
Wielokrotnie powtarzana regu∏a odwracalnoÊci rodzi automatyzm. Czytelnik za-
czyna zgadywaç, co b´dzie w zakoƒczeniu wiersza. Ju˝ wie, ˝e pojawi si´ tu „lecz”
i „nie”. Napićie s∏abnie, ginà zaskoczenia.
*
Julian PrzyboÊ przestrzega∏ poetów przed nadu˝ywaniem personifikacji. „Perso-
nifikacja ogo∏aca naturź natury – poza cz∏owiekiem widzi tylko jego podobizn´
210
w Êwiecie”. Sam chwyt uosobienia pojmowa∏ PrzyboÊ prosto, na sposób klasyczny:
jako „przebieranie zjawisk przyrody w postaci ludzkie”. Âwiat wyobraêni poetyckiej
– zbyt natr´tnie, bezro-zumnie „przeludniony” – wydawa∏ mu si´ tworem kalekim;
widzia∏ w nim butnà manifestacjántropocentryzmu.
Tymoteusz Karpowicz czyni z personifikacji centralnà figurÓdwróconego
Êwiat∏a. Stylistycznà i kompozycyjnà. U autora Trudnego lasu – nie powinno to dzi-
wiç. Pami´tamy z jego wczeÊniejszych utworów owe „d´by pomylone”, uparte drze-
wa, dostajàce „ptaki z cierpliwoÊci”, s∏ynne jagody, które „wychodzà dziÊ gśto po
dzieci”. A przecie˝ w najnowszej ksià˝ce Karpowicza funkcja uj´ç personifikacyj-
nych ulega wielu modyfikacjom. Interesuje go teraz nie tyle naga natura – uto˝sa-
miona z „tym co ludzkie”, ile raczej osobliwa, fantastyczna a n t r o p o l o g i a
czystych bytów pojćiowych. Poeta „bada” – przez siebie samego zmyÊlone – „˝y-
cie psychiczne” w krainie wysokiej abstrakcji. Emocje idei. Niepokoje znaczeƒ.
Ambicje sensów (i bezsensów). Ich filozofi´, ich bebechy. Pojćia, które stanowià
tworzywo ludzkiego myÊlenia, w wierszach Karpowicza odrywajà si´ jak gdyby od
cz∏owieka i zaczynajà same myÊleç. Na w∏asnà r´k´. Twardo ku czemuÊ dà˝à, o coÊ
si´ k∏opoczà, nad czymÊ medytujà, podejmujà jakieÊ decyzje. CoÊ tracà i czegoÊ si´
bojà.
ZASADA WNIOSKOWANIA
decyzje podzespo∏ów:
na ∏uku proste
namyÊlajà sińie sà pewne
swej doskona∏oÊci i czekajà
a˝ ∏uki przeminà
(s. 93)
Klasyczna personifikacja mia∏a charakter zdania orzekajàcego. By∏a prostym
stwierdzeniem, i˝ takie to a takie zjawisko przypomina w ten czy inny sposób cz∏o-
wieka; czytelnik móg∏ to podobieƒstwo uznaç lub zakwestionowaç. Personifikacje
Karpowicza realizujà si´ w formie hipotez, mno˝à – po drodze – znaki zapytania,
podlegajà mechanizmowi zagadki. Poeta przedstawia pewnà rzeczywistoÊç, w któ-
rej „czuje si´” Êlad obecnoÊci cz∏owieka. I pyta, niczym w rysunkowej zgadywance,
a gdzie˝ jest ten cz∏owiek? czy widaç go jeszcze? co z niego tutaj zosta∏o?
Dzieje si´ tak w∏aÊnie w cytowanym wy˝ej wierszu. Jego „bohaterami” sà abs-
trakcyjne „proste” i „∏uki”, b´dàce „podzespo∏ami” jakiegoÊ autonomicznego uk∏a-
du. Linie zachowujà si´ jak ludzie. Decydujà, namyÊlajà si´, nie sà pewne, czekajà.
Zmagania prostych i krzywych dziejà si´ wsz´dzie i nigdzie. W przestrzeni ko-
smicznej, w teorii, w myÊlach – jak gdyby – niczyich. Wizerunek cz∏owieka nie po-
jawia si´ tu bezpoÊrednio. A mimo to lapidarna opowieÊç o wyczekujàcych liniach
jest tak˝e opowieÊcià o wyczekiwaniu cz∏owieka, który „schowa∏ si´” w grze sen-
sów: w homonimach. S∏owo „∏uk” oznacza nie tylko „krzywizn´”, ale tak˝e „broƒ
wyrzucajàcà strza∏y”. Wolno nam tedy (w tekÊcie wiersza nie ma ˝adnych przeciw-
wskazaƒ!) wziàç pod uwag´ tak˝e to drugie znaczenie „∏uku”. S∏owo „proste” oka-
˝e si´ wówczas peryfrazà „cićiwy” i „strza∏y”. A ca∏y wiersz odczytamy jako zapis
kulminacyjnego momentu w zawodach ∏uczniczych:
211
na ∏uku cićiwa i strza∏a
namyÊlajà sińie sà pewne
swej doskona∏oÊci i czekajà
a˝ ∏uki przeminà
Wszystko siźgadza. W chwili wyrzucenia strza∏y – ∏uki „przemijajà”, pr´t siódgina, jego „∏ukowoÊç” maleje; wyprostowuje si´ tak˝e cićiwa. Nim to nastàpi, broƒ nie mo˝e byç pewna swej doskona∏oÊci. Nie wiadomo, czy strza∏a dojdzie ce-lu. Idea ∏uku jest teraz przedmiotem: ∏ukiem w r´kach zawodnika. (Albo myÊliwe-
go). OdnaleêliÊmy w tym wierszu-zagadce cz∏owieka. MyÊli, które przypisaliÊmy
pojćiom i przedmiotom, by∏y myÊlami skradzionymi cz∏owiekowi.
Karpowiczowe personifikacje ró˝nià siód klasycznych. Sà z regu∏y – choç prze-
cie˝ z wyjàtkami – niepe∏ne, zawieszone, tak czy inaczej wàtpliwe. Powiedzieç by
mo˝na, parafrazujàc styl „orygina∏ów”, ˝e byty pojćiowe objawiajà si´ tu jako
„rzeczy uosobione do po∏owy”. (A i „zdziwione do po∏owy” – tymi po∏owicznymi
uosobieniami.)
Wyglàdy upersonifikowanych poj´ç – ich „przebrania”, powiedzia∏by PrzyboÊ –
bywajà rozmaite i najwymyÊlniejsze. Raz wyst´pujà jako rzeczy martwe. (Martwe,
a jednak myÊlàce.) To znów wydajà sićz´Êciami cia∏a (ludzi, zwierzàt), albo scho-
rzeniami cia∏a, np.