X

Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem. Te zabójcze wojny przeciw Słowianom jakiem prawem i o co prowadzili Niemcy? Przecież Słowianie żadnej a żadnej im krzywdy nie wyrządzili, ani też nie...Podmioty gospodarcze ubiegaj�ce si� o pozwolenie (licencj�) na import powinny dostarczy�: a) potwierdzenie pozwolenia na prowadzenie dzia�alno�ci gospodarczej...\par podstawie ich tre\'9cci, prowadzone wyostrzonymi \'9crodkami krytyki\par\par filologicznej, ale zawodne w szczeg\'f3\'b3ach...Korzy�ci natury zdrowotnej i pedagogicznej wynikaj�ce z powi�kszenia godzin zaj�� WF i sportu oraz intensyfikacji tych zaj��, g��wnie przez prowadzenie ich na �wie�ym...Wszystkich pracowników przytrzymywała w pracy jedynie nadzieja otrzymania nowego, lub w miarę nowego sprzętu, który pozwoliłby na prowadzenie normalnej...– Nic nie jest nigdy stuprocentowe – pokręcił głową...– Nigdy! Nawet gdybym musiała zostać chrześcijanką, żeby temu zapobiec! – krzyknęła Igriana...Prowadzący kampanie antynikotynowe popełniają jeden wielki błąd, a polega on na tym, że rzadko zadają sobie pytanie, dlaczego ludzie w ogóle chcą palić? Wydaje...- Ale - przerwał mu Michael - zrozumieliście, że Adam będzie pierwszą ofiarą, jeżeli oprócz tych dwóch śledzi go jeszcze jakiś inny gestapowiec, i że nigdy nie...Za gospodark� finansow� Funduszu Wyborczego odpowiedzialny jest i prowadzi j� jego pe�nomocnik finansowy (art...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Bard - pomyslal Valere i stanal. Ten czlowiek odszedl, szukajac samotnosci. Teraz jego umysl zaprzatniety byl czyms tak nieuchwytnym, niepowtarzalnym, jak moze byc tylko gra na lawioli, za kazdym razem brzmiacej inaczej, o cien cienia, o niedoslyszalna roznice, prawem lawiny pociagajaca za soba zmiany w wokalizie, w rytmie piesni, w jej klimacie. Czy Valeremu wolno przeciac tok mysli i dzwiekow, ulotnych skladnikow tworzonej ad hoc sztuki?
Zdecydowal sie jednak i wolnym krokiem ruszyl dalej alejka prowadzaca tam, gdzie zbiega sie cala arabeska waskich sciezynek, niewidocznych posrod
nieprzebranego bogactwa zieleni. Wszystkie one braly swoj poczatek, lub
konczyly sie, jak kto woli, z niewielkiego kregu wolnej od roslinnosci przestrzeni, rozbiegajac sie dalej platanina zyl i naczyn wlosowatych.
Krety szpaler krzewow okalajacych drozke skonczyl sie nagle, rozszerzajac sie niczym delta rzeki wplywajacej do oceanu. Przed oczyma Valerego rozpostarl sie widok na dzielo sztuki jego autorstwa: w fosforycznej, gwiezdnej poswiacie ku niebu strzelalo piec naginajacych sie ku sobie palcow monumentalnej dloni, jakby zastyglej w protescie, starajacej sie pochwycic niebiosa i przyciagnac je do siebie.
Nie milknaca melodia plynela z przeciwstawnego czterem pozostalym palcom, ogromnego kciuka. Valere usmiechnal sie nikle: bard dokonal wyboru, jakiego on dokonalby z takim samym efektem. Gdy szukal samotnosci, tu znajdowala sie jego pustelnia. Albo w pracowni - ale czesciej jednak tu.
Powoli, by nie przestraszuc barda, podszedl do schodkow i wspiawszy sie na wysokosc paru metrow, stanal w miejscu, gdzie zaczyna sie pierwszy segment kciuka ludzkiej dloni. Z odleglosci jednego kroku mial on wymiary upodabniajace go do pnia starego, tysiacletniego debu: rownie, jak on wysoki, potrzebowal szesciu siedmiu par rak, by mozna go bylo opasac przy nasadzie.
Valere dotknal dlonia szarawej, lekko pulsujacej bioplazmy. I stal sie powszedni cud: bioplazma rozstapila sie pod naciskiem, rozchylila niczym pekajace warstwy kory i lyka, odslaniajac pograzonego w myslach barda, ktorego palce bladzily po strunach lawioli, wydobywajac z nich lagodna, fascynujaca melodie bez slow.
Muzyka grana przez barda do jego wlasnych mysli byla inna, niz ta, jaka gral w sali tanecznej - lecz niemniej piekna. Bard chyba nawet nie zauwazyl Valerego, bo nie zareagowal, a jego dlugie palce nadal piescily lawiole, budzac z uspienia slodkie, zapadajace w serce dzwieki.
Valere juz chcial sie wycofac, gdy bard odezwal sie samymi kacikami ust,
odnotowujac jego obecnosc:
- Czekalem ... na ciebie, kimkolwiek jestes ...
- Ja ... - Valere zawahal sie na moment, konczac z przymusem - chcialem z toba porozmawiac.
- Dobrze - bard dopiero teraz spojrzal na Valerego, zagladajac mu prosto w oczy natarczywym wzrokiem, jakby chcial przeniknac jego intencje. Lawiola zamilkla.
- Zagraj - poprosil Valere, myslac przy tym, ze wlasciwie nie bardzo wie, dlaczego tak mu zalezalo na spotkaniu z bardem. Moze piesni barda odbily sie w
przestrzeni jego umyslu mocniejszym echem ... Nie wiedzial. Sens tego
pragnienia lezal w podswiadomosci, a ona rzadko zdradza swe tajemnice.
Bard przeczaco pokrecil glowa. W jego spokojnych, troche jakby smutnych oczach pojawil sie, zalsnil ognik zagadkowej emocji, z wyraznym wysilkiem tlumionej, gdy mowil:
- Nie pros o moja dusze.
Valere teraz dopiero uprzytomnil sobie, ze wciaz jeszcze stoi w otworze
rozchylonej bioplazmy. Zrobil krok do przodu i sciana za jego plecami zabliznila sie. Wewnatrz bylo niewiele miejsca, zaledwie tyle, by dwie osoby mogly usiasc, ciasno dotykajac sie ramionami. Jednak spokoj, jaki tu panowal, rekompensowal w pelni te niedogodnosc. Valere usiadl ze skrzyzowanymi nogami.
- Przeczuwalem, mialem nadzieje, ze to bedziesz ty - odezwal sie
niespodziewanie bard.
Na usta Valerego cisnelo sie pytanie: dlaczego?, powstrzymal sie jednak. Bard sam mu powie, jezeli zechce. Jezeli mialoby byc inaczej - po coz pytac?
Brodate oblicze barda spowaznialo. Teraz jego surowe. zadajace prawdy i tylko prawdy oczy patrzyly z wyczekiwaniem na Valerego.
- Kim ty wlasciwie jestes? Czego chcesz? - nieoczekiwanie dla samego siebie zapytal Valere.
- Czlowiekiem, jak i ty - spokojnie odpowiedzial bard. - Chodze i swa muzyka opowiadam o tym, co wymaga zmian, co uwazam za zle w naszym swiecie.
Rzezbiarz milczal. W jego myslach panowal chaos, gonitwa strzepow porwanej osnowy spojnego pogladu na zagadke, przed ktora stanal: bardem.
- Jestes zadowolony ze swego zycia, z tego, czego dokonales? - bard znow sie odezwal, widzac milczacego uparcie Valerego, ktory bladzil uparcie opuszkami palcow po elastycznie poddajacej sie naciskowi bioplazmie.
- A ty? - pytaniem na pytanie odpowiedzial Valere. - Chyba nie, skoro zadajesz takie pytania.
- A wiec nie - bard jakby go nie slyszal. - Juz zaczynasz sobie zdawac sprawe, ze nie wszystko dzieje sie tak, jak bys pragnal. Podswiadomie WIESZ. Boisz sie tej swiadomosci, lecz - WIESZ ...

 

Drogi uĚźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.