Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— To miasto jest stracone dla Światłości — warknął ten, który wyciągnął miecz, po czym podniósł głos, aby krzyknąć w stronę...Podniosła osadzone na zawiasach wieko zdobnie rzeźbionej kasetki z czarnego drewna, w której trzymała swoje najbardziej sekretne dokumenty, i zaczęła...Gdy o incydencie dowiedział się dyrektor stacji Belgrano, podniósł Evicie pensję ze 150 do 5000 pesos miesięcznie...– Co pan tu robi, kryje się po kątach?Houston zbliżył się i gdy jego twarz znalazła się zaledwie o centymetry od twarzy Johna, szepnął:–...- Co jej zrobiliście?Pan Robinson uśmiechnął się i podniósł wzrok znad gazety...podsekretarza, a potem podniosła głowę i spojrzała na dom...Gdy podszedł bliżej, zobaczyłem, że jest młody, dobrze zbudowany, ma pociągłą, rumianą twarz, rzadkie, jasne wąsy i wąskie, zaciśnięte usta...I dzisiaj, na wspólnym przyjęciu urodzinowym, musiał stanąć twarzą w twarz z bratem i zadać mu kilka bardzo drażliwych pytań...Podniosłem na niego oczy...Geralt podniósl brwi...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Połowa była wygryziona aż do czaszki pokrytej żółtymi plamami, które otaczały grubą, szarawą plechę wystającą z bezużytecznego oczodołu. Druga połowa, która przybrała zielonkawy kolor zgnilizny, była usiana ziemistymi wypustkami, które przebiły skórę niczym sztylety.
To był strażnik, ale nie Konfederacji. Kiedyś był człowiekiem, ale to było kiedyś. Kiedyś był zdrowy na umyśle, ale nie teraz. Teraz żył jedynie po to, by bronić gniazda. Podniósł broń i załkał, wydając dźwięk, jakby coś utkwiło mu w gardle. Zdrowe oko potwora zdawało się płakać krwawymi łzami.
Mike usłyszał za sobą świst karabinu i rzucił się na ziemię, obracając się na plecy, aby ochronić emiter. Niemal w tej samej chwili powietrze przeszyła seria pocisków. Kilka z nich podziurawiło brzeg płaszcza Mike’a.
Zmutowany żołnierz Konfederacji na moment skamieniał pod gradem kul. Potem upadł z poszatkowanym pancerzem, wypuszczając karabin z ręki. To, co było pod pancerzem, w żadnym wypadku nie było ludzkie, ale również poddało się strzałom.
Kerrigan podbiegła i mocno chwytając za kołnierz, postawiła Mike’a na nogi.
– Wszystko w porządku?
Przed jego oczami tańczyły plamy, ale siłą powstrzymał gorzką żółć zbierającą się w gardle.
– Co to było?
– Zergi są doskonałymi biologami. To prawdopodobnie jest tym, co chcą uczynić z ludźmi. Przeprowadzić na nich kolejny eksperyment. Uczynić z nas kolejną rasę niewolników.
Mike wziął głęboki oddech, spoglądając na zmasakrowane, gnijące mięso.
– To mi nie wygląda na udany eksperyment.
Zmęczona Kerrigan wzruszyła ramionami.
– Może gdyby mieli lepszy materiał. Zgłaszasz się na ochotnika? Jestem pewna, że przydałby im się reporter. – Udało jej się uśmiechnąć z lekkim wyrzutem i Mike mimowolnie zachichotał.
Przerywanie sprzężenia zwrotnego, pomyślał. Zabawne żarty. Wisielczy humor w obliczu nieprzyzwoitości wojny.
Jeżeli Kerrigan czytała również te myśli, to nie kontynuowała tematu.
– Masz ochotę trochę pobiegać? – zapytała.
– Jak długo?
– Jak długo damy radę.
– Biegnij pierwsza, pobiegnę za tobą – powiedział Mike, przyciskając emiter do ciała.
Mieli szczęście. Znajdowali się na granicy plechy. Jednak nawet stamtąd Mike mógł dostrzec linię wież znajdujących się w kierunku przeciwnym do tego, który sobie obrali. Wyglądały jak ogromne, wynaturzone kwiaty z jakiegoś gigantycznego ogrodu, a armatopodobne mutaliski krążyły wokół nich. Były też tam inne latające potwory, łącznie z rozgwiaździstymi kałamarnicami, meduzami podobnymi do homarów i wielkimi, latającymi krabami.
– Wygrywają – zauważył Mike. – Zergi rosną w siłę z każdą przeklętą zdobytą planetą.
– Staraj się o tym nie myśleć. – Kerrigan dotknęła nadgarstka. – Właśnie wysłałam krótką, pulsacyjną wiadomość. Jeśli Arcturus jest na nasłuchu, to przynajmniej będzie wiedział, że wciąż żyjemy.
Wędrówka była łatwa, ponieważ, chociaż słońce już zaszło, gazowy gigant dawał silne, odbite światło. Na horyzoncie po ich lewej stronie pojawiały się liczne błyski i dobiegał stamtąd odległy pomruk wybuchów.
– Mówiłaś, że słyszałaś o duchach zaginionych w akcji. Słyszałaś to od innych duchów? – zapytał Mike
– Większość telepatów unika się wzajemnie. – Kerrigan zacisnęła usta i pokręciła głową. – Nie rozmawiam nawet z tymi pod komendą Duke’a. Wystarczająco źle jest być otoczonym przez ciągły szum myśli zwykłych ludzi. Przebywanie z innym telepatą jest sto razy gorsze. Ludzie nie potrafią kontrolować swoich myśli albo robią to słabo. Duch doskonale odczytuje innego ducha i nakłada się na to ich sprzężenie zwrotne. Większość potrzebuje ograniczników psionicznych, żeby pozostać przy zdrowych zmysłach.
– Ale ty ich nie masz.
– Wciąż mam kilka, ale większości z nich już nie. Arcturus... – przerwała. – Nie lubisz go, wiesz? – powiedziała po chwili.
– Nigdy bym się nie domyślił. Ale ty jesteś nim zachwycona.
– On... – ponownie przerwała. – Wyzwolił mnie, myślę, że tak najlepiej to ująć. Uratował mnie, uwolnił, wyzwolił od ograniczników, strażników i z tego całego okropieństwa. Zawdzięczam mu życie, a co ważniejsze zawdzięczam mu duszę.
Jak gdyby w odpowiedzi rozległ się brzęczyk komunikatora. Mike sprawdził, czy nic się nie porusza na horyzoncie. Kerrigan otworzyła mały ekran i Mike ujrzał uśmiechniętą twarz Mengska.
– Dobrze wiedzieć, że żyjecie – powiedział przywódca rebelii. Jesteście o klik na południe za daleko od miejsca, gdzie powinniście być. Nie ma przeszkód między wami a obozem Konfederacji. Odciągnęliśmy ich rezerwy.