Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.- Jesteś uzdrowicielką? Jondalar przyprowadził do domu uzdrowicielkę? - Donier omal się nie roześmiała, ale powstrzymała się i tylko pokręciła głową,...– Z pewnością jesteś bardzo bogata – powiedziałem i ogarnęło mnie przygnębienie, bo zląkłem się, że nie jestem jej wart...RegułyJeśli przyjrzysz się specjalizacji char_traits dla typu wchar_t, zauważysz, że jest onpraktycznie identyczny jak odpowiednik dla typu char:4... Jesteś niezwykle inteligentnym człowiekiem, ale…To, co powiedziałeś, jest bardzo mądre i interesujące, ale… 3...Przekonania Jak już mówiliśmy, dzieci próbują sobie radzić kształtując bardzo głębokie, podstawowe przekonania na temat własnej osoby i innych ludzi -...większym stopniu jesteśmy istotami kulturalnymi, uczącymi się zachowańna podstawie praw, obyczajów, tradycji i innych wpływów...nia natury to pole morderczej walki, więc po każdym akcie przemocy jej liczne i róż- norodne dzieci gwałtownie milkną, albo dlatego, że mają głęboki...stefan żeromski, syzyfowe prace – A gdzież tamten? – Tamtego przeniesły aże w głęboką „Rosiją”...– Ale to ich spodziewanie się nie opóźni ani jednego bełtu w locie – słusznie zauważył rycerz...— Nie wygląda na dziewczynę, którą chciałbym poderwać w barze — zauważył Chavez...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Jesteś choć pewny swej intuicji? Narko­tyki i piwo zwykle są pożywką dla proroctw i filozofii, których nie wymyśliłby trzeźwy umysł.
- Możliwe - odparł Opyros - ale czasami otwierają drogę do prawd ukrytych za uporządkowanymi myślami - zaczął składać pergaminowe arkusze, jego ożywienie przygasło.
Kane zrobił przepraszający grymas.
- Chciałbym usłyszeć resztę tego, co napisałeś - poprosił i skinął na przechodzącą kelnerkę. Jego długie palce wyrwały z rąk kelnerki dzban i postawiły przed poetą.
Opyros ostrożnie napełnił swój kufel i pochylił się ponownie nad gęsto zapisanymi liniami. Zaczął czytać cichym głosem, raz za razem zwilżając gardło. Od czasu do czasu Kane przerywał, by spierać się o składnię lub inne rzeczy - dopóki Opyros, za­stanowiwszy się nad jego wskazówkami, nie zrobił na margine­sie notatek za pomocą metalowego pióra, maczanego w rozla­nym piwie i pocieranego o kawałek atramentu. Potem zaczynali czytać dalej.
Poeta dawno już zrezygnował z jakichkolwiek wysiłków, żeby zgłębić zasłonę tajemnicy, która spowijała Kane'a. Nawet tak prosta sprawa, jak wiek Kane'a nie dawała się rozstrzygnąć z pewnością - fizycznie wydawał się być niewiele starszy od trzydziestoletniego Opyrosa. Było to jednak złudne, gdyż do­świadczenie Kane'a wskazywało, że musi być starszy. Był za­gadką, a Opyros cenił jego przyjaźń zbyt wysoko, by zadawać niedyskretne pytania. Zaakceptował tajemnicę, dumając tylko prywatnie nad oczywistymi posępnymi sprawami, które wyła­niały się z cienia przeszłości Kane'a.
Już ponad rok minął od czasu, kiedy Opyros po raz pierwszy go spotkał. Błądził właśnie o zmierzchu wśród zarośniętych la­sem ruin Starego Miasta. Wyczuwając w nieznajomym ducha pokrewieństwa mimo odpychającej powierzchowności, Opyros zagadnął go. Mężczyzna oddał pozdrowienie uprzejmym głosem z nieokreślonym akcentem, ale w pierwszej chwili Opyros do­strzegł morderczy ziąb w jego niebieskich oczach. Wymienili parę zdawkowych uwag o Starym Mieście. Opyros był zdumiony, z jaką nonszalancją nieznajomy rozprawia o historii, tajemni­cach i naukach w czasach Starego Miasta. Mówił o rzeczach, których poeta był tylko mgliście świadomy, choć chciwie dotąd zgłębiał wiedzę w tych dziedzinach. Opyros wymienił kilka hipo­tez na temat opuszczenia Starego Miasta przez mieszkańców ponad dwa wieki temu. Kane w odpowiedzi śmiał się tylko dziwnie. Bardziej zaciekawiony, niż urażony tym zachowaniem, Opyros starał się podtrzymać rozmowę. Kane udzielał wymijają­cych odpowiedzi, aż do chwili, kiedy Opyros przedstawił się. Kane natychmiast wyraził zainteresowanie pracą poety i tra­cąc trochę swojej roztargnionej rezerwy, zaproponował zacieś­nienie znajomości przy stole w tawernie.
Przypadkowe spotkanie rozwinęło się w przyjaźń i Opyros rychło obznajomił się z ciemnymi zaułkami i ukrytymi ścieżkami Enseljos, gdzie regularnie poszukiwał towarzystwa Kane'a.
W dokładną naturę interesów Kane'a w północnej dzielnicy Opyros starał się nie wnikać, choć czuł, że musi to być gra o wiele bardziej subtelna, niż kontrola, którą sprawował Kane nad tutejszym światem podziemia. Była to jeszcze jedna tajemni­ca otaczająca nieznajomego - obok jego niespodziewanie głę­bokiej wiedzy, znajomości poezji i historii obcych krajów i mi­nionych wieków.
Krytyczne zdolności Kane'a oceniał Opyros bardzo wysoko. Jego logiczne i precyzyjne uwagi sprawiały, że poeta niejednok­rotnie zmieniał fragmenty swoich prac, wdawał się w wymianę argumentów i dyskusje zazwyczaj trwały od zapadnięcia cie­mności do świtu.
Opyros bardzo cenił sobie tę przyjaźń i miał nadzieję, że Ka­ne podziela jego uczucia. Poeta był wyrzutkiem wśród arystok­racji Enseljos, wśród której się urodził, lecz o której płytkie to­warzystwo nie dbał. Choć jego twórczość zaczynała być szeroko znana na Północnym Kontynencie, a geniusz niekwestionowany, makabryczny kierunek jego zainteresowań wyrobił Opyrosowi ciemną reputację wśród intelektualistów i dyletanckiej publicz­ności. W ten sposób literacki aplauz umknął mu - choć rozg­łos nie - i Opyros nie był kochany ani przez tych z aspiracjami do kultury, ani przez tych, którzy pysznili się swym pochodze­niem i bogactwem. Wiedział, że nic go nie łączy z wyższymi kla­sami społeczeństwa, które traktowały go jak szaleńca. Społeczna dezaprobata dla jego życia i pracy chwilami przysparzała gory­czy, ale nie stanowiła przeszkody do pisania. Dziedzic posiad­łości i ogromnej fortuny był w stanie ignorować to wyobcowa­nie i kroczyć po niezbadanych ścieżkach, po których prowadził go jego geniusz. Często przychodziło Opyrosowi na myśl, że jest poza prawem, tak samo, jak Kane i te ciężko patrzące kreatury, które krążyły wokół nich.
- A co z „Nocnymi Wiatrami"'? - spytał Kane, kiedy Opy­ros skończył czytać.
Jego towarzysz zrobił niezadowoloną minę.
- Och, prawie nic nie napisałem - kreśliłem i zaczynałem na nowo chyba setki razy. Ciągle nie mogę zbliżyć się do tego, o co mi chodzi.