Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.• przymiotnikom, zaimkom dzier¿awczym: mój, wasz i liczebnikom porz¹dkowym: drugi, pi¹ty;• przys³ówkom, zaimkom przys³ownym: tu, tam i liczebnikom przys³ówkowym...— Jak to nie obchodzi?! — krzyknÄ…Å‚ kapitan Giles nie kryjÄ…c już oburzenia, które zresztÄ… przejawiaÅ‚o siÄ™ u niego w sposób opanowany i spokojny...Pani Wanda dziwnie jakoÅ› popatrzyÅ‚a na niego, a potem na psa, który swoimi kaprysami dezorgani­zowaÅ‚ caÅ‚Ä… robotÄ™ w domu...Nikogo nie spotkaÅ‚em na schodach, tylko miÄ™dzy szóstym i siódmym piÄ™trem siedziaÅ‚ skulony na stopniach jakiÅ› maleÅ„ki, żaÅ‚osny czÅ‚owieczek, obok niego...— … i pola do nadużyć i naginania interpretacji — skoÅ„czyÅ‚ za niego Iantine...realnego życia; to wszakże, co istotne - bardzo jest od niego dalekie, gdyż nikt nigdy niewidziaÅ‚, aby caÅ‚a ludność jakiegoÅ› miasteczka porzucaÅ‚a swe...Odzyskawszy mój normalny ton, wiedzÄ…c, że on tu jest, że nie Å›pi, że otwiera być może swoje lubieżne oczy psa za każdym razem, gdy z kantoru dochodzi do niego...do Skana, wyglÄ…dajÄ…c jak półtora nieszczęścia: miaÅ‚ zaczerwienione i podkrążone oczy, potargane wÅ‚osy, a luźna szata chyba nie należaÅ‚a do niego;...Tak siÄ™ pogrążyÅ‚ we wspomnieniach, które wypÅ‚ywaÅ‚y z niego bez żadnej kontroli, a jednak w cudownie subtelnym porzÄ…dku, że Kyaren również zaczęła...Lecz duch usiadÅ‚ po przeciwnej stronie kominka tak spokojnie i z takÄ… swobodÄ…, jak gdyby to byÅ‚o dla niego rzeczÄ… najzwyklejszÄ…...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Obie miały wiele si-
niaków: Anna miała rozciętą wargę, Katrina podbite oko.
Wyczerpany po nieprzespanej nocy, Borys zabarykadował się w pokoju. Musiał
ścierpieć gniew ciotki i oskarżenia kuzynek. Ciotka Hildegarda nie dała mu jeść za
karę i zagroziła, że wszystko powie ojcu. Żądała, by wyszedł z pokoju i przeprosił
kuzynki. Nie zrobił tego, pozostał w swoim pokoju i zabarykadował drzwi. Dopie-
94
95
ro, kiedy zapadł zmierzch, gdy groźby ciotki zmieniły się w błaganie, odstawił łóż-
ko i szaę od drzwi i zbiegł na dół.
Ciotce było przykro. Powiedziała, że nie pojmuje dlaczego dziewczęta napasto-
wały go zeszłej nocy. Udawała, że nie wie, co zrobiły, czym go obraziły, że zareago-
waÅ‚ tak gwaÅ‚townie. Cokolwiek to byÅ‚o — prosiÅ‚a, żeby o tym zapomniaÅ‚ i nie mó-
wił nic ojczymowi.
Borys dla Å›wiÄ™tego spokoju zgodziÅ‚ siÄ™ z ciotkÄ… — nie potrzebne byÅ‚y jeszcze ja-
kieś kłopoty. Dymitri dawno opuścił dom.
Hildegarda przygotowała kolację i poprosiła córki, by nie dokuczały chłopcu
więcej.
Przyszła noc...
Dragosani wyczerpany spał na łóżku przysuniętym do drzwi. Około trzeciej
nad ranem zbudził się. Usłyszał głos ciotki. Mówiła niewyraźnie i oddychała cięż-
ko. Gdy wyciągnął rękę w ciemności, odkrył, że była naga. To rozbudziło go zupeł-
nie. Była pijana. Uświadomił sobie, że ta niezaspokojona kobieta pragnie wsunąć
się do jego łóżka. Natychmiast opanował go gniew.
— Ciotko Hildegardo — powiedziaÅ‚ w ciemnoÅ›ci. OdwróciÅ‚ twarz od jej alko-
holowego oddechu. — Zapal Å›wiatÅ‚o, proszÄ™!
— O! Mój chÅ‚opcze, obudziÅ‚eÅ› siÄ™, chcesz mnie zobaczyć? ByÅ‚am w łóżku, nie
mam nic na sobie. Te gorące letnie noce. Wstałam, by napić się wody i przez po-
myÅ‚kÄ™ znalazÅ‚am siÄ™ tutaj. — Jej piersi otarÅ‚y siÄ™ o usta Borysa.
Zaciskając zęby, odwrócił głowę.
— Zapal Å›wiatÅ‚o — powtórzyÅ‚.
— To nieÅ‚adnie tak — próbowaÅ‚a dziecinnie zaprotestować.
Znalazła wyłącznik. Stała naga w oślepiającym świetle, w miejscu skąd odsunę-
ła łóżko. Uśmiechała się. Wyglądała głupio i odpychająco. Zbliżyła się do chłopca,
wyciągając ramiona. Zobaczyła wyraz jego twarzy, pełen obrzydzenia. Zasłaniała
ręką usta.
— Borys, ja...
— Ciociu! — Dragosani usiadÅ‚ na łóżku i wsunÄ…Å‚ stopy w buty. — ProszÄ™ wyjść,
natychmiast! — krzyknÄ…Å‚. — JeÅ›li nie, wyjeżdżam. Opowiem mojemu ojcu, co tu
się wyprawia, dokładnie!
— Wyprawia? — wytrzeźwiaÅ‚a szybko. SpróbowaÅ‚a zÅ‚apać Borysa za rÄ™kÄ™, byÅ‚a
zakłopotana.
— Opowiem o tych mężczyznach, którzy pieprzÄ… siÄ™ z tobÄ… i twoimi córkami
jak byki, zupełnie jak buhaje, które zapładniają krowy mojego ojca.
— Ty... — odsunęła siÄ™ od niego pobladÅ‚a. — Ty widziaÅ‚eÅ›?
— WynoÅ› siÄ™! — warknÄ…Å‚. SpojrzaÅ‚ na ciotkÄ™ z nienawiÅ›ciÄ… i pogardÄ….
94
95
— A wiÄ™c to tak! Starsi chÅ‚opcy ze szkoÅ‚y już ciÄ™ dostali, co? PodobajÄ… ci siÄ™ bardziej niż dziewczÄ™ta, prawda?
Borys obrócił się i pochwycił krzesło.
— Wynocha! Zaraz wyjeżdżam. Natychmiast! Każdemu milicjantowi na mo-
jej drodze powiem o tych świństwach, o tych książkach, za które mogłabyś pójść
siedzieć. O twoich córkach, które jeszcze są dziewczętami, a już są gorsze niż sta-
re dziwki...
— Dziwki? — warknęła, a Borys pomyÅ›laÅ‚, że zaraz siÄ™ na niego rzuci.
— Ale któż może być bardziej zepsuty niż ty — dokoÅ„czyÅ‚.
Zaczęła płakać. Potem zerwała się i wypadła z pokoju.
Nazajutrz przyjechał ojczym, by zabrać chłopca do domu. Nigdy w swoim ży-
ciu, Borys nie cieszył się tak z czyjegoś przybycia. Starał się, tego nie okazywać.