Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Obie miały wiele si-
niaków: Anna miała rozciętą wargę, Katrina podbite oko.
Wyczerpany po nieprzespanej nocy, Borys zabarykadował się w pokoju. Musiał
ścierpieć gniew ciotki i oskarżenia kuzynek. Ciotka Hildegarda nie dała mu jeść za
karę i zagroziła, że wszystko powie ojcu. Żądała, by wyszedł z pokoju i przeprosił
kuzynki. Nie zrobił tego, pozostał w swoim pokoju i zabarykadował drzwi. Dopie-
94
95
ro, kiedy zapadł zmierzch, gdy groźby ciotki zmieniły się w błaganie, odstawił łóż-
ko i szaę od drzwi i zbiegł na dół.
Ciotce było przykro. Powiedziała, że nie pojmuje dlaczego dziewczęta napasto-
wały go zeszłej nocy. Udawała, że nie wie, co zrobiły, czym go obraziły, że zareago-
waÅ‚ tak gwaÅ‚townie. Cokolwiek to byÅ‚o — prosiÅ‚a, żeby o tym zapomniaÅ‚ i nie mó-
wił nic ojczymowi.
Borys dla Å›wiÄ™tego spokoju zgodziÅ‚ siÄ™ z ciotkÄ… — nie potrzebne byÅ‚y jeszcze ja-
kieś kłopoty. Dymitri dawno opuścił dom.
Hildegarda przygotowała kolację i poprosiła córki, by nie dokuczały chłopcu
więcej.
Przyszła noc...
Dragosani wyczerpany spał na łóżku przysuniętym do drzwi. Około trzeciej
nad ranem zbudził się. Usłyszał głos ciotki. Mówiła niewyraźnie i oddychała cięż-
ko. Gdy wyciągnął rękę w ciemności, odkrył, że była naga. To rozbudziło go zupeł-
nie. Była pijana. Uświadomił sobie, że ta niezaspokojona kobieta pragnie wsunąć
się do jego łóżka. Natychmiast opanował go gniew.
— Ciotko Hildegardo — powiedziaÅ‚ w ciemnoÅ›ci. OdwróciÅ‚ twarz od jej alko-
holowego oddechu. — Zapal Å›wiatÅ‚o, proszÄ™!
— O! Mój chÅ‚opcze, obudziÅ‚eÅ› siÄ™, chcesz mnie zobaczyć? ByÅ‚am w łóżku, nie
mam nic na sobie. Te gorące letnie noce. Wstałam, by napić się wody i przez po-
myÅ‚kÄ™ znalazÅ‚am siÄ™ tutaj. — Jej piersi otarÅ‚y siÄ™ o usta Borysa.
Zaciskając zęby, odwrócił głowę.
— Zapal Å›wiatÅ‚o — powtórzyÅ‚.
— To nieÅ‚adnie tak — próbowaÅ‚a dziecinnie zaprotestować.
Znalazła wyłącznik. Stała naga w oślepiającym świetle, w miejscu skąd odsunę-
ła łóżko. Uśmiechała się. Wyglądała głupio i odpychająco. Zbliżyła się do chłopca,
wyciągając ramiona. Zobaczyła wyraz jego twarzy, pełen obrzydzenia. Zasłaniała
ręką usta.
— Borys, ja...
— Ciociu! — Dragosani usiadÅ‚ na łóżku i wsunÄ…Å‚ stopy w buty. — ProszÄ™ wyjść,
natychmiast! — krzyknÄ…Å‚. — JeÅ›li nie, wyjeżdżam. Opowiem mojemu ojcu, co tu
się wyprawia, dokładnie!
— Wyprawia? — wytrzeźwiaÅ‚a szybko. SpróbowaÅ‚a zÅ‚apać Borysa za rÄ™kÄ™, byÅ‚a
zakłopotana.
— Opowiem o tych mężczyznach, którzy pieprzÄ… siÄ™ z tobÄ… i twoimi córkami
jak byki, zupełnie jak buhaje, które zapładniają krowy mojego ojca.
— Ty... — odsunęła siÄ™ od niego pobladÅ‚a. — Ty widziaÅ‚eÅ›?
— WynoÅ› siÄ™! — warknÄ…Å‚. SpojrzaÅ‚ na ciotkÄ™ z nienawiÅ›ciÄ… i pogardÄ….
94
95
— A wiÄ™c to tak! Starsi chÅ‚opcy ze szkoÅ‚y już ciÄ™ dostali, co? PodobajÄ… ci siÄ™ bardziej niż dziewczÄ™ta, prawda?
Borys obrócił się i pochwycił krzesło.
— Wynocha! Zaraz wyjeżdżam. Natychmiast! Każdemu milicjantowi na mo-
jej drodze powiem o tych świństwach, o tych książkach, za które mogłabyś pójść
siedzieć. O twoich córkach, które jeszcze są dziewczętami, a już są gorsze niż sta-
re dziwki...
— Dziwki? — warknęła, a Borys pomyÅ›laÅ‚, że zaraz siÄ™ na niego rzuci.
— Ale któż może być bardziej zepsuty niż ty — dokoÅ„czyÅ‚.
Zaczęła płakać. Potem zerwała się i wypadła z pokoju.
Nazajutrz przyjechał ojczym, by zabrać chłopca do domu. Nigdy w swoim ży-
ciu, Borys nie cieszył się tak z czyjegoś przybycia. Starał się, tego nie okazywać.