Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
BILLY: Quetzal, pewnie nie zdjąłeś tej srebrzystej peleryny?
QUETZAL: Wydawało mi się, że nie ma potrzeby, ponieważ sądziłem, że w tej ciemności
Engelbert nie będzie mógł mnie zauważyć.
BILLY: No i przeliczyłeś się.
QUETZAL: To prawda, na przyszłość będę o tym pamiętał.
BILLY: No cóż, świat się przez to nie zawali, a Engelbertowi pewnie sprawiło frajdę, że
napędził ci strachu, mimo iż nie miał pojęcia, że to właśnie ty, a nie jakiś samotny wędrowiec.
QUETZAL: Oczywiście, że nie wiedział, że to ja, i dlatego nie czuję się urażony. Doznałem po
prostu chwilowego uczucia strachu i to powinieneś mu powiedzieć, przekazując jednocześnie
pozdrowienia ode mnie. Do widzenia.
BILLY: Cześć. On też się pewnie przestraszył. Chciałbym teraz widzieć jego minę.
SEMJASE: Z pewnością wyglądał na zadowolonego.
BILLY: Quetzal musiał przejść chyba ze sto metrów w obrębie tego światła. Jak to możliwe, że
się na to odważył? Czy przebywanie w polu wibracji Ziemian w takiej odległości od nich nie
szkodzi wam? O ile wiem, to możecie zbliżać się do ludzi [bez urządzeń ochronnych] na odległość
od 90 do 100 metrów bez bycia narażonym na ich szkodliwe wibracje.
SEMJASE: To ostatnie jest zgodne z prawdą. Lecz pierwsze zdanie jest błędne. Quetzal nie
wszedł w istniejący już snop światła, lecz został nim niespodziewanie oświetlony.
Gdy wracaliśmy do domu, mój reflektor halogenowy musnął jeszcze skraj lasu i przez moment
oświetlił Quetzala, który był już przy Menarze. Stali obok siebie na skraju łąki.
Brak mi słów, aby dostatecznie barwnie opisać to przeżycie.
2.3. Zdarzenie z 8 kwietnia 1983 roku
2.3.1. Moje pierwsze spotkanie z UFO
(relacja Brunhildy Koye)
Było to wieczorem 8 kwietnia 1983 roku około godziny 20.30 w Hinterschmidrüti.
Przyglądałam się akurat zasadzonym przeze mnie drzewkom. Przez całe popołudnie wiał porywisty
wiatr i jeszcze teraz o zmierzchu odczuwałam jego silny powiew. Byłam w dobrym nastroju i
przyglądałam się chmurom na niebie, i nagle ujrzałam zbliżające się jakieś ogromne światło
wyglądające jak wielki reflektor. Przemieszczało się powoli wysoko nad wieżą strażniczą położoną
na wschód od miejsca, w którym stałam, w kierunku na zachód, w stronę Semjase-Silver-Star-
Center.
Początkowo stałam jak zamurowana i wpatrywałam się w niebo kręcąc głową ze zdziwienia.
Przez chwilę myślałam, że to jakieś przywidzenie. Przez cały czas kołatała mi w głowie myśl:
„Przecież nie potrzebuję żadnego dowodu, jestem już od dawna przekonana o istnieniu
pozaziemskich statków kosmicznych”. Po chwili usłyszałam kroki i zobaczyłam Billy'ego
wychodzącego z domu z lornetką w ręku w towarzystwie Thomasa i kierującego się na wschód w
stronę garażu. W tym momencie byłam już pewna, że to nie przywidzenie, że to, co widzę, dzieje
się naprawdę. Pospiesznie sięgnęłam do kieszeni po klucze, ponieważ przypomniałam sobie, że w
samochodzie także mam lornetkę. Wzięłam ją i stanąwszy obok Billy'ego i Thomasa, zaczęłam
razem z nimi oglądać ów obiekt.
To, co zobaczyłam, zaszokowało mnie zupełnie – serce podeszło mi do gardła, zupełnie
odbierając mi mowę. Moim oczom ukazał się duży statek kosmiczny z mnóstwem świateł wkoło.
Po chwili zmienił swój kształt na trójkątny. Następnie odniosłam wrażenie, że ta sprawiająca
wrażenie lekkiej masa upodobnia się do balonu wypełnionego powietrzem. Wokół niego krążyło
sporo mniejszych obiektów świetlnych tworzących od czasu do czasu trójkąt, by się po chwili
rozpierzchnąć i nieco oddalić.
W pewnym momencie ten świetlny twór rozciągnął się przyjmując podłużny kształt, jego
światło zaczęło stopniowo słabnąć i odniosłam wrażenie, że przesuwa się powoli na wschód. Nagle
usłyszałam za sobą głosy. To Karin prosiła mnie o lornetkę. Podałam ją jej i gdy niedługo potem
dostałam ją z powrotem, ów obiekt był już niewielki.
Nigdy nie zapomnę tego niesamowitego widoku i do dzisiaj jestem wdzięczna tym istotom za
ten „dowód”.
2.3.2. Niezwykłe zdarzenie z 8 kwietnia 1983 roku (godz. 20.15)
(relacja Thomasa Kellerd)
Miałem właśnie zamiar przynieść sobie jeszcze jedno narzędzie do murowania, którym się
właśnie zajmowałem, gdy nagle Slivano powiedział do Billy'ego, że na niebie jest duży świetlisty
obiekt. Pośpiesznie zawróciłem, aby sprawdzić, czy to prawda, Billy zaś pobiegł co tchu do domu
po lornetkę. Gdy wrócił z nią, zajęliśmy odpowiednie miejsce do obserwacji. Po pobieżnej lustracji
nieba Billy powiedział nagle:
– Niesamowite, spójrz.
To, co zobaczyłem, zaparło mi dech. Moim oczom ukazał się biały podłużny twór, wyraźnie
widoczny twór bez wyraźnych konturów, ponieważ ciągle zmieniał kształt i barwę. Na prośbę
Billy'ego pobiegłem do domy, aby zawołać innych. Po chwili ponownie zająłem miejsce obok niego
i jąłem obserwować niebo. Teraz obiekt iskrzył się jasnoróżowym odcieniem (niczym „żywe
chmury” w filmie Star Trek: The Motion Picture). Jeden kształt zapamiętałem jednak wyraźnie,
mimo iż nie było to łatwe z powodu ustawicznych zmian.
Obserwowana gołym okiem ta „rzecz” wydawała się 5 razy większa od Wenus. Ja, Billy i kilka
innych osób widziało wyraźnie pionowy obiekt w kształcie klina. Według obliczeń Billy'ego obiekt