Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— A więc pan Jowett od miesiąca nie wyjeżdżał? Czy pani jest tego pewna?— Czy jestem pewna? Chyba...– Nie jestem pewien – odpowiedział Fenton...– Z pewnością jesteś bardzo bogata – powiedziałem i ogarnęło mnie przygnębienie, bo zląkłem się, że nie jestem jej wart...Powiedział mi, że jestem osobą, która nie boi się bólu, i że to bardzo dobrze, bo żeby zapanować nad duszą, trzeba również nauczyć się panować nad ciałem...- Nie jestem znawcą ziemskiej historii, lecz na podstawie mej skromnej wiedzy sądzę, że istniała garstka państw centralnych, o kulturze tak potężnej, że...– Niesprawiedliwość! Jestem takim samym zbójcą jak on!Dismos wyprężył się, ale nie zdołał się poruszyć, jego ręce w trzech miejscach...G Ê B A P R E Z E S A więc do autobusu, przetrząsają wszystkim torby i nieuchronnie zbliżają się do mnie, ja zaś jestem już pewien, że nie dojadę do domu...nieba! Precz, żmijo! - Ależ ja nie jestem żmiją - rzekła Alicja...Wiedziałżem, że siedzisz przy mnie i jestem ci za to bardzo wdzięczny... ROZDZIAŁ SZÓSTY "Jestem samotnym ojcem; mam dwuletniego synka...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Również się roześmiał. - Nawet moje­mu ojcu, który nigdy nie mówi nic złego o ludziach, nie podoba się jego styl życia.
- A jego muzyka?
- Mój ojciec nazywa ją zbyt fizjologiczną - powie­dział Osten. - Zbyt rudymentarną i przemyślaną. Winę za te jej cechy przypisuje opętaniu Domostroya seksem.
Andrea wydawała się szczerze zainteresowana.
- Jakiego rodzaju seksem?
- Nie wiem dokładnie - odparł Osten - ale pamię­tam, jak kilka lat temu, chyba kończyłem właśnie szkołę średnią, Domostroy zaszokował wszystkich gości na przyjęciu mojego ojca świńską historyjką o Chopinie.
- Ciekawe, czy opowiedział ją Donnie – powiedziała śmiejąc się Andrea.- - Nie podobałaby się jej. Ona ubóstwia Chopina.
- O czym była ta historia?
- Wszyscy wiedzą, że Chopin lubił seks... no wiesz, George Sand i tak dalej. Ale ponieważ miał gruźlicę, wielu współczesnych mu wielbicieli twierdziło, że nie mógł na to nic poradzić. Umieścili go na piedestale i w jego chorobie znajdowali usprawiedliwienie dla je­go grzeszków. Według słów Domostroya, żeby zachować dobre imię Chopina lub też to, co z niego zostało, jego wielbiciele nie publikowali całej masy listów, pamiętni­ków i innych pisemnych relacji. Ale bardziej obiektyw­ni współcześni Chopina opisali związki kompozytora i te dokumenty przechowały się w archiwach i bibliote­kach. Przeczytało je wielu krytyków i historyków, w tym sam Domostroy.
- Dlaczego Domostroy studiował te materiały? - spy­tała Andrea.
- Myślę, że teraz, kiedy nie może już komponować, chciał napisać o tym książkę, i może udowodnić swoją tezę, która zdaje się, brzmi, że pieprzenie się jest jedyną ucieczką od własnego chaosu, izolacji i nieśmiałości. A geniuszowi pomaga w sztuce! Sam czytałem paręksiążek o Chopinie i dowiedziałem się o nim kilku dziwnych rzeczy. Chopin miał coś wspólnego z niejakim Markizem de Cuistine i z jego raczej podejrzanym krę­giem przyjaciół.
- Czy Cuistine był tak świński jak ten drugi markiz?
- Markiz de Sade? Trudno powiedzieć. De Sade wy­myślał większość swoich seksualnych zabaw, ale Cuisti­ne nie musiał: on i jego przyjaciele, między nimi Cho­pin, odgrywali je sami.
To Cuistine przekształcił swoją okazałą willę w arenę perwersyjnych zabaw, w których Chopin często był piece de resistance, chociaż nie opierał się zbyt mocno.
Domostroy zupełnie serio utrzymywał, że wybujały seks przedłużył, czy nawet zaktywizował, artystyczne życie Chopina. Ustrzegł go przed zaściankowością i rutyniarstwem. Sprawił, że stał się mniej zamknięty w so­bie. Według słów Domostroya, z powodu choroby Cho­pin miał tak wysoką temperaturę ciała, że był w stanie ciągłej gorączki seksualnej. Aktywność seksualna jesz­cze bardziej podwyższała temperaturę, zabijając przy tym kilka prątków gruźlicy, przez co wzmacniała się odporność organizmu na pozostałe prątki! Ponoć po orgii Chopin faktycznie czuł się lepiej i dlatego mógł tworzyć i grać muzykę, no i oczywiście dalej się pierdo­lić! Ohydne, prawda?
- Pierdolenie? Czy chorowanie na gruźlicę? - spytała wesoło Andrea. - Widać, że lubisz te wszystkie literac­kie plotki. Musisz być dobry w swojej dziedzinie.
Skończyli drugiego skręta i, jakby ich ruchy zostały ułożone przez choreografa, przysunęli się do siebie. Osten wsunął rękę pod jej włosy i objął ją za szyję. Andrea otoczyła jego plecy ramionami. Położył ją deli­katnie koło siebie i oparłszy się na jednym łokciu, zajrzał jej w twarz. Marihuana sprawiła, że oczy Andrei błyszczały, wyglądała tak, jakby śniła na jawie. Powróci­ła jego wcześniejsza tęsknota za nią, a kiedy wspomnie­nie o tym, jak przyglądał się jej namiętnie z daleka, ustąpiło miejsca myślom o chwili obecnej, odsunął czule z jej twarzy i szyi kosmyki włosów i pochylił się nad nią. Całował jej czoło, policzki, szyję i ramiona, ale jeszcze nie usta, dając jej szansę, by pocałowała go pierwsza, inicjując łańcuch zdarzeń, które raz rozpoczę­te, nie będą mogły być zatrzymane.
Całowała go w usta najpierw powoli, potem coraz gwałtowniej, wsuwała i wycofywała język, dotykając je­go języka, rozgniatała mu ustami wargi i przytrzymując rękami tył jego głowy, przyciskała go do siebie, aż wsu­nęła pod niego udo. Był teraz w niej zatopiony, jedną rękę trzymał na jej piersi, drugą pieścił jej uda, podno­sił spódnicę, wdzierał się palcami w ciepło i wilgotność jej łona.
Nie przerywając pocałunków, nie przestając się dotykać, wyginając i splatając swoje ciała, zaczęli ściągać z siebie ubrania. Andrea wyślizgnęła się z bluzki, po­zwoliła zdjąć z siebie spódnicę i majtki, i nagimi stopa­mi zsunęła mu do kostek spodnie i slipy, tak by jednym ruchem nóg mógł się z nich wyswobodzić.