Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.syszymy Boga, poniewa suchamy istot yjcych wok nas, poniewasuchamy nas samych, poniewa jestemy zaaferowani naszymi sprawami,wydarzeniami,...- Jesteś uzdrowicielką? Jondalar przyprowadził do domu uzdrowicielkę? - Donier omal się nie roześmiała, ale powstrzymała się i tylko pokręciła głową,...– Z pewnością jesteś bardzo bogata – powiedziałem i ogarnęło mnie przygnębienie, bo zląkłem się, że nie jestem jej wart...wzdłuż, wzwyż i wszerz, korpus miał z ciemnych chmur gwiazdowych, oddychanie z mrowisk słonecznych, nogi i ręce z galaktyk, grawitacją sczepionych, głowę ze...Musiał jednak wspiąć się na górę, a już miał duże opóźnienie w stosunku do planu, jedynym zaś pocieszeniem, jakie słyszał zewsząd, była wola Allaha... Jesteś niezwykle inteligentnym człowiekiem, ale…To, co powiedziałeś, jest bardzo mądre i interesujące, ale… 3...— Skąd wiedział? — Miał straszliwie dużo pieniędzy... Na dworach książęcych w owych czasach najwyższy dygnitarz miał zarazem obowiązek pilnować synów królewskich, aby byli wychowani godnie do swego...do Skana, wyglądając jak półtora nieszczęścia: miał zaczerwienione i podkrążone oczy, potargane włosy, a luźna szata chyba nie należała do niego;...  ROZDZIAŁ XVIII Choć wciąż znajdowali się na rozległych mokradłach, Garion miał wrażenie, że istnieje pewna subtelna różnica...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Przyznaję, że zniknęło żelazo, które mi dał, więc chętnie oddam to żelazo z powrotem, pięć albo i dziesięć razy więcej, niż dostałem. To nie znaczy, że mu je ukradłem, bo ono już nie istnieje. Wtedy byłem na niego zły; przecież mogłem zostać czeladnikiem całe lata wcześniej. Makepeace jednak trzymał mnie do samego końca kontraktu, cały czas udając, że nie wie, jak to jestem lepszym kowalem...
Makepeace Smith poderwał się z ławy dla widzów i krzyknął:
- Kontrakt to kontrakt!
Sędzia uderzył młotkiem.
- Ja także dotrzymałem kontraktu - przypomniał Alvin. - Odpracowałem pełny termin, chociaż byłem tam służącym. Po roku czy dwóch nie mógł mnie już niczego nauczyć. Wydawało mi się, że z naddatkiem odpracowałem cenę tego żelaza. Teraz widzę, że zachowałem się jak obrażony dzieciak. Makepeace miał prawo tak postępować; dlatego chętnie zwrócę mu cenę żelaza, a nawet zrobię drugi pług zamiast tego.
- Ale nie oddasz mu tego pługa, który zrobiłeś?
- Gdyby Makepeace dał mi złoto na pług, oddałbym mu tyle samo. Ale on dał mi żelazo. A nawet gdyby miał prawo do takiej ilości złota, to z pewnością nie ma prawa do tego akurat, ponieważ zniszczyłby je, gdyby mu wpadło w ręce. A takiego pługa nie wolno niszczyć, zwłaszcza tym, którzy nie mają mocy, by wykonać go znowu. Poza tym gadał o złodziejstwie, zanim jeszcze zobaczył, jak pług się rusza.
- Widział, jak się rusza?
- Tak jest. Powiedział wtedy do mnie: "Wynoś się stąd. Zabierz to i wynoś się! Nie chcę cię tu więcej oglądać!" Jeśli dobrze pamiętam, takich właśnie słów użył. I gdyby dzisiaj zaprzeczył, Bóg zaświadczy przeciw niemu w Dniu Sądu. I Makepeace to wie.
Verily pokiwał głową.
- Wysłuchaliśmy twojej opinii o sprawie - stwierdził. - Teraz w kwestii Hanka Dowsera. Jak odpowiesz na zarzut, że wykopałeś studnię w innym miejscu niż to, które wskazał?
- Wiedziałem, że to nie jest dobre miejsce - wyjaśnił Alvin. - Ale kopałem tam, gdzie powiedział, prosto w dół, aż trafiłem na litą skałę.
- I nie znalazłeś wody?
- Właśnie. Wtedy poszedłem tam, gdzie powinienem zacząć od razu. Wykopałem studnię i słyszałem, że do dzisiaj daje czystą wodę.
- Zatem pan Dowser się pomylił?
- Nie pomylił się, bo tam rzeczywiście była woda. Nie wiedział tylko, że pod ziemią biegnie warstwa skały, a woda płynie niżej. Nad skałą ziemia jest sucha jak pieprz. Dlatego powstała naturalna łąka; nie rosną tam drzewa, tylko krzaki z krótkimi korzeniami.
- Dziękuję - powiedział Verily. - Przekazuję panu świadka. - Skłonił się w stronę Marty'ego Lawsa.
Marty Laws podparł rękami brodę.
- No cóż, nie mam zbyt wielu pytań. Znamy wersję wydarzeń Makepeace'a i pańską. Niech pan powie, czy jest możliwe, że w rzeczywistości nie zmienił pan żelaza w złoto? Że znalazł pan złoto w tym pierwszym wykopanym dole, a potem uformował je pan w kształt pługa?
- Nie, to niemożliwe - zapewnił Alvin.
- Zatem nie ukrył pan starego pługa w celu poprawienia swojej reputacji Stwórcy?
- Nigdy mi nie zależało na reputacji Stwórcy - oświadczył stanowczo Alvin. - A co do żelaza, to ono już nie jest żelazem.
Marty Laws kiwnął głową.
- Nie mam więcej pytań. Sędzia spojrzał na Verily'ego.
- Może obrona chce jeszcze coś wiedzieć?
- Tylko jeden drobiazg. Alvinie, słyszałeś, co Amy Sump mówiła o tobie i dziecku, które nosi. Czy to prawda?
Alvin pokręcił głową.
- Ani razu nie wychodziłem z celi. To fakt, opuściłem Vigor Kościół przynajmniej w części z powodu historii, jakie o mnie opowiadała. To były kłamstwa, ale i tak musiałem odejść; miałem nadzieję, że kiedy mnie nie będzie, Amy zapomni i zakocha się w kimś w odpowiednim wieku. Nigdy nawet jej nie dotknąłem. Zeznaję pod przysięgą i klnę się na Boga. Przykro mi, że ma kłopoty. Mam nadzieję, że jej dziecko wyrośnie na zdrowego, silnego i dobrego syna.
- To chłopiec? - upewnił się Verily.
- Tak - potwierdził Alvin. - Chłopiec, ale nie mój syn.
- Skończyłem - oznajmił Verily.
Przyszedł czas na końcowe przemowy, ale sędzia nie dał znaku, by je rozpocząć. Oparł się i na długą chwilę przymknął oczy.
- Moi drodzy - powiedział w końcu. - Niezwykły to był proces i parę razy skręcił w niewłaściwą stronę. Ale w tej chwili pozostało już tylko kilka spornych kwestii. Jeśli Makepeace Smith i Hank Dowser mają rację, a złoto zostało znalezione, nie stworzone, to uczciwość każe przyznać, że pług jest własnością Makepeace'a.
- Diablo słusznie! - krzyknął Makepeace.
- Woźny, proszę odprowadzić Makepeace'a Smitha do aresztu - polecił sędzia. - Spędzi noc w celi za lekceważenie sądu. I zanim jeszcze coś powie, chcę uprzedzić, że każde słowo przedłuży jego areszt o kolejną noc.
Makepeace niemal pękał z wściekłości, ale w milczeniu pozwolił się wyprowadzić z sali.