Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.- Uważaj, co mówisz - skarciła ją szeptem Siuan, ob­rzuciwszy znaczącym spojrzeniem drzwi z nieheblowanych de­sek, za którymi stał strażnik...A że młodzieniec w pelerynie nic na to nie odrzekł, znów zaległo milczenie...- Nie - odrzekł Morino...- Co mówisz, panie?...— Idź więc, i to szybko! Coś mi zaczyna świtać we łbie! Pruski oficer w cywilnym ubraniu, szpieg Juareza i jeszcze dwaj inni, o których nic nie wiemy! To by był..."Jeśli on jest tak szalony, by zaczynać wojnę, to wyjeż­dżam, choćbym musiał iść na własnych nogach"...Po tej ogólnej prezentacji była dłuższa przerwa; popis zaczynałem po kawie i deserze...Zaczyna odpisania o muzyce, od komentowania muzyki, gdzie si dao, dorywczo...znów zaczyna gorączkowo pracować...- Rozumiesz, jak pięknie wszystko się skończyło? Znaj­dujesz się tutaj, zdrów i cały, twoim przyjaciołom również nic nie grozi, a obiekt poszukiwań, obcy...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Gerald był maniakiem polis ubezpieczeniowych na życie: agenci trzech różnych towarzystw asekuracyjnych poinformowali mnie już, że spędzę okres oficjalnej żałoby (i kilka następnych lat) w bardzo dobrej sytuacji materialnej.
- John Harrelson z Augusty przeprowadził bardzo skrupulatną sekcję zwłok twojego męża - ciągnął Brandon. - Wedle protokołu, Gerald zmarł na tak zwany “niepowikłany atak serca”, to znaczy nie wywołało go zatrucie pokarmowe, nadmierny wysiłek ani uraz. - Najwyraźniej pragnął kontynuować, ale dostrzegł coś na mojej twarzy i urwał. - Co się stało, Jessie?
- Nic - odpowiedziałam.
- Nie, coś się stało. Wyglądasz okropnie. Masz skurcz?
W końcu udało mi się go przekonać, że nic mi nie jest, i w istocie przyszłam trochę do siebie. Na pewno wiesz, o czym myślałam, Ruth, bo wspomniałam o tym wcześniej w liście: o dwóch kopnięciach, którymi poczęstowałam Geralda, gdy nie chciał być grzeczny i mnie uwolnić. Jednym w brzuch, a drugim w jaja. Miałam wielkie szczęście, że określiłam seks jako brutalny - tłumaczyło to siniaki. Domyślam się zresztą, że i tak były prawie niewidoczne, bo zawał nastąpił zaraz potem i zatrzymał proces powstawania wybroczyn.
To oczywiście rodzi następne pytanie: czy kopiąc Geralda, doprowadziłam go do zawału? Żadna z książek medycznych, do których zaglądałam, nie odpowiada na to jednoznacznie, ale spójrzmy prawdzie w oczy: prawdopodobnie go przyśpieszyłam. Mimo to nie chcę wziąć na siebie całej winy. Gerald miał nadwagę, pił za dużo i palił jak komin. Zawał i tak by go nie ominął: jeśli nie tego dnia, to za tydzień albo za miesiąc. Nikt nie ucieknie przed swoim przeznaczeniem, Ruth. Wierzę w to. Jeśli ty nie wierzysz, możesz zmiąć ten list i wyrzucić do kosza. Myślę, że zapracowałam na to, by mieć prawo wierzyć, w co chcę, przynajmniej w kwestii przeznaczenia. Zwłaszcza w tej kwestii.
- Może i wyglądałam, jakbym się napiła octu, ale po prostu usiłowałam się przyzwyczaić do myśli, iż ktoś sądzi, że zamordowałam Geralda, by zrealizować jego polisy ubezpieczeniowe - powiedziałam Brandonowi.
Znów pokręcił głową, przez cały czas spoglądając mi prosto w oczy.
- Nikt cię o to nie podejrzewa. Harrelson twierdzi, że podniecenie seksualne mogło przyśpieszyć atak serca Geralda, a policja stanowa akceptuje tę opinię, bo John Harrelson to jeden z najlepszych lekarzy sądowych. Co najwyżej znalazłoby się kilku cyników, którzy uznają, że odegrałaś rolę Salome i celowo drażniłaś Geralda.
- A ty jak uważasz? - spytałam.
Sądziłam, że wstrząsnę go swoją bezpośredniością, i byłam ciekawa, jak też wygląda wstrząśnięty Brandon Milheron, ale powinnam się spodziewać jego reakcji. Tylko się uśmiechnął.
- Czy uważam, że potrafiłaś celowo doprowadzić Geralda do zawału, lecz zabrakło ci wyobraźni, by przewidzieć, iż w rezultacie sama możesz umrzeć zakuta w kajdanki? Nie, Jess, wierzę, że wszystko potoczyło się mniej więcej tak, jak mi opowiedziałaś. Mogę być z tobą szczery?
- Całkowicie - odrzekłam.
- W porządku. Współpracowałem z Geraldem i nasze stosunki układały się całkiem nieźle, czego nie można niestety powiedzieć o bardzo wielu ludziach z naszej kancelarii. Był niesamowitym skrupulantem. Nic dziwnego, że wariował na myśl o tym, by kochać się z kobietą przykutą kajdankami do łóżka.
Obrzuciłam go prędkim wzrokiem. Była już noc, w pokoju paliła się tylko lampka u wezgłowia mojego łóżka, Brandon siedział w cieniu, ale jestem pewna, że się zarumienił.
- Przepraszam, jeśli cię obraziłem - powiedział niespodziewanie zażenowanym tonem.
O mało się nie roześmiałam. Byłoby to niegrzeczne, ale Brandon mówił nieśmiało jak gimnazjalista.
- Nie obraziłeś mnie, Brandon - odrzekłam.
- Dobrze. Uspokoiłaś mnie. Ale mimo to policja miała przynajmniej obowiązek wziąć pod uwagę możliwość, że to brudna sprawa: że nie tylko liczyłaś na zawał serca Geralda, ale że w jakiś sposób go przyśpieszyłaś.
- Nie miałam pojęcia, że ma jakiekolwiek problemy z sercem! - zawołałam. - Najwyraźniej nie wiedziały tego także towarzystwa ubezpieczeniowe. Gdyby wiedziały, nie wystawiłyby przecież tych polis, prawda?
- Towarzystwa ubezpieczeniowe akceptują każdego, kto jest gotów zapłacić składkę - odparł Brandon - a agenci ubezpieczeniowi nie widzieli Geralda palącego jak komin ani pijącego whisky. Ty widziałaś. Nie zaprzeczaj: musiałaś zdawać sobie sprawę, że grozi mu atak serca. Policjanci nie mają co do tego złudzeń. Więc myślą sobie: “Przypuśćmy, że zaprosiła do domku przyjaciela, który wyskoczył nagle z łazienki i wrzasnął na całe gardło, doprowadzając męża do zawału”. Gdyby policja dysponowała jakimikolwiek dowodami, że coś takiego mogło się zdarzyć, miałabyś straszne kłopoty, Jessie. Bo w pewnych rzadkich przypadkach głośny okrzyk może być uznany za morderstwo z premedytacją. To, że spędziłaś prawie dwie doby w kajdankach i musiałaś zedrzeć sobie skórę z ręki, by się uwolnić, czyni hipotezę wspólnika znacznie mniej prawdopodobną, lecz z innego punktu widzenia kajdanki mogą wręcz przemawiać za obecnością wspólnika... naturalnie, jeśli ktoś ma dość specyficzny typ umysłu.