Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— Właściwie… — chłopiec aż się skurczył, zmuszony powiedzieć prawdę — właściwie… jedną czy dwie rzeczy napisałem, jak byłem...— Nimbus — powiedziałem poważnie — zwróć to zdjęcie...— Postanowiłem wreszcie dowiedzieć się — powiedział — co to są powtórne narodziny i uczestniczyć w nich...— Teraz powiedział pan coś interesującego — roześmiał się Faber — nie czytając nawet o tym...– Wejdź – powiedział Pentarn...Petersburgu biegają Nosy albo Raskolnikowowie z siekierami!” — Mamy tu do czynienia z jakąś formą współdziałania — powiedział...Moss znowu jedzie? Mapa Judyty i jej dzieje, milczenie Arina, mówiące więcej, niż ktokolwiek chciałby powiedzieć na głos, wszystkie demony szalejące w myślach...— Lepiej nie — powiedziała krótko Ewa..."Poczekaj aż zobaczysz co tutaj zobaczyłem, " powiedział z zadowoleniem...– Z pewnością jesteś bardzo bogata – powiedziałem i ogarnęło mnie przygnębienie, bo zląkłem się, że nie jestem jej wart...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Dziecia-czki nie kłamią, mówią to, co widzą, biedne aniołeczki. A może też mi pani powie, co ona miała do roboty okrakiem na tej desce? O takiej porze, kiedy przyzwoici ludzie śpią albo zajmują się swoimi sprawami. A pani by wlazła na deskę okrakiem, jeżeli wolno zapytać?
- Ja nie - odpowiedziała Gekrepten. - Ale Talita pracuje w cyrku. To są artyści.
- Robią sztuki? - zapytał jeden z chłopców. - A ta, w jakim cyrku pracuje?
- To nie była sztuka - wyjaśniła Gekrepten. - Po prostu chcieli dać trochę yerby mojemu mężowi i...
Seńora Gutusso patrzyła na małą od posyłek. Mała od posyłek przytknęła palec do czoła i zrobiła na nim kółeczko. Gekrepten złapała kapelusz obiema rękami i weszła do bramy. Dzieci stanęły rzędem, zaczęły śpiewać na melodię Lekkiej kawalerii:
Z tyłu podeszli ją, z tyłu podeszli ją
I wsadzili jej prosto w dupę kija.
Szkoda babki, szkoda babki,
Cala ze wstydu się zwija. (bis)
(148)
42
Il mio supplizio
č quando
non mi credo
in armonia.[76]
(G. Ungaretti, I Fiumi)
Należy uważać, aby dzieci nie wczołgiwały się pod namiot; jeśli zajdzie potrzeba, dopilnować zwierząt, pomagać mecha­nikowi regulującemu światła, redagować ogłoszenia i afisze, przypilnować drukarni, dogadać się z policją, o ile możności wyręczać dyrektora, pomagać panu Manuelowi Traveler w dziedzinie administracji i ewentualnie pani Atalii Donosi de Traveler w sekretariacie etc.
O serce moje, nie powstawaj,
aby świadczyć przeciw mnie![77]
W owym czasie w wieku lat trzydziestu trzech zmarł w Europie Dinu Lipatti. Aż do rogu ulicy gadali o pracy i o Dinu Lipattim, bowiem Talita była zdania, że należy zbierać dowody nieistnienia Boga, w najgorszym zaś razie jego nieuleczalnej lekkomyślności. Zaproponowała, aby nie­zwłocznie kupić płytę Dinu Lipattiego i wstąpić do don Crespa jej wysłuchać, ale Traveler i Oliveira chcieli w kawia­rni na rogu napić się piwa i pogadać o cyrku, skoro kolegowali i byli właściwie zadowoleni. Oliveira nie--omieszkał-zauważyć-bohaterskiego-wysiłku Travelera, żeby przekonać szefa, ani też faktu, że w rezultacie przekonał go raczej zbieg okoliczności. Już zdecydowali, że z trzech kuponów kaszmiru, które mu jeszcze pozostały do sprzedania, dwa ofiaruje Gekrepten, z trzeciego zaś Talita zrobi sobie kostium, żeby ufetować „nominację”. W rezul­tacie Traveler zamówił piwo, Talita zaś poszła przygotowy­wać obiad. Był poniedziałek, dzień wolny. We wtorek były dwa przedstawienia, o siódmej i o dziewiątej, z występami „4 Niedźwiedzie 4”, dopiero co przybyłego z Kolumbii żong­lera i kota-rachmistrza. Na początek taka praca to był właściwie sam miód, jeszcze przy okazji Oliveira oglądał przedstawienia, wcale nie gorsze niż gdzie indziej. Wszystko szło jak najlepiej.
Wszystko szło tak dobrze, że Traveler spuścił oczy i zaczął bębnić palcami w stolik. Kelner, dobry znajomy, podszedł, aby porozmawiać o meczu z Ferrocaril Oeste, i Oliveira postawił dziesięć pesos na drużynę Chacarita Juniors. Wybija­jąc takt baguali, Traveler mówił sobie, że dobrze się stało, że nie było innego wyjścia, Oliveira zaś omawiał szczegóły swojego zakładu, popijając piwo. Zebrało mu się tego ranka na myślenie o zdaniach egipskich, o bogu Tot, opiekunie magii i wynalazcy języka. Przez chwilę podyskutowali, czy nie było złudzeniem dyskutować przez chwilę, skoro ich język, nawet tak lokalny i argotyczny, był, być może, jakąś częścią wieszczbiarskiej struktury, co by nie miało w sobie nic uspokajającego. Doszli do wniosku, że wziąwszy wszystko pod uwagę, podwójne powołanie Tota było oczywistą gwa­rancją zgodności między rzeczywistością a nierzeczywistością, i ucieszyli się, że w jakiejś mierze rozwiązali zawsze niemiły problem obiektywnej współzależności. Magia czy też świat namacalny - w każdym razie istniał egipski bóg, który był w stanie uzgodnić słownie podmiot z przedmiotem. Rzeczywi­ście wszystko szło jak z płatka.
(75)
43