Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- Ale my tu sobie gadu, gadu, a tymczasem obiad stygnie - rzekł wreszcie Pierwszy
Admirał Floty. - Steward! Proszę podawać.
Obiad, którym uraczono pana Kleksa, składał się z dań nader osobliwych. Po zupie z
dziurawca podano bitki z aloesu w sosie rumiankowym oraz sałatę z kwiatu
lipowego, a na deser racuszki z siemienia lnianego polane sokiem miętowym. Na
zakończenie obiadu wniesiono napój ze skrzypu i szałwi. Po obiedzie Pierwszy
Admirał Floty zapalił papierosa dla astmatyków, zaciągnął się kilka razy i rzekł:
- Wracamy właśnie z podróŜy dookoła świata. Sprzedaliśmy nasze leki, a
zakupiliśmy zioła lecznicze, które stanowią wyłączne poŜywienie naszej ludności. Są
zdrowe i bardzo smaczne. NieprawdaŜ, panie profesorze?
- Hm... tak... owszem... - odparł uprzejmie pan Kleks zapijając cierpkim napojem
gorycz pozostałą w ustach po obiedzie.
Jak przystało na człowieka dobrze wychowanego, wyraził uznanie dla admiralskiej
kuchni, ale jednocześnie ze smutkiem pomyślał o Bajdotach.
Pogardzana przez nich zupa szczawiowa mogłaby dziś uchodzić za przysmak iście
królewski.
Miłą pogawędkę starych znajomych przerwał kapitan „Pigularii”, meldując
Pierwszemu Admirałowi Floty, Ŝe widać juŜ brzegi Przylądka Aptekarskiego i
Obojga Farmacji.
- Wyjdźmy na pokład - zaproponował pan Kleks, albowiem dusił go dym z
papierosów dla astmatyków.
Istotnie, trójmasztowiec szybko zbliŜał się do portu. Na odległym wzgórzu widniało
miasto. Szklane budowle połyskiwały w promieniach zachodzącego słońca.
Bajdoci nie ukrywali obrzydzenia i straszliwie wykrzywiali się na wspomnienie
obiadu. Całe szczęście, Ŝe nikt z gospodarzy nie rozumiał ich języka. Oficerowie, a
takŜe marynarze „Pigularii” mówili wyłącznie po łacinie.
W pewnej chwili orkiestra zagrała tusz. Trójmasztowiec majestatycznie wpłynął do
portu.
Stolica państwa zabudowana była długimi szklanymi pawilonami, które na
podobieństwo gwiazdy zbiegały się przy centralnym placu. Stał na nim pomnik
Magistra Pigularza I, załoŜyciela miasta i odkrywcy witamin. W pawilonach
wytwarzano leki, natomiast izby mieszkalne znajdowały się w podziemiach. Zresztą
ludność Przylądka Aptekarskiego wynosiła zaledwie 5555 osób, w tym 555 kobiet.
Resztę stanowili męŜczyźni. Dzieci w ogóle nie było. Magister Pigularz II wynalazł
tabletki odmładzające, dzięki którym ludność utrzymywała się stale i niezmiennie w
tym samym wieku.
Dlatego teŜ zmiana pokoleń stała się zbędna, a dzieci - niepotrzebne. Ludności ani
nie ubywało, ani nie przybywało.
Okazało się jednak, Ŝe tabletki odmładzające są ściśle strzeŜone, a sekret produkcji
znany jest wyłącznie władcy tego kraju.
- Czemu nie chcecie swym wynalazkiem uszczęśliwić ludzi na całym świecie? -
zapytał pan Kleks jednego z dygnitarzy Obojga Farmacji.
- To całkiem proste - odrzekł zagadnięty. - Nie chcemy, aby równieŜ w innych
krajach dzieci stały się niepotrzebne. Świat bez dzieci byłby smutny jak nasz
przylądek.
Mówiąc to, dygnitarz połą kitla otarł łzę i cięŜko westchnął. Wróćmy jednak do
Pierwszego Admirała Floty.
Po przybyciu do stolicy zaprowadził on niezwłocznie pana Kleksa do pałacu
Magistra Pigularza II. Był to władca smutny i powaŜny. Jego biały kitel zdobiły
haftowane złotem godła aptekarskie, a na głowie spoczywał wieniec z liści
senesowych. W dłoni, zamiast berła, trzymał wielki termometr do mierzenia
temperatury.
- Miło mi powitać tak słynnego uczonego - przemówił Pigularz II. - Pozwól,