Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— Właściwie… — chłopiec aż się skurczył, zmuszony powiedzieć prawdę — właściwie… jedną czy dwie rzeczy napisałem, jak byłem...— Nimbus — powiedziałem poważnie — zwróć to zdjęcie...— Postanowiłem wreszcie dowiedzieć się — powiedział — co to są powtórne narodziny i uczestniczyć w nich...— Teraz powiedział pan coś interesującego — roześmiał się Faber — nie czytając nawet o tym...– Wejdź – powiedział Pentarn...Grace dała jej swój numer i dodała:- Proszę mu powiedzieć, że chce z nim mówić doktor Grace Mitowski i że zajmę mu tylko kilka minut...Petersburgu biegają Nosy albo Raskolnikowowie z siekierami!” — Mamy tu do czynienia z jakąś formą współdziałania — powiedział...Moss znowu jedzie? Mapa Judyty i jej dzieje, milczenie Arina, mówiące więcej, niż ktokolwiek chciałby powiedzieć na głos, wszystkie demony szalejące w myślach...— Lepiej nie — powiedziała krótko Ewa..."Poczekaj aż zobaczysz co tutaj zobaczyłem, " powiedział z zadowoleniem...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Wypuściłyśmy Smoka Odro­dzonego na świat. Niech Światłość ma litość nad nami.
Amyrlin z rozdrażnieniem potrząsnęła głową.
- Zrobiłyśmy, co musiało być uczynione.
"A jeżeli choćby najmłodsza nowicjuszka dowie się o tym, zostanę ujarzmiona przed następnym wschodem słońca, jeśli wcześniej nie rozedrą mnie na strzępy. Mnie, Moiraine i Verin oraz najprawdopodobniej każdego, kogo uzna się za naszego przyjaciela".
Nie było łatwo knuć tak wielki spisek, kiedy tylko trzy kobiety wiedziały o nim, kiedy nawet najbliższa przyjaciół­ka mogła zdradzić je i uznać, że dobrze wypełniła swój obowiązek.
"Światłości, chciałabym być pewna, że nie stwierdzą, iż należy tak zrobić".
- Przynajmniej jest bezpieczny w rękach Moiraine. Ona go poprowadzi i zrobi wszystko, co trzeba. Co jeszcze chcesz mi powiedzieć, Córko?
W odpowiedzi Verin położyła skórzany worek na blacie stołu i wyciągnęła z niego poskręcany złoty róg, ze srebr­nymi inskrypcjami wygrawerowanymi wokół błyszczącego jaskrawo ustnika. Potem położyła róg na stole i z milczącym oczekiwaniem wpatrzyła się w twarz Amyrlin.
Siuan nie musiała znajdować się wystarczająco blisko, by odczytać inskrypcje, aby wiedzieć, co tam napisano. Tia mi aven Moridin isainde vadin. "Nie będzie grób przeszkodą na me wezwanie".
- Róg Valere? - zaparło jej dech w piersiach. - ­Wiozłaś go tutaj przez całą drogę, przez setki lig, mimo że Myśliwi wszędzie go szukają? Światłości, kobieto, powinno się go zostawić Randowi al'Thorowi.
- Wiem, Matko - odpowiedziała spokojnie Verin - ­ale wszyscy Myśliwi spodziewają się znaleźć Róg w jakiejś wielkiej przygodzie, nie zaś w worku wiezionym przez czte­ry kobiety eskortujące chorego młodzieńca. Poza tym, Randowi i tak nie przyniósłby żadnego pożytku.
- Co przez to rozumiesz? On musi walczyć w Tarmon Gai'don. Róg ma wezwać z grobu martwych bohaterów, aby stoczyli Ostatnią Bitwę. Czy Moiraine po raz kolejny zmie­niła plany bez porozumienia ze mną?
- To nie ma nic wspólnego z planami Moiraine, Matko. My planujemy, ale Koło splata Wzór tak, jak chce. Rand nie był pierwszym, który zadął w Róg. Zrobił to Matrim Cauthon. A Mat leży teraz tutaj, kilka pięter niżej, umierając na skutek swej więzi ze sztyletem z Shadar Logoth. I umrze, o ile go nie uzdrowimy.
Siuan zadrżała. Shadar Logoth, umarłe miasto, tak za­trute, że nawet trolloki obawiały się doń wchodzić i to nie bez powodu. Przez przypadek sztylet z tego miejsca dostał się w ręce młodego Mata, przemieniając go i zatruwając złem, które dawno temu zabiło całe miasto. Zabijając go.
"Przez przypadek? Czy zgodnie ze strukturą Wzoru? On również jest ta'veren, mimo wszystko. Ale... To Mat zadął w Róg. Więc..."
- Dopóki Mat żyje - ciągnęła Verin - Róg Valere dla każdego innego człowieka jest tylko zwykłym rogiem. Jeśli zaś umrze, oczywiście ktoś inny może weń zadąć i wy­kuć tym samym nową więź między człowiekiem i Rogiem.
Jej spojrzenie było niewzruszone, jakby nie martwiło jej w najmniejszym stopniu to, co zdawały się sugerować słowa.
- Wielu umrze, zanim dokończymy swego dzieła, Córko.
"A kogo jeszcze mogłabym wykorzystać do ponownego zagrania na Rogu? Teraz nie mogę podejmować ryzyka odsyłania go Moiraine. Jeden z Gaidinów, być może. Być może".
- Wzór musi jeszcze jego przeznaczenie uczynić jaś­niejszym.
- Tak, Matko. A Róg?
- Na jakiś czas - oznajmiła na koniec Amyrlin ­znajdziemy dla niego jakieś miejsce, w którym można by go schować, miejsce, o którym nikt nie będzie wiedział prócz nas dwóch. Potem zastanowię się, co dalej z nim zrobić.
Verin pokiwała głową.
- Jako rzeczesz, Matko. Oczywiście, kilka godzin zaj­mie ci podjęcie decyzji.
- Czy to wszystko, co masz dla mnie? - Siuan par­sknęła. - Jeśli tak, muszę zająć się tymi trzema ucieki­nierkami.
- Jest jeszcze sprawa Seanchan, Matko.
- Co z nimi? Wszystkie moje raporty mówią, że od­płynęli z powrotem za ocean, czy też do tego miejsca, z któ­rego przybyli.
- Tak się wydaje, Matko. Ale obawiam się, że może­my mieć znowu z nimi do czynienia. - Verin wyciągnęła zza paska mały notes w skórzanej oprawie i zaczęła prze­rzucać stronice. - Sami o sobie mówili jako o "Zwiastu­nach" albo jako o "Tych Którzy Przybyli Wcześniej" i mó­wili o "Powrocie" oraz o odzyskaniu ziem, jakby wcześniej należały do nich. Zanotowałam wszystko, co o nich usły­szałam. Oczywiście, biorąc pod uwagę jedynie relacje tych, którzy naprawdę ich widzieli, albo mieli z nimi do czynie­nia bliżej.
- Verin, zawsze martwisz się morlwem daleko na Mo­rzu Sztormów, podczas gdy tu i teraz srebrawa rozszarpuje nam sieci na strzępy.
Brązowa siostra nieprzerwanie przewracała strony.
- Trafna metafora, Matko, z tym morlwem. Widziałam kiedyś wielkiego rekina, którego morlew zagnał na mieliznę, na której tamten zdechł. - Zaznaczyła palcem jedną ze stron. - Tak. To jest najgorsze. Matko, Seanchanie stosu: wali Jedyną Moc jako broń.
Siuan przycisnęła dłonie do bioder. Raporty, które przy­niosły gołębie, mówiły o tym również. Większość posił­kowała się jedynie wiedzą z drugiej ręki, jedynie kilka kobiet widziało to na własne oczy. Moc używana w cha­rakterze broni. Nawet wyschły na papierze atrament zdra­dzał, że piszące te słowa znajdowały się na krawędzi hi­sterii.