Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Mianowicie:
Wiktor Gomulicki
Wspomnienia niebieskiego mundurka
237
ad primum, włóczący się nocą po cmentarzu mógł był łatwo z
przestrachu zapaść w ciężką chorobę;
ad secundum, przepływający rzekę w miejscu niebezpiecznym
mógł był łatwo utonąć, pozostawiając w rozpaczy rodziców swych
i rodzeństwo;
ad tertium, skaczący z huśtawki mógł był uczynić się na całe
życie kaleką.
W tym miejscu mówcy przyjść musiały na myśl zarzuty, jakie
spotkać go mogły ze strony słuchaczów. Uprzedzając je objaśnia:
- Dziwić się może kto będzie, żem wiedząc o tym, na nierozsądne
próby pozwolił. Wyznaję otwarcie, żem nie brał ich na serio.
Niech to nikogo nie obraża, ale nie przypuszczałem, żeby w naszej
pięcioklasówce, z której ukończenia jestem tak dumny, mogli znaleźć
się ludzie zdolni do podobnego... no, do podobnego - żakostwa.
Szmer przeszedł po zgromadzeniu. Jedni półgłośno chichoczą, inni
gniewnie pomrukujÄ….
- Uspokójcie się, panowie - podnosi głos mówca. - Honor szkoły
nie został stracony. Ocalił go - Sprężycki.
- Zuch Sprężycki! - wyrwał się ktoś.
- To jeszcze nie wiadomo... - mityguje go inny.
- Panowie! - grzmi Kuszkowski, dochodzÄ…c widocznie do
ostatecznego swej mowy zamknięcia - stawiam panom w tej
chwili pytanie zasadnicze: jak nazwać to, co uczynił ten wasz
schorowany, mizerny, wątły kolega? Czy można i czy godzi się
powiedzieć, że to było żakostwo, fanfaronada, wariacja?
Wiktor Gomulicki
Wspomnienia niebieskiego mundurka
238
- Co znowu!... Broń Boże!... Bynajmniej!... - przeczą energicznym
chórem głosy chłopięce.
- A czy zgodzilibyście się, panowie, nazwać to - bohaterstwem?
- Tak! tak!... Nie inaczej... To bohaterstwo!... Prawdziwe
bohaterstwo!... Bohaterskie bohaterstwo!...
- Zatem - kończy swą rzecz mówca - jeżeli dzieło samo
nazwaliśmy bohaterstwem, to jaka nazwa należy się jego twórcy?
W odpowiedzi chór krzyczy wrzaskliwie, lecz jednozgodnie:
- Bohater!!...
I zaraz potem odzywajÄ… siÄ™ oddzielne wykrzykniki:
- Sprężycki bohater!
- Hura Sprężycki!
- W górę Sprężyckiego!
Na próżno jednak oglądają się wszyscy za Sprężyckim. Ulotnił się
- zanim jeszcze panegiryk na jego cześć dobiegł do końca.
Do ulotnienia się "bohater" miał kilka ważnych powodów. Nie
najmniejszym był ten, że... spieszno mu było zagrać jak
najprędzej w kręgle, które dostał od ojca za promocję z nagrodą.
Wiktor Gomulicki
Wspomnienia niebieskiego mundurka
239
XVII. Nowy zwierzchnik
Od początku roku szkolnego wiedziano powszechnie, że surowy
inspektor - nazywany w owe czasy "rektorem" - został od
obowiązków swych usunięty i że pełni je tylko czasowo, czekając
na przybycie następcy.
O powodach usunięcia różne między chłopcami krążyły wieści...
Twierdzono przeważnie, że to była kara za zbytnią surowość.
JakiÅ› "knot" rozpieszczony przez matkÄ™, nigdy palcem przez
nikogo nie tknięty jedynaczek, po otrzymaniu z rozkazu
inspektora dwudziestu rózeg, miał ciężko rozchorować się...
podobno nawet umrzeć.
Osobistości "ofiary" nikt nie umiał dokładnie wskazać - sam
jednak fakt narodzenia się tej wieści i jej prawdopodobieństwa
był bardzo wymowny.
Być może zresztą, że sprawa przedstawiała się nierównie prościej.
Inspektor, człowiek stary już, mógł był lata swoje wysłużyć,
dostać emeryturę, ustąpić miejsca swego młodszemu...
Jedno było pewne: że żalu po sobie nie zostawiał.
Kto go miał żałować? i za co? Czy ci, których skazywał tak często
na hańbiącą chłostę lub na kozę, przeciągającą się nieraz do
czterech i pięciu godzin? Czy ci, dla których miał zawsze
namarszczone groźnie czoło, wysuniętą pogardliwie wargę, słowa
zimne, grube, oschłe, pełne pogróżek, przejmujące trwogą tych
nawet, co się do żadnej winy nie poczuwali?
Może jednak żal budził się w tych nielicznych wybrańcach losu,
którzy unikali szczęśliwie kar szkolnych i przed którymi
Wiktor Gomulicki
Wspomnienia niebieskiego mundurka
240
inspektor stawał jedynie jako rozdawca rzeczy dobrych: nagród i
pochwał?
I to nie!
Ten groźny zwierzchnik, tak pochopny do karania i dręczenia i
rozwijający w tym kierunku nadzwyczajną energię, stawał się
dziwnie ociężałym, gdy szło o sprawienie uczniowi przyjemności.
Zdawało się, że z tajoną niechęcią i tylko pod przymusem udziela
promocji i nagród, że gdyby to od niego wyłącznie zależało, ogół
uczniów zostałby na drugi rok w tej samej klasie, a po upływie
tego roku byłby wypędzony ze szkoły.
Niezawodnie myśli takich on nie miał - uczniom jednak zdawało
się, że je czytają w jego zawsze chmurnym obliczu, w oczach
patrzących ponuro spod brwi nasuniętych, w głosie basowym, do
grzmotu głuchego podobnym.
Gdy Sprężyckiego zapytano, czy wielką radość sprawiło mu
otrzymanie nagrody, odpowiedział:
- Nie, bo mi ją wręczył "Madej"...