Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Ich partytury bardzo się natomiast różnią. Partytury Lutosławskiego, który stał się
pionierem modernizmu, wyglądają atrakcyjnie, można powiedzieć niezwykle atrakcyjnie.
Panufnika, który pozostał w tym samym miejscu, prezentują się skromniej.
A ich muzyka? To każdy musi sam ocenić.
Niedawno na zamówienie Radia Białystok, z okazji jego pięćdziesięciolecia napisałem swój
utwór, który zatytułowałem Arbor Vitae, czyli drzewo życia. Oparłem go na dwóch harmoniach
kwartowej, czyli Bartokowskiej, i całotonowej, jaką stosował Debussy, dającej możliwość
pisania melodii.
Musnąłem też, ale tylko musnąłem, metodę minimalistyczną, eksponującą stały motyw.
Co o moim Arbor vitae powiedzą koledzy, zobaczymy. Ciekawiłoby mnie szczególnie zdanie
pana Tarasiewicza, któremu zadedykowałem swoją kompozycje.
Wzruszyłem się, przypominając sobie jak kiedyś on, dorosły już człowiek, poważnie
traktował mnie, kilkunastolatka. Serce mi skoczyło również, gdy niespodziewanie, zaraz po
napisaniu Arbor Vitae, przy okazji robienia porządków w mojej pracowni, odnalazłem wiele
dawnych swoich kompozycji, o których zupełnie zapomniałem, dyplomów, oficjalnych
zawiadomień o nagrodach, które mi przyznano tu i ówdzie.
Znalazłem też coś, co jest dla mnie skarbem list od Stefana Behra. „Epizody są wspaniałe -
proste a bogate, nowoczesne a żywe. To jeden z lepszych utworów współczesnych, jakie w ogóle
słyszałem. (...) doszedł rytm i drapieżność, i to jest najcenniejsza zdobycz. Wierzę w ciebie
i wiem, że choćby to był długodystansowy wysiłek, zdystansujesz nie tylko realnie, ale i w opinii
wiele nazwisk znanych obecnie i czołowych” napisał o mojej kompozycji.
Łza się w oku kręci... Dobrze, że od niedawna znów komponuję.
Maksymy Maksymiuka
Dążąc do perfekcji, szlifowałem i poprawiałem.
Teraz wiem, że niekiedy zabijałem to, co było walorem.
Koncert nie przestaje być koncertem, jeśli jest na nim tylko dwóch słuchaczy.
Wtedy gramy przecież dla najwierniejszych przyjaciół.
Kontynuacja, ale nie powtarzanie. Tylko to ma sens.
Precyzja w każdym takcie nie musi oznaczać precyzji całości.
Ankieta maksymalna
Sentencja, którą chętnie Pan powtarza...
Gdyby młodość wiedziała, a starość mogła. To pięknie brzmi po francusku: Si jeunesse
savoit, si vieilksse powoit!
Trudno Pan znosi...
Moniuszkę. I ostatnią sekwencję w Symfonii Góreckiego. Ale I i II
Czego by Pan nigdy nie zrobił?
A może bym zrobił?
Czego Pan odmówił?
Adaptacji utworów Chopina, Bacha i Mesjasza Haendla. To byłoby nakładanie gówna na
brylant.
Kogo pan podziwia?
Kilara. Myślę, że jego Orawa przejdzie do historii muzyki, a jednocześnie to jedyny
kompozytor, który z powodzeniem pisze także muzykę filmową. Zazdroszczę mu. Chciałbym też
móc jak Wojtek Kilar powiedzieć takim wspaniałym, wyciszonym, spokojnym głosem:
„Dziękuję, że mogę żyć”.
Największa satysfakcja...
Dwie różnego rodzaju. Pierwsza: zadyrygowanie na próbie utworu współczesnego
kompozytora francuskiego. Orkiestra miała z tym kłopot, pieniędzy nie było, więc zrobiłem to
gratis. Czułem się jak ojciec chrzestny. Druga: palnięcie w twarz oszusta, który nie zapłacił
orkiestrze za tournees. Dokładniej: ja palnąłem w twarz menedżerkę, ona jego. Tak się
umówiliśmy, słusznie zakładając, że kobiecie nie odda.
Ideał kobiety...
Wysoka, chuda, bez piersi. Dobrze, jak mało mówi. Takich wyborów dokonywałem
nieodmiennie.
Ulubiony zapach...
Zapach polskich snopków z dodatkiem krowich kup.
Zdziwiło Pana...
Że ludzie chcą płacić za obrazy Roya Lichtensteina miliony dolarów.
Czy kupił Pan dużo obrazów?
Sporo. Przy kupnie kierowałem się najczęściej wszystkimi względami poza artystycznymi.
Najpiękniejszy akt...
Egon Schiele malował wspaniale kobiece ciało. Czerwone usta i czerwona cipcia
w skróconym ciele to mogłoby być ohydne, u niego jest piękne. Nic dziwnego, że na pytanie: czy
Schiele jest zdolny, Klimt odpowiedział: za zdolny.
Utwór muzyczny do którego najczęściej” Pan powraca...
Wyspa umarłych Rachmaninowa.
Najpiękniejsze miasto...
Dwa. Jerozolima, bo Ziemia Święta i Eljat. Barcelona, bo architektura Gaudiego.
Najtrudniej Panu...