Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Pośredniczy ona pomiędzy głową koczującego ludu a ludem, pomiędzy kaganem (chanem) turańskim a jego ludami-pułkami, pomiędzy księciem czy królem...– Nic nie jest nigdy stuprocentowe – pokręcił głową...- Jesteś uzdrowicielką? Jondalar przyprowadził do domu uzdrowicielkę? - Donier omal się nie roześmiała, ale powstrzymała się i tylko pokręciła głową,...- Na mojej dyskrecji jednak ci zależy? I na tym, bym ostrożnie wybierała sobie przyjaciół? Skinął na potwierdzenie głową z wyrazem napięcia w twarzy...Nagle rozległy się głośne i podniecone okrzyki: - Oto on! Neron siedział wyprostowany w fotelu z kości słoniowej, a więc jego głowa już nie wspierała...Czy naprawdę mógł tego dokonać ze schowka? - Wszędzie mam przełączniki awaryjne! - obwieścił i wczepił dwa pazury w panel nad głową...Jakub zastanawia się z pochyloną głową, a Jezus patrzy na niego z uśmiechem...Zamknąłem na chwilę oczy, a potem wolno skinąłem głową...Na drugim piętrze głowa Ogira niemalże szorowała po suficie...Hock Seng kręci głową...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Nie tym razem. Mogę pana zapewnić, inspektorze, że to Bili zjadł ten przygnieciony creinet. Pamiętam, bo widziałem go na jego tacce, nie na Helen.
- Czy były dwie tacki? - zachęcał do mówienia Sloan.
- Tak. - Renville skinął głową. - Z sześcioma porcjami cremet na każdej. Bili podawał po swojej stronie stołu, a Helen po swojej. Z każdego końca stała salaterka z malinami i śmietaną, jeśli ktoś miał ochotę. Wszystko było doskonale przygotowane. Żadnego rozgardiaszu.
Teraz z kolei Sloan skinął potwierdzająco głową.
Nie było żadnego rozgardiaszu.
I wszystko było doskonale przygotowane.
.Ktoś dopilnował, aby Bili połknął potencjalnie śmiertelną dawkę rozpuszczalnego barbituranu, w obecności jedenastu innych osób, z których jedna była prawdopodobnie mordercą, choć i tego nie mogli być jeszcze pewni: Peter Miller Fent znajdował się też w pobliżu. Bardzo blisko, zwłaszcza w ostatni sobotni wieczór.
- Napoje - podsunął Sloan wykorzystując odpowiedni moment.
Renville zmarszczył czoło. - Bili nie wypił za dużo, nic podobnego.
- Panowie pili porto, o ile się nie mylę.
- Piliśmy rzeczywiście. - Zmarszczka zniknęła i twarz mu się rozjaśniła. - Wie pan, inspektorze, kiedy usłyszałem o biednym Billu, ucieszyło mnie, że ostatnią rzeczą, jaką pił, było to porto.
- Było takie dobre?
- Znakomite - zapewnił Renville z uznaniem. - Ojciec Billa odłożył beczułkę tego wina, kiedy Bili się urodził. Ładny stary angielski zwyczaj.
- Jak moczenie głowy niemowlęcia - wtrącił inteligentnie konstabl.
Renville mrugnął do niego. - W pewnym sensie, tak myślę. Nie pomaga, oczywiście, gdy dziecko się rodzi w złym roku.
- Naturalnie - z powagą przytaknął Sloan. - Możemy więc przyjąć, że pan Fent urodził się w dobrym roku?
- Profesor twierdzi, że był to ostatni dobry rok - Renvil-le uśmiechnął się - ale profesor jest już taki. Posunął się, wie pan, i ostatnio jest pesymistycznie usposobiony.
Sloan wiedział z doświadczenia, że te dwie rzeczy często idą w parze. - Który to był rok?
- Trzydziesty piąty - wyjaśnił Renville. - W rzeczywistości czterdziesty piąty był także dobrym rokiem, ale profesor nie chciał o tym słyszeć. Twierdził, że trzydziesty pierwszy był jeszcze lepszy. Stare dobre czasy i tak dalej.
- Tak pan uważa? - Jedynym rokiem - jedynym dniem, jakim się przejmowała Kitty, Kitty w gospodzie Pod Psem i Kuropatwą, był rok i dzień bieżący.
Bill powiedział, że to wino już wkrótce nie będzie się nadawało do picia
- Renville trzymał fajkę w zębach - ale muszę powiedzieć, że było bardzo dobre.
Tak samo dobre było, Sloan nie miał wątpliwości Pod Psem i Kuropatwą przy Railway Road. Co wieczór.
Tęgi przedsiębiorca westchnął. - Naprawdę wyjątkowa okazja.
- O czym panowie mówili?
Roześmiał się. - Może mi pan wierzyć lub nie, ale mówiliśmy o dawcach krwi. Doktor Washby chciał nas wszystkich wpisać na listę - z wyjątkiem Marchmonta. On już przedtem oddawał krew. Jakaś ekipa przyjeżdża w tym celu do naszego okręgu w przyszłym miesiącu...
- Też coś! - wykrzyknęła jego żona. - Myślałyśmy, że mówicie o nas.
- No, a wy - rzucił wyzwanie Renville - o czym mówiłyście?
- O dżemie.
- A więc...
Sloan wtrącił: - To porto... przypuszczam, że wszyscy panowie je pili?
- No myślę! - żachnął się Renville. - Na miłość boską, inspektorze, gdyby ktoś nie pił wina w Strontfield, byłby chyba szalony.
- Przepraszam - powiedział pokornie Sloan. Kitty, Kit-ty nigdy by o to nie zapytała.
Chciał im zadać jeszcze jedno pytanie. Czy ktoś z nich dwojga był w Strontfield u Helen Fent po śmierci Billa. . Obydwoje zaprzeczyli ruchem głowy.
- Ale, ale, chwileczkę. - Ursula wyciągnęła rękę. -Wiem, kto miał tam pójść. Marjorie Marchmont. Wczoraj wieczorem. Wspomniała, że chce iść do Strontfield odwiedzić Helen. Pamiętam, .bo powiedziała, że, jej zdaniem, ludzie czują się po pogrzebie tacy otępiali jak po weselu... -Przerwała na chwilę. - Nie wiem, czy to dobrze zrozumiałam?
- Tak, proszę pani. - Wszyscy w komisariacie pamiętali wieczorowe wykłady socjologii nadinspektora Wintera. I pogrzeb, i wesele to obrządki związane z przechodzeniem z jednego stanu w drugi.
- Naprawdę? - Ursula znów błądziła wzrokiem gdzieś daleko.
W kilka minut później Crosby wyprowadził wóz policyjny z podjazdu willi King's Tree na High Street. W tym momencie mały zielony samochód zwolnił bieg pokazując strzałką, że ma zamiar skręcić z High Street do domu
Renville'ów.