Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Pokazali to Eugene Burnstein i współpracownicy, stawiając ludzi przed takimi wyobrażonymi wyborami, jak "czy załatwić sprawę na mieście dziadkowi, czy ciotce", albo "czy z płonącego domu ratować kuzyna, czy wujka". Deklarowana skłonność do pomagania rosła wraz z pokrewieństwem, jednak ten wzrost był znacznie silniejszy dla decyzji typu "ży-cie-śmierć" niż dla codziennych przysług. Ponadto, gotowość niesienia pomocy w zupełnie inny sposób zależała od wieku potencjalnego jej odbiorcy, w sytuacji "życie-śmierć" i w sytuacji drobnej przysługi, jak przedstawia to rysunek 9.2. W przypadku codziennych przysług badani wyraźnie stosowali się do normy odpowiedzialności społecznej - deklarowali nasiloną gotowość pomagania najmłodszym i najstarszym, a więc tym, którzy nie mogą sami sobie pomóc i zdani są na innych. Zupełnie inaczej miała się sprawa w przy- 325
Rysunek 9.2. Deklarowana gotowość niesienia pomocy w sytuacjach dramatycznych (wybór życie-śmierć) i codziennych (drobne przysługi) w zależności od wieku odbiorcy pomocy
2,6 ¦
2,4
o
o
a.
'c o
a
5 o
1,4
1,2
2,8
•
""•- przysługi codzienne
-O- ratowanie życia
/
\
75 lat
rok
10 lat 18 lat 45 lat
wiek odbiorcy pomocy
Źródio: Bumstein, Crandall, Kiiayama (1994).
padku dramatycznej pomocy w przetrwaniu - badani tym bardziej byli skłonni pomagać odbiorcy (mniej lub bardziej z nimi spokrewnionemu), im był on młodszy; czyli im większa stawała się jego wartość rozrodcza, a więc - mówiąc najprościej - zdolność do przekazania własnych genów następnym pokoleniom (tutaj zresztą stwierdzono jeden wyjątek od reguły: dziesięciolatki mają większą wartość reprodukcyjną niż dzieci roczne, co nie znajdowało odzwierciedlenia w ocenach badanych). Warto dodać, że te i inne wzorce deklarowanej pomocy ujawniały się w takiej samej postaci u badanych amerykańskich i japońskich, choć te dwie kultury dość mocno się różnią.
Czy jednak nie prościej byłoby wyjaśniać związek pokrewieństwa z po-mocnością, pomijając geny i te nieestetyczne przeliczenia braci na kuzynów? Im bliższy krewny, tym częściej go spotykamy, lubimy go, odczuwając więź i bliskość emocjonalną, która sama w sobie jest przecież silnym wyznacznikiem pomocności. To oczywiście prawda, że osobom bliższym częściej pomagamy (o czym mowa nieco dalej), jednak hipoteza bliskości emocjonalnej nie jest sprzeczna z wyjaśnieniem ewolucyjnym. Prawdopodobnie jest tak, że pokrewieństwo jest odległą czy ostateczną przyczyną pomocności, podczas gdy bliskość emocjonalna jest przyczyną bliską i sta-
nowi przynajmniej częściowy mechanizm psychologiczny, na mocy którego pokrewieństwo nasila pomocność. Sugerują to wyniki badań, w których
0 deklarowanie pomocy różnym krewnym proszono badanych oceniających
też stopień emocjonalnej bliskości odczuwany w stosunku do każdego z krew
nych (Korchmaros, Kenny, 2001). Analizy pokazały, że zarówno pokre
wieństwo, jak i subiektywna bliskość emocjonalna silnie wpływały na skłon
ność do pomagania. Jednak kiedy ze związku pokrewieństwo-pomaganie
wyeliminowano za pomoc metod statystycznych wpływ wywierany przez
bliskość emocjonalną, związek ten zmalał o jedną trzecią, ale bynajmniej
nie zanikł. Pokrewieństwo wywiera więc znaczny wpływ na pomocność,
częściowo przez odczuwaną bliskość, a częściowo poza i ponad oddzia
ływaniem bliskości.
Podejście ewolucjonistyczne pozwala też wyjaśnić pewne złożone wzorce emocjonalnej bliskości między krewnymi. Np. zapewne większość z nas zauważyła, że babcie częściej zajmują się wnukami, jakie mają po córkach, niż po synach, a wnuki bardziej czują się związane z rodzicami swej matki niż ojca. Jest to dokładnie różnica, jakiej należy oczekiwać zważywszy problem niepewności ojcostwa - asymetrię polegającą na tym, że kobieta rodząca dziecko jest z pewnością jego matką, ale w przypadku ojca pewność jest mniejsza, przynajmniej w sensie czysto biologicznym. Zainspirowani ideą, że ta asymetria może się nasilać przez dwa pokolenia, Euler i Weitze! (1996) zapytali ponad 600 swoich niemieckich badanych, których obie babcie
1 obaj dziadkowie żyli, o ocenę, jak dalece każda z tych osób była dla nich
gekummert. Pojęcie to oznacza w języku niemieckim równocześnie opiekuń
czość oraz emocjonalną lub intelektualną więź z opiekunem. Jak ilustruje
rys. 9.3, za najbardziej gekummerl była uważana matka matki, a więc ta
babcia, co do pokrewieństwa której nie było cienia wątpliwości w żadnym
pokoleniu. Najmniej gekummert był natomiast ojciec ojca (który mógł nie
być genetycznym ojcem swego syna i którego syn mógi nie być genetycznym
ojcem własnego dziecka, czyli wnuka biorącego udział w badaniu). Pośrodku
lokowali się ojciec matki (który mógł nie być genetycznym ojcem swej