Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Wprawdzie go sprzątnięto – czysta pościel i ręczniki, odkurzona
wykładzina ale nie zmieniało to faktu, że był zniszczony i od pokoleń zamieszkiwany przez palaczy.
– Joe?! – zawołała. Nikt nie odpowiedział.
Przeszła przez drugi pokój, gdzie z nosem w podręczniku siedział Lane, i skierowała się w
stronę drugich wewnętrznych drzwi. Kiedy je otworzyła, stanęła twarzą w twarz z mężem. Objął ją i
pocałował z całych sił.
– Mam nadzieję, że nie planujesz randki. – Oparła o niego wydatny brzuch. – Tanie motele i
obleśni biurokraci odbierają mi ochotę na seks.
Lane parsknął.
– La, la, la, wcale nie słucham, la, la, la, nie …
– Z nakazu blokady konta nici? – domyślił się Faroe.
– Nie wiedziałam, że urodziny sędziego są świętem państwowym – mruknęła.
– Tylko dla obleśnych biurokratów. – Pogłaskał ją po brzuchu i poczuł, że dziecko robi fikołki.
– Chodź. Rand i Kayla przyjechali.
– A obiad? – spytał Lane, nie podnosząc głowy znad książki.
– Dałem ci mój ostatni batonik – powiedział Faroe.
– Już go zjadłem.
– No to jeszcze kilka minut wytrzymasz.
Joe i Grace weszli przez otwarte drzwi przejściowe do trzeciego pokoju. Oficjalnie nie był
wynajęty, w zamian za co recepcjonistka dostała banknot pięćdziesięciodolarowy i obietnicę dwóch
kolejnych, jeśli tak pozostanie.
Nikt się nie odezwał, dopóki Faroe nie zamknął drzwi i nie przekręcił klucza w zamku.
– Śledzili cię federalni? – spytał Randa.
– Nawet jeśli tak, to ich nie widziałem.
– Więc raczej za tobą nie jechali.
Grace podeszła do krzesła, usiadła i westchnęła.
– Zostawiliśmy ekipę telewizyjną w kurorcie, żeby zatrzymać tam większość tajniaków. Oparła
nogi na poprzypalanej papierosami ławie. – Wytłumacz mi, po co nam trzy pokoje.
– To prosty sposób na wykiwanie śledzących – wyjaśnił Faroe. Zdjął żonie buty, usiadł na
podłodze i zaczął masować jej stopy. – Widzieli, jak wchodzisz do dwieście trzy, więc pewnie będą
obserwować ten pokój, żeby ustalić, z kim się tam spotykasz. A my tymczasem przez cały dzień
będziemy wchodzić i wychodzić z dwieście siedem, na co nigdy nie wpadną. Przynajmniej taką mam
nadzieję.
– Nadzieja się przydaje. – Grace ziewnęła. – Tylko ona powstrzymuje mnie od tego, żeby
chwycić kogoś za jaja i ścisnąć tak, żeby oczy wylazły mu na wierzch.
– Obleśni biurokraci nie mają jaj – powiedział Faroe.
– Cicho, nie psuj moich fantazji. – Grace spojrzała na Randa. – Joe już mi opowiedział o
waszym spotkaniu z Foleyem. Chcesz coś dodać?
– Ogólnie nic się nie zmieniło – powiedział Rand. – Bertone robi wszystko, żeby ruszyć
pieniądze z konta, ale dopóki tylko Kayla zna hasło, są równie bezpieczne, jak byłyby dzięki nakazowi
blokady konta.
– Niezupełnie – wtrąciła Kayla. – Są bezpieczne z punktu widzenia dostępu ze zdalnego
portalu, ale jeżeli Steve Foley pojedzie do biura, może zastąpić moje hasło swoim. O ile na to wpadnie.
– A myślisz, że wpadnie? – spytała Grace.
– To głąb komputerowy, ale w tej chwili jest pod dużą presją. – Kayla pokręciła głową. – Może
sam na to wpadnie albo załatwi sobie speca od komputerów, który mu w tym pomoże.
– Niedobrze – stwierdził Faroe.
Grace zaczęła się podnosić.
– Przycisnę tego asystenta. Musimy zdobyć nakaz jak najszybciej!
Faroe podał jej rękę. Wiedział równie dobrze jak ona, że szansa na zdobycie nakazu na czas
topnieje niczym lód w słońcu.
– A gdybym tak przelała pieniądze Bertone'a na moje konto? – zasugerowała Kayla.
– Zapomnij o tym – powiedział Rand. – To byłaby kradzież i miałabyś spore kłopoty, gdyby
wyszła na jaw.
Spojrzał na Faroe'a, a potem na Grace.
– Czy to jest oficjalna odpowiedź St. Kilda Consulting?