Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- Mam nadzieję, że ten przemytnik nie ulotni się
gdzieś bez śladu.
- W raporcie nie było żadnych szczegółów, ale w załączniku pojawiło się pytanie,
czy nie znamy kogoś, kto prowadzi interesy z Imperium i mógłby pożyczyć statek.
Ostatnia z ważniejszych osobistości skręciła w boczny korytarz, zostawiając je w
korytarzu same z całą rzeszą techników, pomocników, pracowników administracji i z
paroma mniej znaczącymi członkami rządu Nowej Republiki. Księżniczka obrzuciła
każdego z obecnych szybkim spojrzeniem i doszła do wniosku, że nie ma sensu dalej
odgrywać przedstawienia. Zerknąwszy na swą towarzyszkę, ponownie skinęła głową i
obie kobiety ruszyły w stronę wind sieciowych. Aby w należytej tajemnicy przeprowadzić
cały projekt, potrzebne im było miejsce, gdzie Ghent mógłby się rozłożyć ze swoim
sprzętem. Znaleźli taki kącik, studiując oryginalne plany pałacu. Było to zapasowe
pomieszczenie, używane niegdyś do przechowywania ogniw paliwowych, a teraz już od
wielu lat zamknięte i zaplombowane. Znajdowało się ono na piętrze dowodzenia,
pomiędzy działem zaopatrzenia wojska a centrum dowodzenia myśliwców. Za pomocą
miecza świetlnego Leia wycięła z korytarza dla służb zaopatrzeniowych nowe wejście;
Bel Iblis pomógł im doprowadzić tam przewody zasilające i linie łączące z głównym
komputerem, a Ghent zainstalował swój program dekodujący. Mieli wszystko, czego
potrzebowali. Oprócz efektów. Kiedy obie kobiety dotarły do tej tajnej pracowni, Ghent
siedział na jedynym krześle, jakie znajdowało się w pomieszczeniu. Nogi położył na
brzegu biurka z urządzeniem dekodującym i w zamyśleniu patrzył przed siebie.
Zauważył pojawienie się gości dopiero wtedy, gdy Leia i Winter weszły już do środka i
zamknęły za sobą drzwi.
- Och... dzień dobry - powiedział, z głuchym łoskotem opuszczając nogi na podłogę.
- Proszę, nie tak głośno - upomniała go księżniczka, a na jej twarzy pojawił się
grymas niepokoju. Oficerowie pracujący po drugiej stronie cienkich ścian uznają
zapewne, że te dziwne hałasy dochodzą z przyległych biur. Ale ktoś w końcu może
nabrać podejrzeń. - Czy generał Bel Iblis już przyniósł najnowsze meldunki? - spytała.
- Tak, jakąś godzinę temu - potwierdził Ghent, mówiąc teraz ledwie słyszalnym
szeptem. - Właśnie skończyłem je rozszyfrowywać. Nacisnął jakiś klawisz i na ekranie
komputera wyświetliły się odkodowane wiadomości. Leia stanęła za krzesłem chłopaka
i zaczęła czytać.
Szczegóły
planowanych posunięć
wojskowych;
dosłowne
przekazy
rozmów
prowadzonych przez wysokiej rangi dyplomatów; najciekawsze fragmenty krążących po
pałacu plotek -jak zwykle Źródło Delta przekazało cały wachlarz informacji, od tych
najistotniejszych po zupełnie trywialne.
- To jedna z naszych rozmów - zauważyła Winter, wskazując ja kieś miejsce na
monitorze. Organa Solo odczytała wyszczególnioną wiadomość: niepotwierdzony raport
wywiadu z układu Bpfassh, sugerujący, iż „Chimerę" i jej statki wspomagające widziano
w pobliżu Anchoronu. To rzeczywiście był zapis jednej z prowadzonych przez nie
rozmów.
- Ile osób ją słyszało? - zwróciła się księżniczka do swej towarzyszki.
- Tylko czterdzieści siedem - odparła Winter i natychmiast zaczęła wertować notes
elektroniczny Ghenta. - To miało miejsce wczoraj po południu tuż przed trzecią,
podczas drugiej sesji Zgromadzenia; Wielki Korytarz był wtedy dosyć pusty. Leia
skinęła głową i ponownie odwróciła się do monitora. Zanim jej towarzyszka sporządziła
listę świadków tej rozmowy, Organa Solo zidentyfikowała jeszcze dwie spreparowane
przez nie wiadomości. Nim Winter zdołała się z nimi uporać, Leia znalazła pięć
kolejnych. Winter wręczyła Ghent'owi pierwsze trzy listy i zajęła się przygotowywaniem
następnych.
- To już chyba wszystko - stwierdziła księżniczka. - Przepuśćmy te dane przez ten
twój program testujący.
135
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
- Dobra. - Chłopak odwrócił się do swojej konsoli, jeszcze raz zerknąwszy przedtem
z podziwem na Winter. Już trzeci dzień realizowali swoje zadanie, a wciąż nie mógł
zrozumieć, jak to możliwe, że ta kobieta pamięta każdy szczegół ze wszystkich
pięćdziesięciu jednominutowych rozmów. - Dobra, zobaczmy, co tu mamy. Korelacje...
w porządku. Uzyskaliśmy dwieście dwadzieścia siedem możliwości. Wygląda na to, że
są to głównie technicy i pracownicy administracji. Ale jest też garstka dyplomatów z
innych planet.
- Jest mało prawdopodobne, by któraś z tych osób miała dostęp do wszystkich