Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Panna Helenka była znakomitą kucharką. Uwzględniając fakt, że zaczęła przyrządzać
posiłek dopiero po przyjściu z pracy, to jest po piętnastej, obiad okazał się znakomity, a
nawet określiłbym go - wykwintny. Z prawdziwą melancholią pomyślałem o nędznych
obiadkach w stołówce ministerialnej.
Urzeczony smakowitością obiadu, popełniłem okropny błąd, zapomniałem bowiem, jak
bardzo panna Helenka pragnie upodobnić się do mężczyzny.
- Jest pani znakomitą gospodynią - stwierdziłem. - Świetnie pani gotuje, co się dziś
coraz rzadziej zdarza u kobiet. Mąż pani będzie miał dobrze prowadzony dom.
Na te słowa panna Dohnalowa aż poczerwieniała i ujęła się pod boki.
- Ach tak? Więc widzi mnie pan tylko w roli kury domowej?
45
- Ależ nie! Nie to miałem na myśli... - zacząłem się niezręcznie wycofywać.
- Niech pan nie zaprzecza! - zawołała oburzona. - Gdy tylko pana poznałam, od razu się
domyśliłam, że należy pan do mężczyzn, którzy z każdej kobiety chcieliby zrobić
kucharkę i sprzątaczkę. Nie, proszę pana. Ja się do tej roli nie nadaję! Uważam, że jestem
nie gorszym kustoszem od mężczyzny i rola gospodyni domowej wcale mi nie odpowiada.
Magister Skwarek przytaknął jej przypochlebnie:
- Ma pani rację, panno Helenko. Ja też jestem zwolennikiem prawdziwego
równouprawnienia kobiet.
- Mój przyszły mąż - rozwodziła się dalej panna Helenka - będzie obierał ziemniaki i
gotował obiady. Co drugi dzień. Na przemian ze mną. I będzie sprzątał mieszkanie oraz
niańczył dzieci. Co drugi dzień. Sprawiedliwie i równo.
- Tak, tak - przytakiwał magister Skwarek.
I oto poczułem, że w oczach panny Helenki stałem się nagle wrogiem numer jeden.
Pan Dohnal usiłował łagodzić naszą kłótnię:
- Przecież jedno drugiemu nie przeszkadza, Helenko. Można być kustoszem i dobrą
gospodynią.
W mojej obronie stanęła także Ludmiła:
- Nie lubię, kiedy mężczyzna kręci się po kuchni - stwierdziła ta bardzo młoda panienka
tonem starej i wytrawnej gospodyni.
- Cicho smarkata! - zgromiła ją Helenka. - Co ty możesz wiedzieć o tych sprawach?
Właśnie przez takie jak ty, Ruch Wyzwolenia Kobiet na całym świecie nie może odnieść
pełnego sukcesu.
Na szczęście przerwaliśmy tę dyskusję, bo nadeszła pora, aby odczytać nasze kartki.
Wzięła je do ręki panna Helenka i zaczęła tonem konferansjera z turnieju telewizyjnego.
- Państwo pozwolą, że podam wyniki konkursu. Na początku pan magister Skwarek.
Napisał on na swej kartce: „Blaszka jest połówką talizmanu szczęścia”. Pan Tomasz zaś
wyjaśnił: „Blaszka jest połówką kwadratu magicznego Jowisza”.
- O, są pewne różnice! - zawołała Ludmiła. - Pan Tomasz mówi o kwadracie
magicznym Jowisza, a pan Skwarek o talizmanie szczęścia...
Zabrałem głos:
- Kwadrat magiczny Jowisza to nic innego, jak właśnie talizman szczęścia. Sporządzano
go bowiem po to, aby przynosił szczęście, przede wszystkim w grach.
- Pan zna się na talizmanach, panie Tomaszu? - zainteresowała się Ludmiła. -
Chciałabym bardzo wiedzieć, czy istnieje talizman, który pozwala uniknąć dwójki w
szkole?
- Jest - odparł Dohnal. - Wystarczy dobrze się uczyć.
- Och, papo. Ja żartuję. Żaden rozsądny człowiek nie wierzy w talizmany.
- Naturalnie - przytaknął pan Skwarek. - Wszelkiego rodzaju talizmany i amulety to
bzdury, w które rozsądny człowiek nie wierzy.
- Owszem - zgodziłem się. - Ale mimo tego i w dzisiejszym świecie istnieje ogromna
produkcja i popyt na amulety i talizmany.
- Czyżby? - powątpiewał pan Skwarek.
- A tak - powiedziałem. - Przed wiekami, nie potrafiąc sobie wyjaśnić działania sił
przyrody, ludzie starali się pozyskać te tajemnicze siły na swoją korzyść poprzez
zdobywanie amuletów. Na przykład kły lub pazury dzikich zwierząt miały zapewnić
posiadaczowi właściwości drapieżnych zwierząt. Potem talizmany i amulety robiono ze
46
złota, srebra, z drogich kamieni, wiarę w talizmany powiązano z astrologią. Ale czas
amuletów nie zniknął nawet w dobie współczesnej i chyba nie zniknie nigdy, ponieważ
nigdy nie zdołamy z naszego życia wyeliminować złego lub dobrego przypadku, czyli, jak
to się mówi, zrządzenia losu. Czy dzisiejsze maskotki, które kupujemy i darowujemy, nie
są formą dawnych amuletów i talizmanów? Lotnicy zawieszają je w samolotach,
marynarze w kajutach, maskotki wieźli ze sobą nawet astronauci na księżyc. Czy to
jednak znaczy, że jesteśmy tak samo zabobonni, jak dawni ludzie? Oczywiście, nie. Młody
chłopiec, kupujący dziewczynie maskotkę, w zupełnie innym sensie myśli o jej
dobroczynnym dla niego działaniu. Po prostu pragnie, aby dziewczyna, ilekroć weźmie do
ręki maskotkę, pomyślała o nim. I podobnie przedstawia się wiara w magiczne działanie
pewnych cyfr. Dzielimy, mnożymy, pierwiastkujemy liczby nie dostrzegając w nich nic
magicznego. A jednak...
- A jednak?... - podchwyciła zaciekawiona Ludmiła.
- A jednak, jakąż popularnością cieszą się na całym świecie przeróżne gry liczbowe!
Wygrana w nich zależy od przypadkowego wyboru takich, a nie innych liczb. Przypadek,
rzecz jasna, można wkalkulować również w rachunek matematyczny, ale obejmuje zbyt
wielką ilość kombinacji. I dlatego rodzą się przeróżne „systemy liczbowe”. W kuponach
gier liczbowych podkreślamy cyfry, które uważamy dla siebie za szczęśliwe lub związane
z jakimś ważnym dla nas wydarzeniem. A czy nie jest to właśnie pozostałość wiary w
magię liczb?
- Tak, ma pan rację - przytaknęła panna Helenka. - Zgadzam się z panem, że nie
wyeliminowaliśmy z naszego życia ani amuletów, ani talizmanów. Przecież wczoraj
kupiłam dla pana magistra Skwarka małą laleczkę słowacką, też coś w rodzaju maskotki.
- Pan dużo wie o talizmanach - z zadowoleniem stwierdziła Ludmiła. - A czy istnieje na
przykład amulet miłości?
- Ludmiło! - zgromiła ją panna Helenka.
- Wiem, mam piętnaście lat i nie powinnam nawet mówić o miłości - uśmiechnęła się
złośliwie Ludmiła. - Pytam po prostu przez ciekawość.
- Owszem, istnieje kwadrat magiczny Wenery, który ma przynosić szczęście w miłości -
powiedziałem.
- Czy wypróbował pan już jego działanie? - zapytała ironicznie panna Helenka.
- Nie - odparłem pogodnie. - Ale w tej sytuacji, gdy mam do czynienia z tak piękną
kobietą i tak silną konkurencją - w tym momencie spojrzałem na Skwarka - kto wie, czy