Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Vogel obiecaÅ‚, że w jej przypadku wszystko bÄ™dzie wyglÄ…dać inaczej. Inne bÄ™dÄ… hasÅ‚a radiowe, inne ustalone spotkania, inne szyfry. Nawet jeÅ›li Anglicy dopadli i powiesili wszystkich niemiecÂkich szpiegów, żaden Å›lad nie doprowadzi do niej.
Catherine chciaÅ‚aby posiadać pewność siebie Vogla. SiedziaÅ‚ setki mil stÄ…d, odciÄ™ty od Wielkiej Brytanii kanaÅ‚em La Manche, poruszaÅ‚ siÄ™ na Å›lepo. Najmniejszy jego bÅ‚Ä…d może doprowadzić do jej aresztowania lub Å›mierci. Weźmy chociażby miejsce spotÂkania. Noc byÅ‚a lodowata; każdy bÅ‚Ä…kajÄ…cy siÄ™ bez celu po Hyde Parku automatycznie może wzbudzić podejrzenia. Idiotyczny bÅ‚Ä…d, zgoÅ‚a nie w stylu Vogla. Widocznie żyje pod ogromnÄ… presjÄ…. To zrozumiaÅ‚e. Szykuje siÄ™ inwazja, wszyscy o tym mówiÄ…. Pytanie tylko kiedy i gdzie.
Jeszcze z jednego powodu nie wyglÄ…daÅ‚a tego spotkania: baÅ‚a siÄ™ wciÄ…gniÄ™cia w grÄ™. PrzyzwyczaiÅ‚a siÄ™ do obecnego stanu rzeczy, może nawet za bardzo. Å»ycie nabraÅ‚o już pewnego rytmu i tempa. MiaÅ‚a swoje wygodne mieszkanie, pracÄ™ wolontariuszki, pieniÄ…dze Vogla, z których siÄ™ utrzymywaÅ‚a. Nie chciaÅ‚o jej siÄ™, już niemal u kresu wojny, narażać na niebezpieczeÅ„stwo. BynajÂmniej nie myÅ›laÅ‚a o sobie jako o niemieckiej patriotce. Przybrana tożsamość wydawaÅ‚a siÄ™ caÅ‚kiem bezpieczna. MogÅ‚a przeczekać wojnÄ™, a potem wrócić do Hiszpanii. Z powrotem znaleźć siÄ™ w wielkiej estancia u stóp gór. I z MariÄ….
Catherine skręciła do Hyde Parku. Odgłosy wieczornego szczytu w Kensingtonie zmieniły się w przyjemny szum.
Z dwóch powodów stawiła się na spotkanie.
Po pierwsze, ze względu na bezpieczeństwo ojca. Catherine nie zgłosiła się do Abwehry na szpiega, zmuszono ją do współpracy. Instrumentem nacisku Vogla stał się jej ojciec. Vogel jasno dał jej do zrozumienia, że jeśli nie zgodzi się pojechać do Anglii, ojcu stanie się krzywda. Będzie aresztowany, osadzony w obozie koncentracyjnym, a może nawet zabity. Jeśli teraz nie zgodzi się wypełnić zadania, życie jej ojca z pewnością zawiśnie na włosku.
Drugi powód był prostszy: czuła się rozpaczliwie samotna. Przez sześć lat egzystowała odcięta od wszystkiego, w izolacji. Normalnym agentom pozwalano korzystać z radia. Utrzymywali przynajmniej minimalną więź z Niemcami. Jej tymczasem nie pozwolono naprawie żaden kontakt. Zżerała ją ciekawość. Chciała porozmawiać z kimś od siebie. Chciała choć na chwilę wyzwolić się z narzuconej roli. Móc zapomnieć o Catherine Blake.
Boże, toż ja prawie już nie pamiętam swojego prawdziwego imienia — pomyślała.
Ostatecznie postanowiła jednak spotkać się z agentem.
SzÅ‚a brzegiem stawu, obserwujÄ…c kaczki, które polowaÅ‚y w wyÂkutych w lodzie przerÄ™blach, potem ruszyÅ‚a Å›cieżkÄ… w stronÄ™ drzew. GasÅ‚y już ostatnie promienie dnia; niebo pokryÅ‚o siÄ™ kobierÂcem mrugajÄ…cych gwiazd.
Przynajmniej jedna pozytywna strona zaciemnienia: nocą widać gwiazdy, nawet w samym środku West Endu — pomyślała.
Sięgnęła do torebki i dotknęła kolby swego automatycznego mauzera 6.35 z tłumikiem. Był na miejscu. Jeśli stanie się coś nieoczekiwanego, skorzysta z niego. Jedno sobie poprzysięgła: nigdy nie da się zaaresztować. Na samą myśl, że miałaby siedzieć zamknięta w jakimś cuchnącym angielskim więzieniu, robiło jej się niedobrze. Nocami nękały ją koszmary o własnej egzekucji. Widziała kpiące twarze Anglików, którzy patrzą, jak kat zakłada jej kaptur na głowę i zarzuca pętlę na szyję. Skorzysta ze swojej kapsułki z trucizną albo zginie w walce. Nigdy nie pozwoli im się tknąć.
MinÄ…Å‚ jÄ… amerykaÅ„ski żoÅ‚nierz. U jego ramienia uwiesiÅ‚a siÄ™ prostytutka, macaÅ‚a go w kroku i lizaÅ‚a w ucho. To byÅ‚ zwyczajny widok. Dziewczyny pracowaÅ‚y na Piccadilly. MaÅ‚o komu chciaÅ‚o siÄ™ trwonić pieniÄ…dze na pokój hotelowy. Robota przy Å›cianie, tak to nazywali żoÅ‚nierze. Dziewczyny po prostu prowadziÅ‚y klientów w jakieÅ› boczne uliczki czy do parku i podnosiÅ‚y spódnicÄ™. NieÂktóre, co bardziej naiwne, myÅ›laÅ‚y, że stojÄ…c nie zajdÄ… w ciążę.
Głupie Angieleczki — pomyślała Catherine.
Weszła między drzewa i czekała, aż pokaże się agent Vogla.
PopoÅ‚udniowy pociÄ…g z Hunstanton przyjechaÅ‚ na stacjÄ™ LiverÂpool Street z półgodzinnym opóźnieniem. Horst Neumann zabraÅ‚ swojÄ… skórzanÄ… torbÄ™ z pojemnika na bagaże i czekaÅ‚ w kolejce do wyjÅ›cia z wagonu. Na stacji panowaÅ‚ nieopisany chaos. Grupki znużonych podróżnych o nieprzytomnych twarzach i wyglÄ…dzie ofiar kataklizmu bÅ‚Ä…kaÅ‚y siÄ™ po poczekalni, czekajÄ…c na niewyobÂrażalnie spóźnione pociÄ…gi. Å»oÅ‚nierze spali, gdzie popadÅ‚o, z gÅ‚oÂwami na chlebakach. WÅ›ród tej ciżby krążyÅ‚o paru umundurowaÂnych funkcjonariuszy żandarmerii kolejowej, próbujÄ…c zaprowadzić jaki taki Å‚ad. Bagażowymi byÅ‚y kobiety. Neumann wkroczyÅ‚ na peron. Drobny, ruchliwy i bystry przeciskaÅ‚ siÄ™ przez gÄ™sty tÅ‚um.