Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
A raczej zastanawiaj¹c siê, jak by ona wygl¹da³a
po zdobyciu planety przez Thrawna – za pierwszym razem grozi³,
¿e to zrobi, lecz zabrak³o mu czasu, teraz móg³ dotrzymaæ s³owa.
Na takich radosnych rozmyœlaniach czas mija szybko, tote¿ zanim
siê obejrza³, podchodzi³ do l¹dowania obok znajomego kszta³tu
„Wild Karrde”.
– Wiêc kto to jest ten ca³y Jorj Car’das, którego mamy zna-
leŸæ? – Shada niespodziewanie przerwa³a milczenie.
Talon wyrwany z zamyœlenia wstrz¹sn¹³ siê mimo woli i wró-
ci³ do rzeczywistoœci.
– Ktoœ, kto zajmowa³ siê tym, czym ja siê zajmujê. Prawdo-
podobnie zreszt¹ nadal siê tym zajmuje.
– Ale nie konkurent?
– Rzeczywiœcie s³ucha³aœ uwa¿nie – pochwali³. – Tak na mar-
ginesie i z czystej ciekawoœci: gdzie siê schowa³aœ? Nie zauwa¿y-
³em ¿adnej kryjówki, w której móg³by siê zmieœciæ ktoœ wiêkszy
ni¿ Noghri.
– Na pod³odze miêdzy pos³aniem a œcian¹. Taka przestrzeñ
zawsze wygl¹da na mniejsz¹, ni¿ jest w rzeczywistoœci. Jeœli ten
Car’das nie by³ konkurentem, to kim by³?
– Uparta jesteœ – uœmiechn¹³ siê Karrde. – Lubiê to u wspó³-
pracowników.
314
– Czujê siê zaszczycona. Jeœli nie by³ konkurentem, to kim?
Drzwi pok³adu hangarowego przed dziobem airspeedera za-
czê³y siê otwieraæ.
– Zapytaj mnie o to, gdy bêdziemy dolatywali do uk³adu Exo-
cron – odpar³ Talon. – Zak³adaj¹c, ¿e dotrzemy tak daleko.
– I chcesz, ¿ebym ryzykowa³a ¿ycie z tak¹ dawk¹ informa-
cji? – parsknê³a.
– Nie musisz ze mn¹ lecieæ – powiedzia³ rzeczowo Talon. –
Jeœli chcesz zaraz wysi¹œæ, to jesteœ wolna.
– Dziêki za pozwolenie. Zostajê.
Wlecieli do hangaru, pojazd z lekkim szczêkiem znierucho-
mia³ w zaciskach i Talon wy³¹czy³ silniki.
– Jak chcesz. Tak z ciekawoœci: dlaczego rozsta³aœ siê z Maz-
zikiem?
Shada rozpiê³a pasy.
– Spytaj mnie o to, gdy bêdziemy odlatywali z uk³adu Exo-
cron – odpar³a. – Zak³adaj¹c jak wy¿ej.
I nie czekaj¹c na odpowiedŸ, wysiad³a.
– Jestem pewien, ¿e komuœ z nas siê uda – mrukn¹³ Karrde,
kiedy sz³a do wyjœcia.
Pytanie tylko, komu.
315
R O Z D Z I A £
!
Tym razem alarm og³oszono nie w po³owie deseru, ale w po-
³owie nocy.
Wedge poderwa³ siê, odruchowo szukaj¹c wy³¹cznika, który z³o-
œliwie gdzieœ siê schowa³, hukn¹³ o coœ kolanem i pod wp³ywem bólu
rozbudzi³ siê. Wy³¹cznika nie znalaz³, poniewa¿ nocowa³ w kabinie
swojego myœliwca, a kolano bola³o go od bezpoœredniego spotkania
z desk¹ rozdzielcz¹. Zgodnie z rozkazem Bel Iblisa, opartym zresz-
t¹ na przeczuciu, Eskadra Rogue spa³a w myœliwcach. S¹dz¹c po
wyciu alarmów, przeczucie okaza³o siê s³uszne.
Wy³¹czy³ alarm i w³¹czy³ modu³ ³¹cznoœci.
– Antilles – warkn¹³.
– Start alarmowy – odwarkn¹³ komandor Perris. – Dostaliœmy
wezwanie z Bothawui. Oficjalne i pe³ne przera¿enia.
– Piêknie – mrukn¹³ Wedge i odpali³ rozruszniki silników:
mo¿na by³o mieæ zaufanie do Bothan, ¿e schrzani¹ cz³owiekowi,
co tylko siê da. – Dobra, panowie. Wszyscy s³yszeli, wiêc nie za-
mierzam powtarzaæ. Start wed³ug numerków.
Odpowiedzia³ mu niesk³adny chór potwierdzeñ i wizg starte-
rów. A potem myœliwce zaczê³y kolejno startowaæ z Dyplomatycz-
nego L¹dowiska D’tai, gdzie parkowa³y. Jakiœ mechanik – w pó³-
mroku Wedge zaklasyfikowa³ go jako nale¿¹cego do rasy Trintie,
choæ nie by³ tego pewien – gna³ przez l¹dowisko i zawziêcie ge-
stykulowa³, najwyraŸniej obra¿ony nieautoryzowanym ha³asem.
Wedge zignorowa³ go i uniós³ maszynê na grawitatorach, zaczyna-
j¹c start.
316
– Co to niby ma byæ? – spyta³. – Kolejny szturm na Siedzibê Po³¹czonych Klanów?
– ¯adne takie – rozleg³ siê ponury g³os Perrisa. – Wed³ug Bo-
than do planety zbli¿a siê leresaiañska grupa uderzeniowa.
– Co siê zbli¿a?!
– Leresaiañska grupa uderzeniowa zbli¿ona sk³adem do spo-
rej floty. I nie pytaj mnie, o co konkretnie im chodzi.
– Ma³o wa¿ne – mrukn¹³ Trójka. – Namno¿y³o siê tyle pre-
tensji do Bothan, ¿e ka¿dy mo¿e sobie jak¹œ wybraæ.
– To siê nazywa nieuzasadniony optymizm – oceni³ Wedge,
czekaj¹c, a¿ eskadra ustawi siê w szyku przelotowym. – Perris,
gdzie stary?
– W drodze. C’taunmar i jej myœliwce typu A eskortuj¹ na
wszelki wypadek jego prom. Startujemy kilka minut po was, a wy
macie lecieæ natychmiast. Tak powiedzia³.
– A jak dolecimy, to co mamy zrobiæ? – zaciekawi³ siê Rogue
Piêæ. – Tylko przegoniæ czy od razu zestrzeliæ?