Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— Właściwie… — chłopiec aż się skurczył, zmuszony powiedzieć prawdę — właściwie… jedną czy dwie rzeczy napisałem, jak byłem...— Nimbus — powiedziałem poważnie — zwróć to zdjęcie...— Postanowiłem wreszcie dowiedzieć się — powiedział — co to są powtórne narodziny i uczestniczyć w nich...— Teraz powiedział pan coś interesującego — roześmiał się Faber — nie czytając nawet o tym...– Wejdź – powiedział Pentarn...Grace dała jej swój numer i dodała:- Proszę mu powiedzieć, że chce z nim mówić doktor Grace Mitowski i że zajmę mu tylko kilka minut...Petersburgu biegają Nosy albo Raskolnikowowie z siekierami!” — Mamy tu do czynienia z jakąś formą współdziałania — powiedział...Moss znowu jedzie? Mapa Judyty i jej dzieje, milczenie Arina, mówiące więcej, niż ktokolwiek chciałby powiedzieć na głos, wszystkie demony szalejące w myślach...— Lepiej nie — powiedziała krótko Ewa..."Poczekaj aż zobaczysz co tutaj zobaczyłem, " powiedział z zadowoleniem...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


- Dłubać dalej? Sędzia wyprostował się.
- A może zrób sobie przerwę... - zaczął, lecz w tym samym momencie uniósł rękę. - Ciii...
Tommy znieruchomiał.
- Ktoś tu idzie! - powiedział chłopiec. Poczuł się tak, jakby ktoś zrabował jego wiatr, i ogarnęła go złość.
Dobiegło ich skrzypnięcie drzwi i zbliżające się kroki.
- Pospiesz się! - ponaglił sędzia.
Tommy błyskawicznie oczyścił podłogę wokół siebie, zgarniając śmieci i drzazgi w kąt. Jednym susem znalazł się przy swoim łóżku i schował gwóźdź pod materac. Sędzia szybko wpasował metalową klamrę na miejsce. Usłysze­li, jak zatrzask u drzwi ustąpił, i obaj spojrzeli na drzwi. To był Bill Lewis, trzymający tacę z posiłkiem.
Sędzia poczuł ulgę. Wstał, kładąc rękę na ramieniu Tommy'ego, starając się uspokoić jego szybki oddech.
Nie zauważy, pomyślał. Olivia natychmiast dostrzegłaby po naszych oczach, że coś jest nie tak. Lewis nie jest jednak aż tak czujny.
- Niestety, znowu sandwicze. - Zażyłość, rosnąca z każdą godziną kon­taktu z więźniami, zabrzmiała nutką żartobliwości w głosie Lewisa. - Na twój, Tommy, dałem trochę więcej galaretki. Spróbuję wykombinować coś ciepłego na wieczór. Może uda mi się wyskoczyć po pizzę albo kurczaka. Co byście woleli?
- Pizzę - odparł Tommy bez namysłu, wciąż czując zamęt w głowie.
- Kurczaka - powiedział sędzia. Bill Lewis uśmiechnął się.
- Zobaczymy. - Postawił tacę obok nich.
Sędzia wziął sandwicza, z niechęcią patrząc na zimne plasterki masła arachidowego i galaretki, po czym odłożył go i sięgnął po kiełbaskę z majo­nezem. Następnie przesunął tacę do Tommy'ego, który z niechęcią strącił kawałek masła arachidowego i galaretkę z kanapki. Sędzia widział, jak chłopiec ugryzł kęs z rezerwą, patrząc jednocześnie na podłogę przy ścianie, gdzie przed chwilą pracowali. Przeszył go dreszcz strachu, ale szybko go zwalczył i pochylił się klepiąc wnuka po kolanie, próbował w ten sposób dyskretnie zająć uwagę chłopca. Zwrócił się do Lewisa z uśmiechem, myśląc jednocześnie: Wynoś się stąd! Lewis jednak rozsiadł się wygodnie na łóżku naprzeciwko więźniów. Cholera! - pomyślał sędzia. Zostaw nas samych! Zamiast tego jednak zapytał:
- Jak posuwają się sprawy? Lewis pokręcił przecząco głową.
- Ona udzieli wam informacji - odparł.
- A nie mógłbyś zdradzić nam co nieco? - poprosił sędzia.
- Słuchajcie, tu rządzi Olivia. To jej show i jak dotąd wszystko idzie zgodnie z tym, co sobie wyobrażała. Dlaczego miałbym spieprzyć jej interes?
- Przecież nikomu to nie zaszkodzi. Lewis wzruszył ramionami.
- Przepraszam, ale nie.
- Co w tym jest takiego? - nie ustępował sędzia. - Wszystko, o co pytam, to czy sprawy posuwają się do przodu. Chyba mógłbyś powiedzieć, czy tak, czy nie. Spójrz na nas. Tkwimy tu bez kontaktu z kimkolwiek, poza wami. Nie widzę, komu mógłby zaszkodzić fakt, że da się nam odrobinę nadziei.
- Przykro mi. Już powiedziałem, że nie. Proszę dać temu spokój. - Roze­jrzał się dokoła, jakby upewniając się, czy są sami, i wyszeptał: - Słuchajcie, ona mówi, że wszystko idzie jak trzeba, myślę, że zbliżamy się do końca. Ale to wszystko, co wiem, więc musicie się tym zadowolić.
Sędzia skinął głową.
- Wydaje mi się nie fair trzymać nas w tej ciemnicy tyle czasu, a zwłaszcza chłopca.
- Samo życie jest nie fair.
- Mówisz zupełnie jak ona, a przecież ty jesteś inny, prawda?
- Nie rozumiem.
- Co tu jest do rozumienia. Po prostu nie jesteś taki jak ona.
- Z całą pewnością jestem taki sam. Sędzia pokręcił głową przecząco.
- Jestem, jestem! - protestował Lewis. - Zawsze taki byłem, odkąd spotkaliśmy się.
- A kiedy to było?
- Dawno, w sześćdziesiątym piątym. Parę lat przed powstaniem Brygady Feniksa. Odtąd zawsze byliśmy razem. To jest solidarność, rozumiesz?
- Ale przecież ona poszła do więzienia.
- Jasne, a twoja córka i syn stali się bogaci. Ja musiałem przejść do podziemia.
- Na długo?
- Wciąż w nim jestem - odpowiedział Bill Lewis, jakby chełpliwie.
- No, ale... - zaczął sędzia, lecz w tej samej chwili zamilkł.
- Ale co?
- Nie, nie... Nic. Tyle że...
- Co?
- Że musiał być chyba jakiś moment, kiedy uznałeś, że już przestali cię szukać. Na nikogo nie polują przez całe życie.
- A jakże. Daj spokój, sędzio...
Lewis rozwalił się na łóżku. Wyglądało na to, że ma ochotę pogadać. Tommy patrzył na niego, skubiąc suchego, twardego sandwicza, z każdym kęsem trudniej mu było przełykać. Karuzela w głowie zdawała mu się zataczać szersze kręgi, za chwilę obejmie całe ciało. Nie teraz! - krzyknął w duchu. Spokój! Jednakże emocje już zaczęły nim miotać i czuł, że powoli lecz nieuchronnie odpływa w dal.