Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— Słowo „betoniarka” źle mi się kojarzy — westchnął chłopiec...- Ha, ha, ha! - W śmiechu Marcusa nie było ani odrobiny wesołości...— I ja, proszę pana, i moja żona mamy takie same odczucia, ale, mówiąc szczerze, byliśmy oboje bardzo przywiązani do sir Karola, a jego śmierć była dla nas...Andrews potarł opuszkiem kciuka szczeciniastą brodę i westch­nął:- Cholera, gdybyśmy tylko mieli tam kilku ludzi...dokonać poważnych zmian w sposobie myślenia - należałoby sprawić, by przywiązywano mniejszą wagę do intymności i wygód uzyskiwanych dzięki dobrym... CZĘŚĆ SZÓSTA ROZWINIĘCIERozdział ten stanowi dodatkowy komentarz, odnoszący się zarówno do jogi śnienia, jak i jogi snu, aby...Lelaine westchnęła współczująco zza swojej filiżanki...(30%), a także słownych komentarzy czątkowo zainteresowani nie są zaniepo-otoczenia na temat potrzeby obniżania kojeni tym faktem...- Co ty znowu bredzisz? Przywidzenia? Najlepiej idź do domu...Przywilej brzeski nie zosta przyjty wskutek oporu| W...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Spojrzenia, które napotykał Ansset, nie były już szydercze i pożądliwe, tylko przyjazne i łagodne. Nigdy się nie spodziewał, że zobaczy takie spojrzenia u tych szorstkich ludzi.
- Napijesz się wina, chłopcze? - zapytał z tyłu głos Mistrza, a Siłacz nalał. Ansset łyknął wina, potem zanurzył palec i strząsnął kroplę w powietrze wdzięcznym gestem, którego nauczył się w pałacu.
- Dziękuję - powiedział i oddał metalowy kubek z taką gracją, jakby odstawiał cenny kielich na dworskiej uczcie. Pochylił głowę, chociaż bolało go okazywanie tym ludziom szacunku, i zapytał:
- Czy mogę już odejść?
- Musisz odejść? Nie możesz jeszcze raz zaśpiewać? - Zupełnie jakby ludzie przy stole zapomnieli, że Ansset jest ich więźniem. A on odmówił, jakby miał prawo wyboru.
- Nie mogę śpiewać dwa razy. Nigdy nie śpiewani dwa razy. W każdym razie nie dla nich. A dla Mikala każda pieśń była inna, każda była nowa.
Więc zdjęli go ze stołu i silne ramiona Mistrza zaniosły go z powrotem do celi. Za zamkniętymi drzwiami Ansset rozluźnił Kontrolę leżąc na łóżku, pozwolił ciału na drżenie. Ostatnią piosenkę przed dzisiejszym występem śpiewał dla Mikala. Lekka, pogodna piosenka, a Mikal uśmiechnął się czułym, melancholijnym uśmiechem, który gościł na jego twarzy tylko wtedy, kiedy był sam ze swoim Słowikiem. I Ansset dotknął dłoni Mikala, i Mikal dotknął twarzy Ansseta, a potem Ansset wyszedł na spacer nad rzeką.
Ansset odpłynął w sen, myśląc o pieśniach w szarych oczach Mikala, nucąc o mocnych dłoniach, które rządziły całym imperium, a jednak umiały głaskać czoło pięknego dziecka i płakać nad smutną melodią. Ach, śpiewał Ansset w duszy, ach, płacz smutnych dłoni Mikala.
Rozdział 8
 
Ansset obudził się idąc ulicą.
- Z drogi, włóczęgo! - krzyknął szorstki głos z tyłu. Ansset uskoczył w lewo, a ciężarówka przemknęła obok jego prawego ramienia. KIEŁBASKI, krzyczał napis na skrzyni za plecami kierowcy.
Potem Anssetowi zakręciło się w głowie, kiedy uświadomił sobie, że nie jest już więźniem w celi i że jest całkowicie ubrany, chociaż nie w ubranie z Domu Pieśni. Żył, uwolnił się od prześladowców, ale ten krótki wybuch radości natychmiast został zwarzony przez dawne poczucie winy. Konflikt emocji i nagłe uczucie swobody okazały się zbyt przytłaczające dla chłopca; na zbyt długą chwilę zapomniał o oddychaniu, ciemniejąca ziemia usunęła się w bok, dotknęła go, uderzyła...
- Hej, chłopaku, co ci jest?
- Czy ten łobuz cię potrącił, chłopcze?
- Mam numer samochodu. Dostaniemy go!
- Cicho, dochodzi do siebie. Ansset otworzył oczy.
- Co to za miejsce? - zapytał. Ależ to Northet, odpowiedzieli.
- Jak daleko do pałacu? - zapytał Ansset, niejasno przypominając sobie, że słyszał o Northet jako o przedmieściu Hisper.
- Pałac? Jaki pałac?
- Pałac Mikala... muszę wrócić do Mikala... - Ansset próbował wstać, ale zakręciło mu się w głowie i prawie upadł. Podtrzymały go czyjeś ręce.
- Dzieciak jest naćpany i tyle.
- Pałac Mikala!
- To tylko sześćdziesiąt kilometrów, chłopcze, mam ich zawiadomić, żeby czekali na ciebie z kolacją?
Żart wywołał wybuch śmiechu, ale Ansset odzyskał już Kontrolę, odsunął cudze dłonie i stanął o własnych siłach. Narkotyk, który pozbawił go świadomości, prawie wyparował z jego organizmu.
- Znajdźcie mi policjanta - powiedział Ansset. - Mikal będzie chciał mnie natychmiast widzieć.
Niektórzy wciąż chichotali, ale inni spojrzeli uważnie na chłopca. Zauważyli, że mówił precyzyjnie, z akcentem spoza planety, że nie zachowywał się jak ulicznik.
- Kim jesteś, chłopcze? - zapytał ktoś.
- Jestem Ansset. Słowik Mikala.
Zobaczyli wtedy, że jego twarz rzeczywiście wyglądała jak na zdjęciach w gazetach. Połowa pobiegła szukać odpowiednich władz, a druga połowa została, żeby wpatrywać się w twarz Ans-seta, zaglądać w jego piękne oczy, wykorzystać do końca tę chwilę, o której będą opowiadać swoim dzieciom i wnukom. Widziałem na własne oczy Ansseta, Słowika Mikala, będą mówili, a kiedy dzieci zapytają: Jaki był ten Słowik?, oni odpowiedzą: Ach, był piękny, był najcenniejszym ze wszystkich skarbów Mikala Groźnego, najsłodsza twarz pod słońcem i pieśni, które mogły sprowadzić deszcz w upalny dzień albo wyczarować kwiaty spod śniegu.
Wyciągali ręce, a on dotykał ich dłoni i uśmiechał się do nich, i próbował odgadnąć, czego się po nim spodziewali - obojętności na ich podziw czy zakłopotania? Odczytywał pieśni w ich głosach, kiedy szeptali: „Słowik” i „Dziękuję”, i „Prześliczny”. I zdecydował, że chcieli Słowika pięknego i niedostępnego, pełnego wdzięku i godności, którego mogliby uwielbiać bez przeszkód.
- Dziękuję - mówił Ansset - dziękuję wam. Pomogliście mi wszyscy. Dziękuję.
Nadjechali policjanci, przepraszając wylewnie za brudny ślizgacz, jedyny na posterunku, i czy zechciałby zająć miejsce. Nie zabrali go na posterunek, tylko na rampę, gdzie czekał pałacowy śmigacz. Z pojazdu wyszedł szambelan.
- Tak, to on - powiedział do policjantów, a potem sięgnął po dłoń Ansseta. - Wszystko w porządku? - zapytał.
- Chyba tak - odparł Ansset, nagle zaniepokojony, że coś z nim nie jest w porządku. Wszedł do śmigacza, drzwi się zamknęły; podłoga jakby pchnęła go w górę i znalazł się w powietrzu, leciał do pałacu. Do Mikala.