Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Wyczuła bliżej nieokreślone podobieństwo — uczucie wcze­śniejszej znajomości - kiedy nawiązany został kontakt i prze­szył ją dreszcz grozy...oraz trzy aksamitne woreczki — jeden z suszonymi liśćmi laurowymi, drugi z kłującymi igłami cedrowymi oraz trzeci pełen ciężkiej soli...Tego samego wieczora wędrowny rękopis Szaleństwa Almayera został wypakowany i położony bez ostentacji na biurku w moim pokoju, w gościnnym pokoju, który —...Potem każdy po kolei zaglądał do środka, rozchy­lał płaszcze i — cóż, wszyscy, łącznie z Łucją, mogli sobie obejrzeć najzwyklejszą w świecie...Kiedy T’lion wrócił, przytrzymał Tai żeby mogła oprzeć dłonie na boku Golantha, unikając śladów po pazurach na prawej łopatce, które — gdyby były...— I ja, proszę pana, i moja żona mamy takie same odczucia, ale, mówiąc szczerze, byliśmy oboje bardzo przywiązani do sir Karola, a jego śmierć była dla nas...piknikiem nad Bugiem, który doprawdy nie miał nic wspólnego ani z dekoratorstwem, ani z anestezjologią — no, może o tyle miał, że za jego pomocą Idzia...— Idź więc, i to szybko! Coś mi zaczyna świtać we łbie! Pruski oficer w cywilnym ubraniu, szpieg Juareza i jeszcze dwaj inni, o których nic nie wiemy! To by był...Więc sarenka zaczęła opowiadać o sobie:— Mieszkałam sobie spokojnie w wielkim lesie z tamtej strony...„To tylko założenie, że on tam jest, tylko taka możliwość — mówił do siebie...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

. .
Na to on roześmiał się swym drobniuteńkim śmieszkiem, wstał, otworzył szufladę, wyjął z niej
portfel i odliczył mi jeden po drugim — niech się wam zdaje, że wcale ładną sumkę; a ja się też absolutnie nie leniłem i zgarnąłem tych kilka papierków — co jednak zdziałać może siła pieniądza —
i wsunąłem je hen głęboko do kieszeni. Chciałem mu przynajmniej rzec kilka cytatów i jakiś Mi-
drasz, co by mu to wszystko razem wyjaśniło, lecz on słuchał mnie akurat jak tego kocura i odezwał
się tak:
— To wam — powiada — starczy prawie aż do przybycia tam, aż nadto. A gdy przyjedziecie
na miejsce — mówi — i będziecie potrzebowali pieniędzy, napiszcie — powiada — list, to się wam
227
raz-dwa-trzy wyśle. A przypomnieć wam raz jeszcze o wyjeździe wszak nie potrzeba — prawi —
gdyż jesteście przecież Żydem posiadającym poczucie sprawiedliwości i uczciwości. . .
Tak mówi do mnie Pedocer, znaczy się, śmiejąc się przy tym drobniuteńko swym urywanym
chichotem, który włazi człowiekowi do samych kiszek. Wtem przyszła mi taka oto myśl do głowy:
„A może byś tak grzmotnął mu pieniądze w twarz i opowiedział historię o tym, że Tewji nie może
kupić za pieniądze i z Tewją nie mówi się o sprawiedliwości i uczciwości. . . ” Lecz zanim jeszcze zdążyłem otworzyć usta, ten już pociągnął za dzwonek, zawezwał Bejłkę i odezwał się do niej:
— Duszeńka, czy ty wiesz? Przecież twój ojciec nas porzuca. Wyprzedaje wszystko, co posiada,
i wyjeżdża raz-dwa-trzy do Palestyny. . .
„Sen śniłem i nie wiem, o czym” — czyli co mi się przyśniło tej nocy i tamtej nocy. . . Tak sobie
myślę, patrząc przy tym na moją Bejłkę. A ta — żeby to się nawet skrzywiła. Stoi jak ten pień, ani kropli krwi w twarzy, patrzy to na niego, to na mnie, znów na niego i znowu na mnie i choćby słowo wyrzekła! Ja patrząc na nią też milczę, czyli oboje, znaczy się, milczymy, jak w Psalmach piszą:
„Niechaj przywrze mój język — czyli odjęto mi dar mowy. W głowie mi się kręci, w skroniach wali
jak młotem, jak od zaczadzenia. „Od czego by to mogło być? — myślę sobie. — Od tego cyga-
ra widocznie, którym mnie Pedocer poczęstował?” Ale przecież on też pali takie cygaro, Pedocer
228
znaczy się! Pali i gada; usta mu się wcale nie zamykają, choć powieki opadają i chce mu się uciąć drzemkę. . .
— Jechać musicie — prawi — stąd do Odessy — powiada — kurierem, a z Odessy okrętem aż
do Jafy. A jechać morzem — mówi — najlepiej tylko teraz, ponieważ — powiada — później zaczną
się wichry, i śniegi, i burze i. . . i. . . i. . . — I gada bez przerwy, aż mu się język plącze, jak komuś, co chce spać. Ale nie przestawał paplać:
— A gdy będziecie — mówi — już gotowi do wyjazdu, zawiadomicie nas — powiada — a my
wyjdziemy — ciągnie dalej — oboje na stację pożegnać się z wami, bo kiedyż się znowuż zobaczy-
my?
Tak oto skończył swą gadaninę wielkim ziewnięciem, za przeproszeniem, wstał i odezwał się do
niej, do mojej Bejłki, znaczy się:
— Duszeńka, ty tu trochę — mówi — posiedzisz, a ja pójdę — powiada — i położę się na
chwilkę.
Jeszcześ nigdy tak dobrze nie postąpił jak teraz! Jak Żydem jestem! Teraz przynajmniej będę
miał na kim wyładować wszystko, co wezbrało w moim zgorzkniałym sercu! Tak sobie pomyślałem
mając zamiar wygarnąć mojej Bejłce wszystko, co mi przez ten cały poranek w duszy się nagroma-
dziło. . . A ona jak nie padnie mi na szyję, Bejłkie znaczy się, jak nie zacznie płakać, ale jak! Moje 229
córki, oby im dobrze było, mają wszystkie taką naturę: najpierw udają bohaterki, trzymają się, a jak przyjdzie co do czego, płaczą jak te brzeziny. Weźcie dla przykładu moją starszą córkę, Hodł znaczy się; małoż to ona wyczyniała w ostatniej chwili, zanim udała się na tułaczkę do zimnych krajów wraz z swym Perczykiem? Ale skąd, tamto było tylko drobnostką w porównaniu z tym! Tamta powinna
u tej w piecu palić!
Powiem wam szczerą prawdę: ja sam, jak mnie już nieco znacie, nie jestem człowiekiem skorym
do łez. Dobrze się napłakałem tylko raz jeden, gdy moja Gołde, ołow haszołem, leżała na ziemi, i jeszcze raz się szczerze popłakałem, kiedy Hodł pojechała do swego Perczyka, a ja pozostałem na
stacji, jak wielki dureń sam jeden z konikiem, no i jeszcze tam kilka razy przydarzyło mi się, że
się trochę, jak wy to powiadacie, rozkrochmaliłem. . . Ale poza tym nie przypominam sobie, żebym
miał zwyczaj płakać. Lecz teraz łzy Bejłki tak mnie za duszę chwyciły, iż nie mogłem powstrzymać