Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.2V7C20B8 wizowa2V9=||0 6 wojna; 5;8:0 VBG87=O=0 2V9=0 Wielka Wojna...i pracowa³ razem, ¿e czu³ w sobie obroty kó³, dyszenie maszyny, ca³y wysi³ek pracy, wielk¹, dzik¹ rozkosz lecenia bez pamiêci wskroÅ“ pustych zimowych pól i...Jak regu³a wymusza niechciane d³ugiWskazywa³em poprzednio, ¿e si³a zobowi¹zania do wzajemnoÅ“ci jest tak wielka, ¿e sk³oniæ nas mo¿e do ulegania...- Panie - powiedziaÅ‚ Aramis przedrzeźniajÄ…c Jussaca - z wielkÄ… przyjemnoÅ›ciÄ… skorzystalibyÅ›my z tego dwornego zaproszenia, gdyby to zależaÅ‚o od nas, ale,...kami a przed nim jeden z wielk¹ chor¹gwi¹, stanowi¹, orszak przyboczny, wraz z piskliw¹ muzyk¹...terenie Chin zakoñczy³a siê wielk¹ pora¿k¹ ruchu komunistycznego...byÅ‚a tak samo wielkÄ… niespodziankÄ… jak dla Silka...zamieniÅ‚ go w wielkÄ… kulÄ™ pulsujÄ…cych pÅ‚omieni...Duchy odetchnęły gÅ‚Ä™boko z wielkÄ… ulgÄ…...radziecka technika pozostawaÅ‚a daleko w tyle za brytyjskÄ… i amerykaÅ„skÄ…...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Nasze bomby tej samej mocy są cztery razy mniejsze... Ale niech pan pomyśli, ile czasu zabrało nam zbudowanie mechanizmu o takiej samej mocy i takich rozmiarach? - Lowell oderwał się od rysunków. - Dziesięć lat. Ci zrobili to w górskiej jaskini w pięć miesięcy. Prawda, doktorze Ryan, że świat idzie naprzód?
- Nie miałem pojęcia... Zawsze sobie wyobrażałem, że terrorystyczny ładunek jądrowy... Ale dlaczego zawiódł?
- Prawdopodobnie coś im nie wyszło z trytem. Nam też w latach pięćdziesiątych skisły dwie bomby, zakażone helem. Mało kto o tym wie. Nie mam lepszego wytłumaczenia. Musiałbym dokładniej przestudiować projekt, urządzić symulację komputerową, ale tak na oko, bombę zbudowali prawdziwi fachowcy. O, dziękuję. - Lowell wziął z rąk izraelskiego laboranta wydruk ze spektrometru, przyjrzał się i z niedowierzaniem, cichym głosem potwierdził:
- Savannah River, reaktor K, tysiąc dziewięćset sześćdziesiąty ósmy rok. Naprawdę doskonały rocznik.
- Ten sam materiał? Na pewno?
- Pewnie, że ten sam. Izraelczycy opisali mi tę zagubioną bombę i masę ładunku plutonowego. Oprócz tych okrawków, wszystko poszło tutaj - Lowell stuknął palcem w płachty rysunków. - Wszystko, co do grama. Mamy spokój.
Na jakiś czas - dodał jeszcze.
 
IdÄ…c za nawykiem z lat studiów na prawie i administracji, zastÄ™pca wicedyrektor FBI Dan Murray z zainteresowaniem przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ deba­cie. DziwiÅ‚ go trochÄ™ fakt, że zamiast sÄ™dziów biorÄ… w niej udziaÅ‚ kapÅ‚ani, ale co tam, najważniejsze, że rozprawa siÄ™ posuwa. Proces rzeczywiÅ›cie trwaÅ‚ zaledwie jeden dzieÅ„. Rozprawa byÅ‚a sprawiedliwa i odbyÅ‚a siÄ™ w podziwu godnym tempie. Wyrok też nie wzbudziÅ‚ sprzeciwu Murraya.
 
Również do Rijadu polecieli boeingiem ksiÄ™cia Alego, zostawiajÄ…c transportowiec z amerykaÅ„skiego lotnictwa w bazie w Beer Szewie. Wy­rok miaÅ‚ być wykonany w majestacie prawa, czyli bez poÅ›piechu. ZnalazÅ‚ siÄ™ wiÄ™c czas na modlitwÄ™ i pojednanie, tym bardziej, że nikt nie chciaÅ‚ sprawić wrażenia, iż traktuje skazaÅ„ców w specjalny sposób. DziÄ™ki temu wszyscy mieli czas posiedzieć i spokojnie pomyÅ›leć. Niespokojny byÅ‚ tylko Ryan; spotkaÅ‚a go bowiem kolejna niespodzianka, w postaci czÅ‚owieka, którego książę Ali przyprowadziÅ‚ do amerykaÅ„skiej kwatery.
- Jestem Mahmud Hadżi Daryei - przedstawiÅ‚ siÄ™ przybysz, bez po­trzeby, jako że Jack dobrze znaÅ‚ jego twarz z kartoteki w CIA. WiedziaÅ‚ również, iż ajatollah nie rozmawiaÅ‚ z Amerykaninem od czasów rzÄ…dów szacha Rezy Pahlawiego.
- Co mogę dla imama zrobić? - zapytał Jack Ryan. Tłumaczeniem zajął się książę Ali.
- Czy to prawda? Czy to prawda, co mi powiedziano? O to chciałem zapytać.
- Owszem, prawda.
- A dlaczego miaÅ‚bym panu wierzyć? - KapÅ‚an dobiegaÅ‚ siedemdzie­siÄ…tki, miaÅ‚ gÅ‚Ä™boko pooranÄ… twarz i gniewne, czarne oczy.
- W takim razie po co imam pyta?
- Nie pochwalam braku grzeczności.
- A ja nie pochwalam zamachów na amerykaÅ„skich obywateli - od­parÅ‚ Ryan.
- Nie miałem z tym nic wspólnego, o czym pan dobrze wie.
- Tak, teraz już wiem. Proszę odpowiedzieć na pytanie. Czy gdyby tamci zwrócili się do imama o pomoc, udzieliłby jej imam?
- Nie - padła odpowiedź Daryeiego.
- Dlaczego miałbym w to uwierzyć?
- Bo zbrodnia na tylu ludziach, nawet niewiernych, obraża Allacha.
- A poza tym - dodał Ryan - dobrze wiecie, jaka byłaby nasza reakcja.
- Oskarżacie mnie, że byłbym zdolny do takiego czynu?
- Wy sami oskarżacie nas co chwila o podobne sprawy. Jednak w tym wypadku omyliliście się.
- Pan mnie nienawidzi.
- Pewnie, że nie kocham - przyznał Jack bez ogródek. - Jest imam wrogiem mojego kraju, w przeszłości popierał imam tych, co mordowali moich współobywateli. Cieszyła imama śmierć ludzi, których nawet nie widział imam na oczy.
- Ale mimo to pan nie pozwolił prezydentowi mnie zgładzić.
- To nieścisła informacja. Nie pozwoliłem prezydentowi zniszczyć miasta.
- Dlaczego?
- Jeżeli rzeczywiście uważa się imam za naznaczonego przez Boga, takie pytanie po prostu nie przystoi.
- Ale pan należy do niewiernych!