ďťż
Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, Ĺźeby mĂłc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— Przeczytaj to — poleciła Anna...Potem kaĹźdy po kolei zaglądał do środka, rozchy­lał płaszcze i — cóş, wszyscy, łącznie z Łucją, mogli sobie obejrzeć najzwyklejszą w świecie...ani tym obojgu, ani niekochanemu synowi Jakubowi, który liczyłgodziny życia ojca, nie pozostawić zapisu, na który, jak uważał,oni wszyscy nie zasługiwali...Na widok pierwszego trolloka poleciało jakieś dwadzieścia strzał, najdalsza spadła sto krokĂłw przed szeregiem atakują­cych bestii...Gdy kobieta, ktĂłrą znał jako Jacqueline, wpychała go na pokład odrzutowca udającego się na terytorium Genomics, usłyszał, Ĺźe karta identyfikacyjna ma być...- Cały rodzaj ludzki - ciągnąłem - wszyscy, ktĂłrzy chcą, mogą od razu rozpocząć przygotowania...na pustynię czy uwięzić w Cortonie, jeśli juĹź nie potrafił polecić Gersendzie, by mniepo prostu otruła...W Neotenicznej Republice Kulturalnej Abelard Lindsay zszedł z pokładu ogromnego statku kosmicznego...Prawdę powiedziawszy, pozbyłbym się Kane'a ze statku rĂłwnie chętnie jak wszyscy...- Moglibyśmy polecieć na Kalamar i zasięgnąć w tej sprawie opinii rady...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Włazy zamknięte. Odpalam ładunki.
W momencie wybuchu nikt na statku nie odebrał żadnego odgłosu. Zastanowiło to Floyda. Oczekiwał jakiegoœ hałasu przenoszonego przez taœmy - napięte niczym stal - między obydwoma statkami. Wszystko jednak odbyło się zgodnie z planem: taœmy puœciły, „Leonów" zadrżał kilkakrotnie, jakby ktoœ delikatnie postukał w kadłub. Minutę póŸniej Wasilij włšczył silniki korekcyjne.
- Jesteœmy wolni! - krzyknšł. - Sasza, Maks, możecie się rozebrać. Wszyscy do łóżek. Zapłon za sto sekund.
243
Jowisz się oddalał. Za oknami ujrzeli nowy, dziwny kształt - długi, smukły kadłub „Discovery". Paliły się tam cišgle œwiatła nawigacyjne. „Discovery" odpływał w przeszłoœć. Nie było czasu na sentymentalne pożegnania: najpóŸniej za minutę włšczy się napęd „Le-onowa".
Floyd usłyszał pracę silników dopiero przy pełnej mocy. Zatkał uszy uciekajšc przed rykiem, który zdawał się wypełniać wszechœwiat. Projektanci „Leonowa" nie tracili materiału na wyciszenie kabin. Hałas jednak panował tylko przez kilka godzin całej podróży, która trwać miała latami. Floydowi wydawało się, że waży setki kilogramów. W rzeczywistoœci cišżenie osišgnęło wartoœć jednej czwartej normalnego.
Po kilku minutach „Discovery" zniknšł gdzieœ z boku, od czasu do czasu widzieli ostrzegawcze błyski lampy, aż wreszcie statek zginšł za horyzontem. „Kolejny raz okršżam Jowisza - mówił do siebie Floyd. - Tym razem jednak nabieramy szybkoœci, zamiast jš tracić". Spojrzał na Żenię, która przyciskała nos do okna obserwacyjnego. Ledwie było jš widać w ciemnoœciach. Czy ona też przypomina sobie w tej chwili ich pierwszy przelot obok Jowisza, kiedy to dzielili jego koję? Nie groziło im już spalenie - akurat tego może się nie obawiać. Żeniš była teraz innš osobš: stała się bardziej pewna siebie i wesoła. Ciekawe, czy dzięki Maksowi i wysiłkom Waltera?
Wyczuła, że Floyd na niš patrzy. Odwróciła głowę i uœmiechnęła się, wskazujšc za okno.
- Spójrz - krzyknęła mu wprost do ucha - Jowisz ma nowy księżyc!
„Co chce przez to powiedzieć?" - pytał sam siebie Floyd. - Jej angielski wcišż daleki jest od doskonałoœci, ale przecież nie mogła zrobić błędu w tak prostym zdaniu. Z pewnoœciš dobrze jš zrozumiałem, ale chwileczkę, pokazuje w dół, a nie do góry...
I nagle zdał sobie sprawę, że krajobraz pod nimi wyraŸnie się rozjaœnił. Rozróżniał nawet kolory: żółty, zielony, których przedtem nie było widać. Na jowiszowym nieboskłonie rozjarzyło się coœ jaœniejszego niż Europa.
Był to „Leonów", œwiecšcy silniej aniżeli Słońce w samo południe jowiszowego dnia. Teraz gdy opuszczali planetę, wywołali sztuczny œwit, wyrzucajšc z dysz statku stukilometrowy ogon rozjarzonej plazmy powstałej w napędzie Sacharowa. Œlad ten rozpływał się w próżni.
244
Wasilij przekazywał jakiœ komunikat, ale jego słowa zagłuszał ryk silników. Floyd spojrzał na zegarek: tak, to chyba teraz. Osišgnęli szybkoœć podróżnš. Jowiszowi już nie uda się ich zatrzymać.
Nagle tysišce kilometrów przed nimi pojawił się olbrzymi łuk œwiatła. Nadchodził prawdziwy œwit, pełen obietnic i nadziei jak tęcza nad Ziemiš. Po kilku sekundach Słońce wysunęło się zza horyzontu. Wspaniałe Słońce, do którego będš się zbliżać z każdym upływajšcym dniem.
Jeszcze kilka minut pracy silników i znajdš się na długiej drodze do domu. Floyd poczuł ogromnš ulgę. Prawa mechaniki gwiezdnej poprowadzš ich przez wewnętrzny Układ Słoneczny, splštane orbity asteroid, obok Marsa - aż na Ziemię. Nic nie może ich zatrzymać.
Uniesienie sprawiło, że zapomniał o tajemniczej czarnej plamie, powiększajšcej się wcišż na powierzchni Jowisza.
Rozdział czterdziesty dziewišty
Pożeracz œwiatów
Zobaczyli jš następnego ranka czasu pokładowego na dziennej stronie planety. Obszar, jaki zajmowała, był już znacznš częœciš powierzchni Jowisza. Nareszcie mieli doœć wolnego czasu, by zajšć się dokładniejszym badaniem tego zjawiska.
- Czy wiesz, co ona mi nasuwa na myœl? - spytała Katierina. -Wirusa atakujšcego komórkę. Wyglšda jak fagocyt wstrzeliwujšcy swój DNA w bakterię. Mnoży się i w efekcie niszczy żywiciela.
- Czy chcesz przez to powiedzieć - zapytała z niedowierzaniem Tania - że Zagadka zjada Jowisza?
- Z pewnoœciš tak to wyglšda.
- Nic dziwnego, że Jowisz ma się nie najlepiej. Ale wodór i hel nie sš nazbyt pożywne, a prócz nich w atmosferze tej planety prawie nie występujš inne pierwiastki. W każdym razie stanowiš tylko niewielki procent.
- Ale wynosi to kilka kwintylionów ton siarki, węgla, fosforu i innych różnoœci z dolnego końca tablicy Mendelejewa - wtršcił Sa-sza. - Pamiętajcie, że mówimy o technologii, która potrafi zrobić wszystko, co nie jest sprzeczne z prawami fizyki. Jeœli ma się wodór, czegóż więcej trzeba? Majšc odpowiedniš wiedzę, można z niego syntetyzować wszystkie pozostałe pierwiastki.