Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Viqi, idąc obok Denui Ku tuż za zwierzętami, wzdrygnęła się lekko...MASKA 21 ? KONRAD I nie obra¿ê niczym uczuĂŚ sÂąsiada, i oka bliŸniego nie obra¿ê - a nasycĂŞ serce moje i zmysÂły moje wszystkie nasycĂŞ...Ripley trzymała rękę na ramieniu, tam, gdzie wylądował stwór...2000 Philips Semiconductors handbook, full pagewidth Lo Jan w-cost stereo filter...Bullwinkle does, in fact, locate the magical derby...Spojrzałem na trupa...- ja mógłbym pani czytać, gdyby oczywiście pani chciała - zaoferowałem się skwapliwie, żałując natychmiast własnej zuchwałości i przekonany, że dla Klary...miał gruby plik dokumentów i czystą kartę pergaminu rozłożoną na wierzchu...116głębiającym się deficytem wody, a zwiększone wydzielanie aldosteronu przeciwdziała deficytowi sodu...- - zuje on j¸a do wierzchołka...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Stary Chodo zawsze spłaca swoje długi. Tyra razem zawdzięczał mi naprawdę dużo.
Zamknąłem drzwi za Blockiem, wyrzuciłem Chodo z głowy i pędem wróciłem do pokoju, żeby się dowiedzieć, co ten cholerny Chichotek kombinuje.
Jeszcze nie, Garrett. Dean!
Truposz nieczęsto sięgał umysłem poza granice swojego pokoju.
Pozbądź się tych zgag. Wyślij je do swoich siostrzenic. Mamy robotę.
- Jego siostrzenic? - Rzuciłem się w stronę pokoju Truposza. - Chcesz stworzyć potwory?
Dean ma pluton starych panien, wszystkie co do jednej główne kandydatki do Miss Udomowienia TunFaire. Doprowadzają go do rozpaczy. Właśnie dlatego zamustrował się jako stały domownik u mnie. '
- Możesz sobie wyobrazić to stado w pogoni za misją od Boga?
Dean ma dość rozumu, żeby uniknąć takiej ewentualności. Zanim wróci, powiem ci, co masz zrobić. Zacznij od początku, to znaczy od wydarzeń, które miały miejsce w domu Morleya. Ale najpierw przyprowadź do mnie panów Dotesa i Tharpe'a. Przyda się nam ich pomoc.
- „Nam” pewnie się przyda, ale jak „my” sobie mamy na nią pozwolić? Moja dola za śledzenie Warczącego Psa nie będzie wystarczająca...Kapitan Block zajmie się wydatkami. Powinieneś był uważać. Podałem mu niebotyczną cenę. Był tak zdesperowany, że ani mrugnął.
- Jeśli są tak przerażeni, jak on twierdzi, zbiorą dość forsy z łapówek, żeby nam zapłacić.
Właśnie. Otrzymaliśmy niezrównaną okazję. Jeśli chodzi o niego, pieniądze nie mają pochodzenia. Pieniądze nie śmierdzą, tylko ludzie, którzy nimi obracają. Zamierzam zabrać się do roboty z zapałem. Z moim zapałem, oczywiście.
- Czy dlatego tak się na to rzucasz? - Nie chciało mi się wierzyć.
Powiedzmy, że mam wrażenie, iż mój umysł zaczyna flaczeć i zwisać. Tak samo, jak pozwoliłeś, aby sflaczało i zwisło twoje ciało. Muszę wrócić do formy, nim będzie za późno. Nie jestem przygotowany do pogrążenia się w nicości.
Nicość. Odłożyłem to wyrażenie w miejsce, gdzie będę mógł je szybko znaleźć, kiedy zacznie gadać o stanie mojej nieśmiertelnej duszy.
To, co mówił, brzmiało nieźle. Ale nie wierzyłem. A on o tym wiedział. Nie pozwolił mi jednak drążyć tematu. Przyprowadź pana Tharpe 'a i pana Dotesa. Pan Tharpe nie chciał zostać przyprowadzony. Pozbył się Billie i zastąpił ją małą blondynką, która mogłaby być jej bliźniaczką. Nowość jeszcze się nie opatrzyła na tyle, żeby sam to zauważył. Chciał zostać w domu i się bawić.
- Daj spokój, Garrett. Jeszcze nawet nie jest ciemno.
- Co, pracujesz teraz tylko w nocy?
- Zaczyna mi to wchodzić w krew, przez te dziwaczne roboty dla Licksa.
- To tak jak dla mnie słońce. Pogadaj z Truposzem. Nie chcesz, to nie pracuj, nic się nie stanie. Wezmę kogoś innego. Może nie będzie tak dobry, ale sobie poradzę.
- Co się święci?
- Seryjny zabójca. Prawdziwy psychol. Jego Kościstość może ci wszystko opisać. Nie wiem dlaczego chce akurat ciebie. Właśnie zaczął pluć rozkazami jak fontanna.- Dobra, pogadam z nim. - Spojrzał na swoją przyjaciółkę, która prawie spaliła mnie śmiercionośnym spojrzeniem.
- Idę do Morleya - rzuciłem przez ramię i wyniosłem się, zanim kobietka wycięła mi na pniu swoje inicjały.
Dom Morleya był słabo zaludniony. Właśnie otworzyli. Jego klienci są jak gwiazdy, rzadko się pojawiają przed zmierzchem. Ci, którzy tu siedzieli, to tylko ranne gacki, próbujący wcześniej dorwać się do żarcia.
Nikt się nie podniecił, kiedy wszedłem. Nikt mnie nie znał. Gość za barem był nowy. Taki mały, chudy półelf jak Morley, piekielnie przystojny, ale za młody, żeby wiedzieć, co się z tym robi. Właśnie próbował wyhodować sobie wąsik.
To chyba jakaś epidemia.
- Chcę się widzieć z Morleyem - oznajmiłem. - Nazywam się Garrett. Powiedz, że chodzi o biznes i że stawka jest cholernie duża.
Dzieciak spojrzał mi prosto w oczy.
- Morley? A kto to jest Morley, do diabła? Nie znam żadnego Morleya.
Jeszcze jeden z tych przyjemniaczków.
- Synku, liczę się z tym, że jesteś tu nowy. Liczę się z tym, żeś młody i głupi i uważasz, że jesteś taki cwany. Ale kiedy skończę liczyć, wyciągnę cię zza baru i zacznę tak walić po ryju, że Morley zejdzie na dół, żeby sprawdzić, kto tak wrzeszczy. Ruszaj do tuby, ale już.
Nie miałem zbyt dużej widowni, ale zawsze coś. Gówniarz chciał mi pokazać. Szybko jak błyskawica podsunął mi pod nos brzytwę. Elfy mają aferę miłosną z ostrymi przedmiotami, zwłaszcza młodzież. Był tak przewidywalny, że wystawiłem moją łamigłówkę równie szybko, jak on brzytwę. Walnąłem go po kostkach. Wrzasnął jak nadepnięty kot Brzytwa pofrunęła po barze. Widzowie pomogli. A z kuchni wytoczyła się góra miecha na nogach faceta.
- Garrett, co się dzieje? - To był Sierżant, drugi ze starych pomagierów Morleya. Z tej samej serii fabrycznej co Kałuża.
- Chciałem rozmawiać ż Morleyem. Gówniarz wyciągnął brzytwę.
Sierżant pokręcił ze smutkiem głową.- No i po co ci to było, Karpiel? Facet chce się widzieć z Morleyem, dajesz głos i wołasz Morleya. Morley chce mieć takich kumpli, to jego broszka i jego buda.
- Karpiel? - zapytałem. A cóż to za imię? Nawet karzeł nie nazwałby swego dzieciaka Karpiel!
. - Tak go nazywamy, Garrett. Naprawdę ma na unię Narcisio. Krewniak Morleya. Syn jego siostry. Pewnie nie może sobie z nim poradzić. Morley przywiózł go tutaj, żeby trochę chłopaka naprostować. Tymczasem mały gadał do tuby głosowej wiodącej do biura Morleya.
Pokręciłem głową. Morley Dotes ma zamiar kogoś naprowadzić na wąską i prostą ścieżkę cnoty? Morley, którego prawdziwym zajęciem jest podrzynanie gardeł i łamanie kości, okazjonalne oszustwa, a nawet napady i włamania, jeśli stawka jest dość duża? Mój kumpel Morley?
Sierżant zaprezentował mi szeroki uśmiech.
- Wiem co myślisz. Ale znasz przecież Morleya.