Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— Co mam zrobić? — spytał, bez wahania oddając się w jej ręce...121{roman_onager_descr_short}Onager jest machin o ró|norodnych zastosowaniach - mo|e zosta u|yty do atakowania jednostek i fortyfikacji wroga miotanymi gBazami i pociskami zapalajcymiUroczystość nie trwała długo...na Frania, na Floriana, na słodkiego pieska i na mnie...Po kilku minutach Seth znalazł zakład Yosta...- Zdaje się, że ty również chcesz więcej Aristoi w swym życiu?- Tylko jednej...— Wierzę — rzekł, na pół przekonany...26 ByÂły to terminy, którymi okreœlaÂło siĂŞ suwerennoϾ greckiej polis...związanie całej rodziny człowieczej węzłami braterstwa, zupełne zrównanie jej członków wobec prawa i obowiązku, wygnanie z życia obłudy,...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

— Myślę, że warto spróbować. Nie sądzę, aby cokolwiek innego
mogło przywrócić mu zdrowie. Fleciku, chodź tutaj.
Dziewczynka wstała z płóciennej podłogi namiotu, na której siedziała ze
skrzyżowanymi nogami. Sparhawk bezwiednie zauważył, że jej bose stópki były poplamione trawą. Pomimo błota i panującej dookoła wilgoci, na nóżkach Flecika zawsze widać było te zielonkawe plamy. Mała cicho podeszła do Sephrenii i spojrzała na nią pytająco.
Sephrenia przemówiła do niej w nieznanym, styrickim dialekcie.
Flecik skinęła główką.
— Nic tu po was. — Sephrenia zwróciła się do Sparhawka i Ulatha. — W tej
chwili jedynie zawadzacie.
— Poczekamy na zewnątrz — powiedział Sparhawk, upokorzony nieco jej
tonem i sposobem, w jaki ich wyprosiła.
— Będę wam za to wdzięczna.
Obaj rycerze opuścili namiot.
— Potrafi być bardzo zasadnicza, prawda? — mruknął Ulath.
— Wtedy, gdy ma myśli zaprzątnięte czymś ważnym.
— Czy zawsze tak traktowała was, pandionitów?
— Tak. Zawsze.
Z namiotu dobiegł ich dźwięk fujarki Flecika. Melodia, choć nie była dokładnie taka sama, bardzo przypominała tę, którą dziewczynka uśpiła czujność szpiegów pod siedzibą zakonu w Cimmurze i żołnierzy w porcie Vardenais. Po chwili odezwała się Sephrenia, deklamując dźwięcznym głosem po styricku. Nagle namiot wypełnił się osobliwym, złocistym światłem.
— Nigdy nie słyszałem tego zaklęcia — przyznał Ulath.
— Uczą nas jedynie podstaw — rzekł Sparhawk — i nie zdajemy sobie nawet
sprawy, że poza tym istnieje całe królestwo styrickiej magii. Niektóre zaklęcia są za trudne, a inne zbyt niebezpieczne. — Odwrócił się i zawołał nieco głośniej: —
Talenie!
Młody złodziej wysunął głowę z jednego z namiotów.
— Co? — spytał obojętnie.
— Chodź tu. Chcę z tobą pomówić.
— Nie możesz zrobić tego w namiocie? Na zewnątrz jest mokro.
Sparhawk westchnął.
— Chodź tu, Talenie — powtórzył. — Nie dyskutuj za każdym razem, gdy cię
o coś poproszę.
122
Chłopiec wyszedł z namiotu mamrocząc coś pod nosem i ostrożnie zbliżył się do Sparhawka.
— Znowu napytałem sobie biedy?
— Nie, a przynajmniej ja nic o tym nie wiem. Powiedziałeś, że gospodarz, od którego kupiłeś wóz, nazywał się Wat?
— Tak.
— Jak daleko stąd do jego gospodarstwa?
— Kilka lig.
— Jak on wygląda?
— Patrzy każdym okiem w inną stronę. Jestem dzieckiem, dostojny panie,
a przynajmniej ludzie myślą, że nim jestem. Dorosłym wydaje się, że nie muszą dzieciom o niczym mówić. Odkryłem, że jeżeli rzeczywiście chcę coś wiedzieć, to muszę sam się tego dowiedzieć.
— Trafił w sedno, panie Sparhawku — mruknął Ulath.
— Idź po swój płaszcz — rzekł Sparhawk do chłopca. — Za chwilę pojedzie-
my złożyć wizytę temu drapiącemu się gospodarzowi.
Talen rozejrzał się po zalanym deszczem polu i westchnął.
Dobiegający z namiotu dźwięk fujarki urwał się nagle, a Sephrenia zakończyła swą recytację.
— Ciekawe, czy to dobry, czy zły znak — powiedział Ulath.
Czekali w napięciu. Po chwili czarodziejka wyjrzała na zewnątrz.
— Moi drodzy, chyba teraz będzie już wszystko dobrze. Wejdźcie i porozma-
wiajcie z nim. Nabiorę pewności, gdy usłyszę, jak odpowiada.
Tynian siedział wsparty na poduszce. Twarz nadal miał poszarzałą, ręce mu
drżały. Jego oczy jednak patrzyły rozumnie, chociaż wciąż wyzierał z nich strach.
— Jak się czujesz? — zapytał Sparhawk, starając się, by jego głos nie zdradzał
niepokoju.
— Jeżeli koniecznie chcesz znać prawdę, dostojny panie — Tynian uśmiech-
nął się słabo — to czuję się tak, jakby mnie przenicowano, a potem znowu wy-wrócono na prawą stronę. Czy udało wam się zabić tego potwora?
— Pan Sparhawk przepędził go swoją włócznią — odezwał się Ulath.
Tynian spojrzał z przerażeniem.
— A więc może powrócić?
— Nie — mruknął Ulath. — Zapadł się z powrotem do kurhanu i przysypał
ziemią.
— Dzięki Bogu! — Tynian odetchnął z ulgą.
— Powinieneś teraz zasnąć — powiedziała Sephrenia. — Porozmawiamy póź-
niej.
Tynian posłusznie się położył. Sephrenia przykryła go kocem, skinęła na Sparhawka i Ulatha i wyprowadziła ich na zewnątrz.
123
— Myślę, że wyzdrowieje — rzekła. — Od razu poczułam się lepiej, gdy ujrzałam jego uśmiech. To trochę potrwa, ale przynajmniej jest poprawa.
— Pojadę z Talenem do tego gospodarza — oznajmił Sparhawk. — Zdaje się,
że o nim właśnie mówił starzec w zajeździe. Może podsunie nam jakiś pomysł na to, dokąd mamy się teraz udać.