Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, ĹĽeby mĂłc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.W istocie otrzymujemy wynik, który ma nieoczekiwanie interesujące konsekwencje: pierwsze teorie - to znaczy pierwsze próbne rozwiązania problemów - i pierwsze problemy...Barclay zatem wbrew wszystkim i wszystkiemu broniĹ‚ uparcie do ostatniej chwili planu cofania siÄ™ na caĹ‚ej linii, planu, ktĂłry wysĹ‚awiaĹ‚ przed jednym z...– InĹĽynierowie Eesyana stworzyli podwĂłjnÄ… bramÄ™ – torus, ktĂłry w jednym kierunku funkcjonowaĹ‚ jako wejĹ›cie, a w odwrotnym jako wyjĹ›cie...Tego samego wieczora wÄ™drowny rÄ™kopis SzaleĹ„stwa Almayera zostaĹ‚ wypakowany i poĹ‚oĹĽony bez ostentacji na biurku w moim pokoju, w goĹ›cinnym pokoju, ktĂłry —...To byĹ‚o piÄ™kne, wspaniaĹ‚e - szczytowy moment w ĹĽyciu kaĹĽdego artylerzysty, moment, ktĂłry przeĹĽywaĹ‚ wciÄ…ĹĽ od nowa w marzeniach, na jawie i we Ĺ›nie, przez resztÄ™...Dobbs i Joe GĹ‚odomĂłr nie wchodzili w grÄ™, podobnie jak Orr, ktĂłry znowu majstrowaĹ‚ przy zaworze do piecyka, kiedy zgnÄ™­biony Yossarian przykuĹ›tykaĹ‚ do...Wszystkich pracownikĂłw przytrzymywaĹ‚a w pracy jedynie nadzieja otrzymania nowego, lub w miarÄ™ nowego sprzÄ™tu, ktĂłry pozwoliĹ‚by na prowadzenie normalnej...piknikiem nad Bugiem, ktĂłry doprawdy nie miaĹ‚ nic wspĂłlnego ani z dekoratorstwem, ani z anestezjologiÄ… — no, moĹĽe o tyle miaĹ‚, ĹĽe za jego pomocÄ… Idzia...— To miasto jest stracone dla ĹšwiatĹ‚oĹ›ci — warknÄ…Ĺ‚ ten, ktĂłry wyciÄ…gnÄ…Ĺ‚ miecz, po czym podniĂłsĹ‚ gĹ‚os, aby krzyknąć w stronÄ™...Rzeka symbolizująca to, co czyste i pierwotne, intryguje Frankę tak, jak światłość intrygowała demiurga, który dla kaprysu uwięził ją w materii...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

..
— Minęło kilka tygodni, odkąd rozmawialiśmy o klonowaniu, zagrożeniach, jakie
niesie biotechnologia, i problemach prawnych, jakie się z jej rozwojem wiążą; tymczasem
znalazł pan dosyć przerażające nowe fakty na ten temat.
214
— Wiadomość, którą przynosi „International Herald Tribune" z 8 lutego 2000 roku,
rzeczywiście nawet mnie mrówkami po grzbiecie przebiegła. Tytuł artykułu brzmi: Już wkrótce
będzie można kupować wyklonowane embriony ludzkie. Autorem jest Jeremy Rifkin, nazwisko
dosyć znane. Czytam w tym artykule, że ostatnio brytyjski urząd patentowy udzielił doktorowi
Wilmutowi z Roslyn Institute — to jest ten Wilmut od owcy Doiły — patentu na jego metodę
klonowania oraz na wszystkie istoty, które powstaną z tego klonowania. Patenty te zostały
niezwłocznie przejęte jako licencja przez korporację Geron, wielką kompanię z siedzibą w Kalifornii,
zajmującą się biotechnologią.
W szczegółach cała sprawa wygląda dosyć osobliwie. Patent bowiem obejmuje także
wszystkie dające się wyklonować embriony ludzkie aż do etapu blastocysty i określa je jako
wyłączną „własność intelektualną" patentującego. To jest nowość — nowość budząca dreszcz.
Teraz mała dygresja. Rozwój embrionu zaczyna się od jajeczka zapłodnionego plemnikiem,
potem powstaje morula, która jest pustą w środku kuleczką zbudowaną z jednej warstwy komórek,
potem przychodzi druga warstwa i morula zmienia się w blastulę. Blastula liczy sto czterdzieści
komórek, z których każda jest totipotentna, co oznacza, że można z niej wyhodować cały ustrój.
Wróćmy do artykułu Rifkina. Zauważa on, że po raz pierwszy w historii istota ludzka
wykreowana w procesie klonowania, w najwcześniejszej fazie swojego rozwoju, uznana została za
wynalazek w rozumieniu reguł rządzących udzielaniem patentów
215
przez odnośne biuro. Implikacje tego są głębokie — pisze autor — a ja dodam od siebie:
głębokie i przerażające.
W 1865 roku — przypomina dalej Rifkin — Stany Zjednoczone zlikwidowały niewolnictwo,
czyniąc tym samym nielegalnym posiadanie przez jakiegokolwiek człowieka innego człowieka na
własność. Obecnie Wielka Brytania otwarła wrota do nowej ery, w której rozwijająca się istota
ludzka w okresie między zapłodnieniem a narodzinami może zostać uznana za „własność
intelektualną". Niezależnie od tego, jak patrzeć na kwestię aborcji, każdy musi być zaszokowany
ideą, wedle której jakaś kompania może uzyskać prawo posiadania embrionów ludzkich jako
wynalazku. A przecież wynalazkiem jest jedynie metoda opracowana przez doktora Wilmuta!
Autor artykułu stawia szereg dramatycznych pytań. Co się stanie z wpajanym nam
przekonaniem o zasadniczej różnicy między żywymi istotami ludzkimi a nieożywionymi obiektami,
skoro jedne i drugie mogą być przez obowiązujące prawo uważane za rodzaj produktu? Jeżeli
embriony ludzkie rzeczywiście uznamy za ludzki wynalazek — jak wygląda nasz stosunek do Boga
jako kreatora? Co odpowiemy, gdy nasze potomstwo spyta kiedyś, skąd się biorą dzieci? Czy
mamy odpowiedzieć, że zostały one wymyślone albo wynalezione przez naukowców i stanowią
własność wielkich konsorcjów zajmujących się life science?
— Może te obawy są przesadne — jakoś nie wierzę, by tego rodzaju prawo dało się w
Wielkiej Brytanii utrzymać.
216
— Tu tkwi prawna subtelność, o której Rifkin nie wspomina, a z którą sam się jako pisarz
zetknąłem. Było tak: brytyjskie wydawnictwo Faber & Faber wydało jedną z moich książek. Od
kilku lat już jej wprawdzie nie wznawia, przedtem jednak udzieliło licencji Amerykanom. Dlatego też
podjęte przeze mnie kroki, by prawa do anglojęzycznego wydania do mnie wróciły, skoro Faber &
Faber ich nie realizuje, są bezskuteczne: na amerykańską licencję nie mają bowiem wpływu, a
przedstawiciele brytyjskiego wydawcy odpowiedzieli na moje monity, że nie wiedzą nawet, co się z
moją książką w Ameryce dzieje. Podobnie będzie, jak sądzę, z patentowaniem embrionów. Gdyby
nawet w tej chwili rząd brytyjski, pod wpływem jakichś ruchów politycznych czy religijnych,
udaremnił działanie wspomnianego orzeczenia w Wielkiej Brytanii, licencja udzielona amerykańskiej
kompanii pozostanie nienaruszona, ponieważ ustawodawstwo angielskie poza granice Wielkiej