Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Będziesz miał syna miłego, Trojanom on będzie królował,
Rychło zaś ród twój nie zginie, gdyż synom synowie się zrodzą.
Temu niech będzie na imię Ajnejas, z tego powodu, Że mnie ból —
aj! — przenika, żem łoże z śmiertelnym dzieliła.
200 Bogom najbardziej pokrewni, z postawy, a także z urody, Zawsze
z rodu waszego pochodzą mężowie, nie z innych. Wszak Ganimeda
jasnego przemądry porwał Kronida, Chłopca urodą olśniony, by z
nieśmiertelnymi przebywał, Oraz, by w Zeusa domostwie nalewał
napój niebianom,
205 Cud to widomy — teraz szacunku doznaje od bogów, K-tórym
nektar czerwony z krateru rozlewa złotego. Wielki smutek ogarnął
zaś serce Trosa; nie wiedział Dokąd mu syna miłego uniosła boska
wichura, Płakał więc nieustannie nad jego losem dni wszystkie.
210 Zeus się nad nim zlitował i dał mu w okupie za syna Chyże rumaki,
jakimi powożą tylko niebianie. Dał mu je w darze na własność, a
Hermes, zabójca Argosa, Bogów posłaniec, obwieścił wszystko z
Zeusa rozkazu:
Że nieśmiertelny będzie i młody, na równi z bogami,
215 Jego syn. Gdy ojciec wysłuchał Zeusowych wyroków,
Smutkiem się więcej nie trapił i serce wypełnił radością,
Zaraz końmi wiatronogimi ochoczo powożąc.
Tak też i Titonosa, co bogom podobny się zdawał, Eos
o tronie złocistym porwała z rodu waszego.
220 Poszła zaś prosić usilnie Kronidę ciemnochmurego,
w. 198 Eneasz — przyszły bohater Wergiliuszowej Eneidy. W oryginale gra
etymologiczna: imię Eneasz (Ajnejas) wiąże się z przymiotnikiem ajnbn — straszne
(dom. cierpienie, jakie czeka boginię z powodu kontaktu fizycznego ze
śmiertelnikiem).
w. 202 Ganimedes — por. objaśnienie do I Ody Olimpijskiej Pindara (w. 44).
w. 207 Tras — król Troi, ojciec Ganimedesa.
w. 218 Titonos — por. fr. 12 Tyrtajosa (w. 5).
Hymny homeryckie
By nieśmiertelnym uczynił kochanka i żyć mu dozwolił Wiecznie — Zeus
zaś się zgodził i spełnił wnet jej pragnienie. Boska Eos, dziecinna, w swym
sercu nie pomyślała, Aby poprosić o młodość dla niego i zgubną odegnać
225 Starość. Więc póki się cieszył rozkoszną młodością, dopóty Eos, córką
poranka, radował się, złototronną, Żyjąc na krańcach ziemi przy nurtach
Okeanosa. Kiedy jednakże siwymi pasmami jęły rozbłyskać Włosy na
pięknej głowie, a także na brodzie wspaniałej, 230 Wówczas Eos czcigodna
poczęła już stronić od łoża, Ale się nadal o niego troszczyła w swojej
komnacie, Żywiąc go tam ambrozją i dając mu szaty przepiękne. Kiedy
jednak starość poczęła dotkliwie go nękać, Tak, że nie mógł się dźwignąć,
ni ruszyć ręką, ni nogą, 235 Wtedy w jej sercu taka się myśl wydała
najlepszą:
W głębi go domu ukryła i drzwi wspaniałe zawarła. Głos jego stamtąd
dobiega, bez przerwy, chociaż już siły W ciele mu więcej nie staje, co
niegdyś było tak zwinne.
Nigdy nie chciałabym, żebyś za taką cenę wraz ze mną 240 Żył
wśród bogów po kres swych dni nieśmiertelny jak oni. Ach, gdybyś mógł na
zawsze zachować wdzięczną swą postać, Oraz urodę, a nadto i mężem
nazywać się moim, Wówczas nigdy by smutek nie zdołał otoczyć mi serca.
Jednak ciebie niedługo podobnie nielitościwa
Starość przygniecie, co z czasem na ludzkiej pojawia się drodze, 245
Zgubna i tak uciążliwa, obmierzła nawet i bogom.
Wiele ja wstydu doznam doprawdy wśród nieśmiertelnych' Z twego
powodu, wszak oni, bywało, sprytu mojego Oraz podstępów, którymi
zazwyczaj ich usidlałam,
250 Darząc wszystkich niebian miłością do niewiast śmiertelnych, Bali się,
jako że wszystkich zamysły me ujarzmiały. Teraz już usta me wszelkiej
wystrzegać będą się wzmianki O tym wśród niebian, ponieważ tak bardzo
sama zbłądziłam. Straszna to rzecz i haniebna, zboczyłam z drogi
rozsądku.
255 Syna poczęłam złączywszy się w łożu miłości z człowiekiem. Skoro zaś
pierwszy raz on wejrzy na słońca promienie, Będą go nimfy górskie, o
szatach powabnych, chowały, Które tutaj mieszkają na górze tej, wielkiej
i świętej, Nie należąc ani do bóstw nieśmiertelnych, ni ludzi.
500 Antologia
260 Czas ich życia jest długi, a żywią się boskim pokarmem, Piękny
korowód splatając z bogami puszczają się w tany. Z nimi zaś i
Sylenowie, i bystry zabójca Argosa Łączą się w grotach pełnych
uroku w miłosnym uścisku. Razem z nimi rodzą się jodły i dęby
strzeliste —
265 Ziemia, mężów karmiąca, na świat je wespół wydaje — Pięknie i bujnie
kwitnące wśród gór o szczytach wyniosłych Rosną wysmukłe i zwą się
gajami świętymi, przybytkiem Bogów. Nigdy śmiertelni żelazem ich nie
kaleczą. Ale kiedy zaiste nadchodzi kres ich żywota,
270 Najpierw pień ich wspaniały usycha w ziemi, a potem Kora im obumiera i w
dół opadają gałęzie. Wówczas też nimfy, ich dusze, uchodzą ze światła
krainy. One to syna mojego u siebie będą chowały. [Skoro zaś tylko osiągnie
urocze lata młodzieńcze,
275 Tutaj go przyprowadzą boginki i tobie pokażą.]
Ja zaś do ciebie — by wszystko, co mam na myśli, powiedzieć — Przyjdę
znów, gdy nadejdzie rok piąty, prowadząc ci syna. Skoro tylko go ujrzysz, tę
twoją latorośl, przed sobą, Będziesz się cieszył, bo bogom on zda się być
całkiem podobny;
280 Do smaganego wichrami Ilionu go zaraz powiedziesz. Kiedy jednak
ktoś z ludzi śmiertelnych ci zada pytanie, Jakaż matka tak miłym
obdarowała cię synem, Wówczas, pomny tego, co powiem, tak mu
odpowiesz:
Mówią, że nimfy o twarzy różanej jest to potomek,
285 Z tych, co mieszkają na tej oto górze porosłej lasami.
Gdybyś jednak zuchwale się chełpił i jął rozpowiadać, Żeś
Kyterei, pięknie wieńczonej, kosztował miłości, Zeus zagniewany