Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— A cóż ojciec? — Ba, w tym cała rzecz, że go nie zastał: wyjechał gdzieś na sześć dni, inaczej czyż Azamatowi udałoby się porwać siostrę?...Z całą stanowczością twierdzę, że z owego organu wywodzą się wszystkie czynności kobiety i wszystkie jej zachowania, które mogą przypominać uczucia u...Przez pierwsze sto metrów Moon tańczyła jak boja na fali, skupiała całą swą uwagę na bronieniu się przed zadeptaniem, potem ścisk zaczął się rozrzedzać...Pani Wanda dziwnie jakoś popatrzyła na niego, a potem na psa, który swoimi kaprysami dezorgani­zował całą robotę w domu...realnego życia; to wszakże, co istotne - bardzo jest od niego dalekie, gdyż nikt nigdy niewidział, aby cała ludność jakiegoś miasteczka porzucała swe...długo klęczała nieruchoma i spokojna, cała oblana cichą błogością, która, niby cień drzewa na kwiat więdnący z obecności jego na nią spływała...przebudzili się w łonach matek, mając w pamięci całą wiedzę przekazaną im przez przodków...społeczeństwie cała zewnętrzna władza jest umocowana zgodą jednostek...Niektórzy z polityków byli wyraźnie rozbawieni całą sytuacją...— Wystarczy deser i owoce, proszę pana — rzekł Piskor — dziś na obiad jest kasza z sosem...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Prom leciał z przyspie-
szeniem czterystu g, czyli wolniej od ścigającego, ale wystarczająco szybko, by znaleźć
się poza zasięgiem tak pościgu, jak i ostrzału. Jedynie wariat goniłby prom zamiast
frachtowca, a piraci, choć na pewno wściekli, iż wymknęła im się załoga, wariatami nie
byli. I na pewno przygotowali się na taką ewentualność i mieli na pokładzie całą zało-
gę pryzową.
Odchylił oparcie fotela i usiadł wygodniej — przez najbliższe pół godziny i tak nie
miał nic do roboty poza utwierdzaniem się w przekonaniu, że przeżyje dzięki ofercie
właściciela, którą miał w sejfie. Klaus Hauptman, do którego należał Bonaventure, wy-
posażył w podobne oferty wszystkie swoje statki latające w przestrzeni silezjańskiej.
Proponował w nich okup za każdego członka załogi, który wpadnie w ręce piratów. Su-
kowski znał go na tyle długo i dobrze, by mieć pewność, że choć jest to kawał aroganc-
kiego sukinsyna, to tej obietnicy z pewnością dotrzyma. Podobnie jak jego przodko-
wie, Klaus był lojalny wobec swych pracowników, jak długo ci pozostawali lojalni wo-
bec niego, a...
Dalsze rozmyślania przerwało mu niespodziewane przybycie na mostek windy. Ob-
rócił się wraz z fotelem i w otwierających się drzwiach zobaczył Chris Hurlman.
— Co ty tu robisz, do cholery?! — warknął rozwścieczony. — Wydałem ci, do diabła,
wyraźny rozkaz!
— Mam gdzieś twoje rozkazy — odparła spokojnie, maszerując do swojego stano-
wiska. — To nie jakaś zasrana Królewska Marynarka, a ty nie jesteś Edwardem Sagana-
mim!
— Nadal jestem kapitanem tego statku, do cholery! I chcę, żebyś się natychmiast wy-
niosła z jego pokładu!
5
— Szkoda — odparła uprzejmiej, siadając we własnym fotelu i nakładając słuchawkę
z mikrofonem. — Bo problem polega na tym, że potrafię walczyć zdecydowanie lepiej
i nie wiadomo, kto w efekcie może zostać zmuszony do opuszczenia statku... skipper.
— A co z załogą?! Miałaś przejąć nad nią dowództwo i jesteś za nią odpowiedzial-
na.
— Rzuciliśmy monetą z Gendą. Przegrał. Nie ma obaw: dostarczy ich żywych i zdro-
wych na Telemacha.
— Cholera, Chris, nie chcę, żebyś tu była! — głos Sukowskiego złagodniał. — Nie ma
powodu, dla którego miałabyś tu być i ryzykować, że cię zabiją... albo i gorzej.
Chris Hurlman spuściła na chwilę wzrok, po czym odwróciła się i spojrzała mu pro-
sto w oczy.
— Oboje mamy dokładnie te same powody, by ryzykować, a prędzej mnie piekło
pochłonie, nim pozwolę, by pan sam stawił czoło tej bandzie sukinsynów. Poza tym
— uśmiechnęła się złośliwie — taki stary pryk potrzebuje kogoś młodszego i wredniej-
szego jako opiekuna. Nie mówiąc już o tym, że Jane złoiłaby mi skórę, gdybym sobie tak
po prostu odleciała i zostawiła tu pana samego.
Sukowski otworzył usta i zamknął je, nie wydając żadnego dźwięku — coś go ści-
snęło za serce, ale zrozumiał powód tego złośliwego uśmieszku. Nie mógł jej zmusić, by
odleciała, bo rzeczywiście walczyła lepiej i potrafiła być znacznie wredniejsza od nie-
go, a sama nie zrobi tego w żadnym wypadku... Jakaś jego część była jej wdzięczna, de-
speracką wdzięcznością za to, że nie będzie musiał samotnie czekać i stawić czoła temu,
co miało nastąpić. Była to samolubna część i nienawidził jej, ale nic na to nie mógł po-
radzić. Podobnie jak na to, że Chris została i że nie odleci bez niego, a on nie mógł tak
po prostu odwrócić się i odejść od tego, co przez całe dorosłe życie było jego obowiąz-
kiem.
— No dobrze, niech to szlag trafi! — wymamrotał w końcu. — Jesteś buntowniczką
i idiotką i jeśli wyjdziemy z tego żywi, dopilnuję, żebyś nie dostała żadnego przydziału
na żaden statek Hauptmana. Ale nie widzę sposobu, by cię zmusić do słuchania poleceń,
skoro uparłaś się ignorować rozkazy swego kapitana.
— Oto głos rozsądku! — ucieszyła się prawie autentycznie.
Jeszcze przez chwilę przyglądała się ekranowi komputera, potem wstała i podeszła
do przymocowanego do ściany ekspresu do kawy. Nalała sobie kubek, wrzuciła weń
dwie kostki cukru i spojrzała na Sukowskiego pytająco.
— Kawy, skipper? — spytała łagodnie.
ROZDZIAŁ I
— Pan Hauptman, sir — zameldował adiutant, otwierając drzwi.
Sir omas Caparelli, Pierwszy Lord Przestrzeni Królewskiej Marynarki, wstał, do-
kładając starań, by uśmiechnąć się na powitanie gościa. Podejrzewał, że efekt nie wy-
padł przekonująco, ale obaj wiedzieli, że Klaus Hauptman nie należał do jego ulubień-
ców.