Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
– Co ona w nim widziała?
– Nie zapytałaś jej o to? – wtrąciłem.
– Tak, ale nie wprost, nie chciałam urazić jej uczuć. Zapytałam, co lubi u mężczyzn. Odrzekła, że najważniejszą rzeczą jest łagodność i tolerancja.
– Czy tak oceniała Rampa?
– Ja myślę, że on jest zwykłym wazeliniarzem.
– Czy dostanie jakieś pieniądze, gdyby coś się jej przytrafiło?
– Nie wiem.
– To łatwo stwierdzić. Jeśli nie pojawi się do rana, zajrzę do jej finansów. A tymczasem może natrafię na coś w jej pokoju.
– Dobrze. Nie myślisz jednak, że coś się jej przytrafiło?
– Nie, skądże. Nie trzeba dublować pracy policji i wypuszczać się na poszukiwania. Chociaż niczego nie można pozostawić bez sprawdzenia. Osobiście przejrzałem policyjną listę zaginionych osób i pojazdów. Jestem sceptykiem od urodzenia. Rolls-royce bardzo rzuca się w oczy. Jeśli to nie poskutkuje, możemy jej dane przekazać policji stanowej i federalnej, a nawet zamieścić ogłoszenia w gazetach. Z tym jednak należy zachować ostrożność.
– A co z McCloskeyem? – krzyknęła Melissa. – Wiesz o nim?
Milo skinął głową.
– To dlaczego nie pojedziesz... i go nie przyciśniesz? Zrobię to sama z Noelem, jak tylko zdobędę adres tego bandyty.
– To nie jest dobry pomysł. – Milo powtórzył to, co parę minut wcześniej powiedział Rampowi.
– A jednak to jest moja matka i zrobię tak, jak sama uważam.
– A czy twoja mama chciałaby widzieć cię w kostnicy?
Otworzyła usta i zamknęła je. Podniosła głowę.
– Próbujesz mnie nastraszyć?
– Tak.
– To ci się nie uda.
– Wielka szkoda. – Spojrzał na swój zegarek: – Zmarnowaliśmy już piętnaście minut. Chcesz tu stać, czy pracować?
– Oczywiście, że pracować – odparła.
– Gdzie jest jej pokój? – zapytał Milo.
– Tutaj. Proszę tędy. – Poprowadziła nas korytarzem.
Milo patrzył na nią i coś mruczał pod nosem. Dotarliśmy do drzwi, które były otwarte.
– To tutaj. Pokażę, gdzie co jest.
Milo wszedł do pokoju. Ja za nim.
Melissa minęła mnie i spojrzała prosto w oczy Mila.
– Jeszcze jedna rzecz.
– Co takiego?
– To ja ci płacę, więc traktuj mnie poważnie.
Rozdział szesnasty
Jeśli moja obecność przestanie ci odpowiadać, daj mi znać. A sprawę pieniędzy omów z ojczymem – oświadczył Milo. Wyjął notes i rozejrzał się po pokoju. Podszedł do szarej kanapy. Pomacał poduszki.
– To jest poczekalnia dla gości?
– Nie, to jej główny pokój – odparła Melissa. – Nie przyjmowała gości. Wnętrza zaprojektował mój ojciec. Posiadał dobry gust. Kiedyś było tu inaczej – elegancko, sporo mebli – ale ona kazała wszystko uprzątnąć i mamy dzisiejszy wystrój. Całość zamówiła z katalogu. Nie była szczególnie wymagająca. To jej ulubione miejsce – spędza tu większość czasu.
– Co robiła najczęściej?
– Bardzo dużo czyta. Uwielbia czytanie. Ćwiczy, przyrządy są dalej – wskazała na następny pokój.
Milo przystanął przy Cassat.
– Jak długo twoja matka ma ten obraz? – zapytałem.
– To prezent od ojca. Była wtedy w ciąży ze mną.
– Czy ma coś jeszcze tej malarki?
– Możliwe. Ojciec kolekcjonował grafiki Cassat. Są przechowywane na trzecim piętrze. Z dala od słońca. Tam nie ma okien.
– Tutaj też nie ma okien – zauważył Milo. – To jej nie przeszkadzało?
– Ona stwarza własną słoneczną aurę – rzekła Melissa.
– Aha. – Podszedł do szarej kanapy. Zdjął z niej poduszki i ułożył je z powrotem.
– Od jak dawna pokój jest urządzony w ten sposób? – zapytałem.
Oboje spojrzeli na mnie.
– Zwykła ciekawość – odparłem. – Łączę to ze zmianami, jakich doświadczyła ostatnimi czasy.