Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Tycho wskazał na kamerę, zabraną człowiekowi, który teraz spał snem sprawie-Wedge skinął głową. Próba była dość bezczelna, ale jeśli ludzie z Certami nie za-dliwego z guzem wielkości komunikatora na głowie, bezpiecznie ukryty pod schodami czną zbyt starannie analizować tego, co zobaczyli, powinna wystarczyć na dość długo, budynku mieszkalnego.
aby Wedge mógł z tego skorzystać.
Janko5
Janko5
129
Aaron Allston
X-Wingi IX – Myśliwce Adumaru
130
Piloci wykonali ten zapis kilka minut temu, stojąc przed łatwym do zidentyfiko-Zamki nie były jeszcze całkiem zniszczone, kiedy Wedge krzyknął: „Dwa!", prze-wania budynkiem opodal bazy. Hobbie trzymał kamerę jedną ręką, a wyrwany z na-chylił się na lewą stronę i zaczął oddawać strzał za strzałem, wyrywając kawałki nawierzchni ulicy kamień barwy cegły w drugiej. Czwarta sylwetka w oku kamery była wierzchni. Raz tylko niechętnie strzelił do młodego człowieka, który był zbyt odważny fałszywa -jej rolę odegrał płaszcz zawieszony na czubku miecza Tycha. Kiedy Janson lub zbyt głupi, aby wykazać się instynktem samozachowawczym. Starannie wycelował
skoczył, jego miecz dotknął kamienia z nawierzchni, co dało w wyniku rozbłysk suge-w transporter i wtedy strzał Wedge'a trafił go prosto w brzuch. Niefortunny strzelec rujący, że to osoba trzymająca kamerę została ranna.
zgiął się wpół i upadł na ulicę, śmiertelnie ranny.
Tłum musiał zobaczyć ten zapis. Z dwustu gardeł wydarł się ryk rozczarowania i Transporter uderzył w bramę i zadygotał cały, ale wrota ustąpiły. Pojazd przeje-wściekłości. W ciągu kilku sekund ruszyli przed siebie, kierując się ku transporterom chał poza ogrodzenie. Janson, Hobbie i Tycho nieustannie chronili tyły ogniem zapo-pilotów, a potem dalej. Wedge miał nadzieję, że będą próbowali osaczyć ich w okoli-rowym.
cach budynku, który posłużył za tło inscenizacji.
Jeden ze strażników wstał, podniósł ręce i pobiegł za transporterem.
- Przygotować się- polecił, otulając twarz szalowym kołnierzem.
- Zaczekajcie! Zaczekajcie!
W ciągu kilku sekund pierwsze szeregi tłumu znalazły się przy nich. Większość
- Jeszcze jeden wariat - mruknął Janson. - Zastrzelić?
przebiegła obok, ale jeden z mężczyzn, dysząc ciężko, wskazał mieczem na dom z
- Jeśli zastrzelimy każdego Adumarianina, który jest niespełna rozumu, to na pla-czerwonym farumme.
necie zabraknie z mieszkańców - rzekł Wedge. - Posłuchajmy, co ma nam do powie-
- Widziałyście ich? - zapytał.
dzenia.
Wedge skinął głową, pokazując palcem w tym samym kierunku. Za jego plecami Odrobinę zwolnił, pozwalając się dogonić strażnikowi.
rozległ się nagle przeraźliwy, wysoki krzyk. Wedge obejrzał się szybko, ale to Hobbie
- Przestańcie strzelać, panowie piloci - poprosił mężczyzna. - Proszę. Tu, na tere-wydawał wrzaski paniki, szarpiąc ubranie na piersi, jakby ogarnął go nagle zabójczy nie bazy lotniczej, jesteście bezpieczni, dopóki nie wzniesiecie się w powietrze.
strach. Wedge zamrugał, patrząc na ten pokaz gry aktorskiej i obejrzał się na ulicę.
Rzeczywiście, tłum przy bramie przestał strzelać do pilotów. Nikt też nie zamie-
- Nie bójcie się - uspokajał mężczyzna, który ich zaczepił. - Dopadniemy ich i rzał wedrzeć się do bazy. Niektórzy gniewnie kopali w mur, wykrzykując obelgi.
sprawimy, że będą cierpieć za każdy... - Toczący się ciągle transporter był już jednak Nagle rozległo się przerażające wycie w wysokiej tonacji, a jego natężenie wwier-zbyt daleko, aby usłyszeć dalsze słowa.
cało się w bębenki uszu Wedge'a. Z trudem oparł się pokusie, aby zakryć uszy dłońmi.
W chwilę potem piloci znaleźli się poza główną grupą żądnych krwi Adumarian.
- Co to takiego?
- Ładnie wrzeszczałeś, Hobbie - pochwalił Wedge.
- To informacja, że jesteście w bazie - wyjaśnił strażnik. - Teraz łowcy uliczni
- Często ćwiczę - odparł Hobbie ochrypłym głosem. - Za każdym razem, kiedy pójdą do domu, a napowietrzni dowiedzą się, że nadszedł czas spotkania. Wasze bla-Wes robi plany dla eskadry. Albo kiedy Korelianin dla nas gotuje.
de'y są w hangarze Lotnego Ostrza Pięknego Trupa.
Janson i Wedge spojrzeli na niego groźnie.
- Nieźle pasuje ta nazwa. - Wedge poklepał poręcz. - Wskakuj i pokaż nam drogę Wokół bramy pozostało już tylko około trzydziestu mężczyzn i kobiet. Większość do myśliwców.
wpatrywała się w kamery umieszczone na szczycie transpastalowych ścian, lecz parę osób wciąż obserwowało zbliżający się transporter. Poza bramą, również wzniesioną z Personel bazy w mundurach stał obok hangaru z kombinezonami, kaskami i rze-transpastali, stali dwaj strażnicy bazy w czarno-złotych mundurach.
czami osobistymi pilotów. Cztery blade'y-32 stały w gotowości. Były jaskrawoczerwo-
- Na „raz!" strzelać w zamki bramy - polecił Wedge. - Kiedy zobaczę, że się ne, a nie czarne.
otwierają, powiem „dwa!" To będzie znak na ogień zaporowy w kierunku tłumu. Nad
- Przejęte od pilotów z kraju Yedagon - wyjaśnił jeden z mechaników hangaru z głowami, póki sami nie zaczną strzelać. Zrozumiano?
lekkim żalem w głosie. - Pałac życzył sobie, aby zdeklarowani nieprzyjaciele wyglądali Cała trójka odpowiedziała twierdząco.
jak nieprzyjaciele.
W miarę jak się zbliżali, pierwsi obserwatorzy zaczęli wołać: „Widziałyście ich?",
- I ostra broń, mam nadzieję - wtrącił Wedge. - Nie żadne farby tym razem.
„Czy zabili kamerzystę?"