Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Alkoholik to człowiek chory. Jego zachowanie nie wynika z jego wyboru. To ta substancja chemiczna w jego organizmie dyktuje mu owo zachowanie To nie jest jego wybór. Przyjmowanie tej substancji nie jest jego wyborem. Nie jest też oznaką niskiego morale. Alkoholik czuje przymus, nad którym nie panuje. Nikt nie postanawia zostać alkoholikiem. Ktoś może postanowić wypić kieliszek. Jeżeli ten ktoś nie jest alkoholikiem, po pierwszym kieliszku ma jeszcze wybór: wypić czy nie wypić następny? Alkoholik nie ma takiego wyboru. Po pierwszym kieliszku zaczyna się przymus – i choć alkoholik może niekiedy kontrolować swoje picie – ostatecznie zwycięży przymus. Alkoholik będzie pił aż do momentu, gdy już nic więcej nie zdoła wypić.
Innym kluczowym słowem w tym twierdzeniu jest cierpienie. Alkoholik nie jest osobą szczęśliwą. Alkohol to środek hamujący – depresant. A więc niezależnie od prawdziwych czy wyimaginowanych powodów, na które alkoholik powołuje się, aby usprawiedliwić swoje picie, jest on przeważnie przygnębiony, choćby tylko w wyniku działania alkoholu. Pierwotne poczucie wolności, które pozwalało mu być duszą towarzystwa ustępuje, a przychodzi depresja. Jest to depresja emocjonalna, jeżeli jest zakłopotany swoim zachowaniem, i depresja o podłożu chemicznym wynikająca z natury alkoholu.
Jest wiele definicji alkoholizmu. Żadna z nich nie jest w pełni zadowalająca. Nie musimy znać ich wszystkich. Dobrze wiemy jak wygląda człowiek nadużywający alkoholu. Możemy sobie wyobrazić, jak się taki człowiek zachowuje. Gdy mówimy o kwestii nadużywania alkoholu, wszyscy wiemy o co chodzi.
Dla naszych celów najlepiej zdefiniować alkoholika jako osobę, u której picie powoduje stałe i rosnące problemy w pewnych obszarach jej własnego życia, a bardziej szczegółowo – jako osobę, której picie powoduje stałe i rosnące problemy w Twoim życiu. Ty możesz widzieć problem na długo przedtem, zanim on go dostrzeże. A ponadto naprawdę nie jest istotne to, czy Twój mąż jest alkoholikiem według jakiejś definicji, istotna jest bowiem Twoja reakcja na jego picie. Kiedyś zadzwoniła do mnie Nancy i powiedziała: „Może to mój wymysł. Może on nie jest alkoholikiem. Mówi, że nie jest, ale ja traktuję go tak, jakby nim był”.
Powiem Ci to, co odpowiedziałam Nancy. To nieistotne czy Twój mąż jest, czy nie jest alkoholikiem. Reagujesz na niego tak, jakby był alkoholikiem i dlatego musisz pracować nad sobą.
A więc zaczynamy.
Przede wszystkim zaczniemy pracować nad zmianą Twojej postawy. Gdyby Twój mąż umierał na raka i jego choroba uczyniła go nieznośnym, a to nieznośne zachowanie wyprowadzałoby Cię z równowagi i złościło, to przecież jednak nie uważałabyś, że jest on odpowiedzialny za swoją chorobę. To samo odnosi się do alkoholizmu. Nie możesz utrzymywać, że alkoholik jest odpowiedzialny za swój alkoholizm. Możesz wymagać od niego odpowiedzialności za jego zachowanie. Wszystko wskazuje na to, że robisz akurat odwrotnie. Myślisz o nim, że jest wredny, gdy spije się jak bela, a potem znajdujesz sposób, żeby obwiniać siebie za jego ględzenie i szaleństwa. Robiąc tak, podtrzymujesz chorobę.
Jest mi przykro, że mówię Ci o tym – przykro, ale taka jest prawda. Prawdopodobnie byłaś nieświadomym wspólnikiem alkoholizmu. Kierując się słusznymi pobudkami popełniłaś wiele błędów. Prawdopodobnie osłaniałaś go, obwiniałaś jego, a nie chorobę, straszyłaś go, piłaś razem z nim, stałaś się niezwykle wybuchowa, litowałaś się nad sobą i sama oszukiwałaś się, próbowałaś kontrolować jego picie i przejmowałaś jego obowiązki.
Wszystkie te reakcje są zrozumiałe. Wszystkie są zupełnie normalne. Wszystkie one umożliwiają mu kontynuowanie picia. Może jeszcze nie rozumiesz tego, ale zrozumiesz, gdy pójdziemy dalej. Nawet gdy zrozumiesz, w jaki sposób reakcje te podtrzymują chorobę, możesz nie zdecydować się – ze względu na siebie – zrezygnować z nich wszystkich. Ale będziesz świadoma, to otworzy przed Tobą nowe możliwości.
Zanim będziesz mogła przestać podtrzymywać jego alkoholizm i czuć się z tym dobrze, warto żebyś zrozumiała dwie reakcje fizjologiczne na alkohol. Pierwsza ma związek z uśmierzającą ból naturą tego środka, druga zaś reakcja to luki pamięciowe („przerwy w życiorysie”).
Alkohol uśmierza ból. Przed odkryciem bardziej złożonych środków znieczulających był używany do tego celu. Chroni on przed fizycznym i emocjonalnym bólem. Pijany alkoholik nie poczuje bólu, który Ty czy ja czujemy, gdy ktoś nas rani. Oznacza to, że wszystko co robimy aby zmniejszyć konsekwencje jego picia, podtrzymuje jego picie. Alkoholik musi zostać zraniony tak głęboko, żeby – pomimo działania narkotyku – mógł poczuć ból. Musi zostać zraniony tak mocno, żeby błagał o pomoc.
Nie wiesz, co mogłoby go tak bardzo zranić, ale umożliwienie mu odsunięcia bólu oddala chwilę prawdy.
Alkoholicy mają także skłonności do „przerw w życiorysie”, jest to okres, gdy człowiek funkcjonuje na pozór normalnie, ale później nic z tego nie pamięta. Wie, że miał „przerwę w życiorysie”, ale gdy „przerwa” się skończy, zupełnie nie wie, skąd się wziął w miejscu, w którym obecnie przebywa. Jest to przerażające doświadczenie. Słyszałam różne, najbardziej nieprawdopodobne historie, które zdarzały się podczas „przerwy w życiorysie”. Pewien mężczyzna opowiadał mi, że został przeniesiony przez swoją firmę z Newark do Bostonu. Był bardzo zadowolony z tego przeniesienia i poszedł je uczcić. Gdy „przerwa” się skończyła, okazało się, że zaciągnął się do armii kanadyjskiej. Ten „urwany film” kosztował go pięć lat życia.