Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Pośredniczy ona pomiędzy głową koczującego ludu a ludem, pomiędzy kaganem (chanem) turańskim a jego ludami-pułkami, pomiędzy księciem czy królem...– Nic nie jest nigdy stuprocentowe – pokręcił głową...- Jesteś uzdrowicielką? Jondalar przyprowadził do domu uzdrowicielkę? - Donier omal się nie roześmiała, ale powstrzymała się i tylko pokręciła głową,...- Na mojej dyskrecji jednak ci zależy? I na tym, bym ostrożnie wybierała sobie przyjaciół? Skinął na potwierdzenie głową z wyrazem napięcia w twarzy...Nagle rozległy się głośne i podniecone okrzyki: - Oto on! Neron siedział wyprostowany w fotelu z kości słoniowej, a więc jego głowa już nie wspierała...Czy naprawdę mógł tego dokonać ze schowka? - Wszędzie mam przełączniki awaryjne! - obwieścił i wczepił dwa pazury w panel nad głową...Potrząsnął głową i po chwili mówił dalej:– Biedna, głupia dziewczyna wierzyła, że niemowlęta obudzą w nim ojcowską dumę...Jakub zastanawia się z pochyloną głową, a Jezus patrzy na niego z uśmiechem...Zamknąłem na chwilę oczy, a potem wolno skinąłem głową...Na drugim piętrze głowa Ogira niemalże szorowała po suficie...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Ale czar chwili prysnął i była znów Marianną Dorfrichter.
Samo rozpakowywanie rzeczy peszyło ją i bawiło. Zajęła się tym stara pokojówka o wyglądzie owdowia­łej księżnej na wygnaniu. Marianna zastanawiała się, co ta kobieta myśli o jej skromnych sukienkach i bieliźnie, zrobionych przez fräulein Elsę, która co dwa lata szyła pani Gruber i jej córkom wszystko, począ­wszy od pościelowej bielizny, po balowe suknie. Jej barchanowe majtki z pewnością wyglądały niestosow­nie na półkach wspaniałej armoire, której wnętrze wy­łożone było pikowanym jedwabiem w kolorze kardynalskiej purpury.
Francuszczyzna Marianny była uboga, ale to nie mia­ło znaczenia, gdyż pokojówka nieomal odgadywała jej życzenia, nawet te, których Marianna nie była w pełni świadoma. Garderobę jej wyjęto i wyprasowano, oczy­szczono pantofle. Najpierw zjawił się fryzjer, by uło­żyć Mariannie włosy, potem zaś pokojówka, by jej po­móc w ubraniu się do obiadu. Mariannę to złościło, ale trwała w przekonaniu, że takie są obyczaje tego domu.
Była wdzięczna Goldschmiedtowi za okazywaną cier­pliwość i taktowne pozostawienie jej w spokoju. Zaj­mowali osobne sypialnie na piętrze, do każdej przy­legała łazienka i niewielki salonik. Nigdy jeszcze Ma­rianna nie miała łazienki do swej wyłącznej dyspozy­cji, i to wyłożonej marmurem i z wanną rozmiarów sadzawki. Zastanawiała się, ile kosztuje wynajęcie ta­kiej willi na dwa tygodnie, prawdopodobnie znacznie więcej niż wynosiło komorne za ich mieszkanie w Linzu za cały rok.
Kolację zjedli w Negresco. Z początku Marianna czuła się bezradna i przygnieciona ogromem tej sła­wetnej nicejskiej restauracji i jej pogańskim niemal przepychem, toteż dla dodania sobie otuchy wsunęła rękę pod ramię doktora Goldschmiedta. Gdy tylko we­szli do sali jadalnej, zaraz ich dostrzegł maître d’hôiel. Przywitał doktora Goldschmiedta z dyskretną wylew­nością, poprowadził ich do zarezerwowanego stolika, i tak go zaprezentował doktorowi, jak gdyby to była forteca, którą bronił przed atakiem wroga ryzykując życiem i zdrowiem.
Kiedy usiedli, Marianna zdobyła się na odwagę, aby się dokoła rozejrzeć. Przez moment poczuła się wprost zaskoczona. Widok wspaniale ubranych i obwieszonych klejnotami kobiet sprawił, iż Marianna zawstydziła się swej skromnej wieczorowej sukni z surowego jedwa­biu, szytej przez pannę Elsę. Goldschmiedt widocznie odgadł jej myśli, gdyż wyciągnął rękę i lekko pokle­pał ją po dłoni.
- Jest pani najpiękniejszą kobietą na tej sali - rzekł do Marianny. - Każda z nich zamieniłaby się chętnie z panią na twarz i figurę.
- Jakież one są eleganckie!
- Są tylko dobrze ubrane. Nie byłoby ich tutaj, gdyby nie potrafiły się dobrze ubrać. Jest to tylko kwe­stia pieniędzy.
- Ależ widziałam kobiety, które miały mnóstwo pieniędzy, a nigdy nie wyglądały elegancko, żeby nie wiem co na siebie włożyły.
- Właśnie! Żony oficerów w kochanym Wiedniu. Kolacja musiała być widocznie zamówiona na długo przedtem, bo niebawem pojawiła się gromadka kelne­rów, by podać hors d’oeuvre.
Goldschmiedt rzucił szacujące spojrzenie i skinął aprobująco.
- Uwielbiam ten hotel - rzekł do Marianny. - Nicea i Riwiera są wynikiem wspólnych starań i jak najlepszych chęci Boga i człowieka: nowy, bardziej wymyślny Rajski Ogród, który już ma swe węże. Niech pani spojrzy na tego mężczyznę w kącie. W średnim wieku, siwiejący. Jest z kobietą w zielonej sukni, z pę­kiem piór we włosach. To największy handlarz bronią na świecie. Gdyby mu to było na rękę, wojna między Francją a Niemcami wybuchłaby już nawet jutro. Je­ślibym teraz wstał i go zastrzelił, stałbym się większym dobroczyńcą ludzkości niż Marcom i Paul Ehrlich razem wzięci. - Goldschmiedt uśmiechnął się. - Jaka szkoda, że jestem takim tchórzem. Marianna zmarszczyła brwi.