Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Król wciąż stał tam, gdzie Skrzydła Śmierci go pozostawił, z otwartymi ustami i wyciągniętą rękę.
- ...a ja tego nie będę tolerował. Mam zamiar natychmiast zerwać z nimi wszelkie kontakty dyplomatyczne! Kto rządzi w Lordaeron? Na pewno nie Kirin Tor, niezależnie od tego, co oni o tym myślą!
- Tak, to prawdopodobnie mądre posunięcie, Wasza Wysokość, lecz powinniśmy je przeciągnąć. Niech złożą swój protest, a później zacznijmy zamykać przed nimi bramy. Jestem pewien, że inne królestwa postąpią podobnie.
Na twarzy Terenasa pojawił się zmęczony uśmiech.
- Jesteś bardzo cierpliwym młodym człowiekiem, Prestorze! Ja wygłaszam swoje deklaracje, a ty po prostu stoisz tutaj i wszystko akceptujesz. Powinniśmy raczej rozmawiać o przyszłym małżeństwie. Oczywiście mamy jeszcze dwa lata, zanim dojdzie do skutku, lecz zaręczyny wymagają planowania. - Wzruszył ramionami. - Tak to już jest wśród władców.
Skrzydła Śmierci ukłonił mu się lekko.
- Rozumiem cię doskonale, Wasza Wysokość.
Władca Lordaeron zaczął opowiadać mu o różnych sprawach, jakimi jego przyszły zięć będzie się musiał zająć przez następne miesiące. Oprócz zajmowania się sprawami Alterac, młody Prestor będzie musiał być obecny przy każdej oficjalnej okazji, aby wzmocnić swe więzy z Calią w oczach ludu i innych monarchów. Świat musi zobaczyć, że ten związek będzie początkiem wspaniałej przyszłości dla Sojuszu.
- A kiedy już odbierzemy Khaz Modan i Grim Batol tym piekielnym orkom, możemy zaplanować ceremonię zwrócenia tych ziem krasnoludom ze wzgórz. Ceremonię, którą ty poprowadzisz, mój drogi chłopcze, jako że to ty odpowiadasz za utrzymanie jedności Sojuszu tak długo, by doprowadzić do zwycięstwa...
Skrzydła Śmierci coraz mniej zwracał uwagę na to, co gadał Terenas. Znał większość z tego, co miał do powiedzenia król - w końcu sam umieścił to wcześniej w umyśle starego człowieka. Lord Prestor, bohater, wyobrażony lub prawdziwy, odbierze nagrody i powoli, metodycznie zacznie niszczyć niższe rasy.
Obecnie jednak smoka bardziej interesowała rozmowa dwójki czarodziejów, a szczególnie wspomniany przez nich inny członek Kirin Tor, Krasus. Skrzydła Śmierci uznał go za interesującego. Wiedział, że już wcześniej ktoś próbował obejść zaklęcia otaczające jego dworek, a jedna z tych prób uruchomiła Nieskończony Głód, jedną z najstarszych i najbardziej niebezpiecznych pułapek wymyślonych przez czarodziejów. Smok wiedział również, że Głód nie spełnił swej funkcji.
Krasus... Czy tak brzmiało imię czarodzieja, który uniknął zaklęcia równie starożytnego jak sam Skrzydła Śmierci?
Może będę się musiał dowiedzieć więcej o tobie, pomyślał smok, jednocześnie kiwając głową w odpowiedzi na gadaninę Terenasa. Tak, może będę się musiał dowiedzieć więcej.
CZTERNAÅšCIE
Krasus spał snem głębszym niż kiedykolwiek, nawet wówczas, gdy był tylko pisklęciem. Znajdował się w stanie pomiędzy zwykłą drzemką a tym odwiecznym snem, z którego nie obudzi się nawet największy zdobywca. Spał, wiedząc, że każda przemijająca godzina przybliżała go coraz bardziej do tego słodkiego zapomnienia.
A kiedy spał, smoczy mag śnił.
Pierwsze wizje były mrocznymi, prostymi obrazami z podświadomości śpiącego. Wkrótce jednak zastąpiły je wyraźniejsze i mocniejsze widma. Uskrzydlone postaci, smoki i nie tylko, fruwały wokół niego w panice. Potężny mężczyzna w czerni wyśmiewał się z niego z dużej odległości. Dziecko biegło wijącą się ścieżką po skąpanym w słońcu wzgórzu... dziecko, które zmieniło się w pokręconą, złą istotę - nieumarłego.
Czarodziej przekręcał się niespokojnie, gdyż znaczenie tych wizji męczyło go nawet w głębi jego snu. Opadł jeszcze głębiej i dotarł do krainy czystej ciemności, która jednocześnie dusiła go i uspokajała.
W tej krainie odezwał się do zrozpaczonego smoczego maga głos, spokojny, lecz rozkazujący.
Wszystko byś dla niej poświęcił, nieprawdaż, Korialstraszu?
W sanktuarium Krasusa jego usta poruszyły się, kiedy wypowiadał odpowiedź. Oddałbym samego siebie, gdybym dzięki temu mógł ją uwolnić.
Biedny, lojalny Korialstrasz... W ciemności utworzył się kształt, który drżał z każdym oddechem śpiącej postaci. W marzeniach dryfujący Krasus próbował sięgnąć do tego kształtu, jednak ten zniknął, kiedy prawie już go dotykał.
W jego snach to była Alexstrasza.
Coraz szybciej ześlizgujesz się w stronę ostatecznego spoczynku, odważny. Czy chcesz mnie o coś poprosić, zanim to się stanie?
Jego usta ponownie się poruszyły. Tylko o to, żebyś jej pomogła...
Nic dla siebie? Może o swoje gasnące życie? Ci, którzy mają odwagę wypić śmierć, powinni być nagrodzeni pełnym pucharem jej najlepszego gatunku...