Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.I czyz surowe zakazy i wyjasnianie chlopczykom, jako kobieta rozsiewa grzech, bo jest istota nieczysta, czyz nie musza wlasnie podniecac niezdrowej wyobrazni? Ale...- Potrzebna mi jest aprobata chłopca, potrzebna mi jest jego miłość...natomiast czują lęk, że los dziewczynek, które zgodnie z wyobrażeniem chłopców nie majączłonka, ponieważ go utraciły, może stać się również ich...chłostał rózgami nieposłusznych kolegów, oburzeni rodzice chłopców zanieśli skargę do króla, że niewolnik królewski sprawił dzieciom...- Chłopcy z miejscowej policji powiedzieli mi, że faceci, którzy wzięli się za twoją gablotę, dali jej niezły wycisk, ale wcale mi na to nie wygląda...Wybraliby wielkie miasto z dużymi szkołami i chłopcy zniknęlibyw tłumie...- Perrin, chłopcze! - zawołał...— Ale teraz jest tu pięknie — stwierdził...- Rozumiesz, jak pięknie wszystko się skończyło? Znaj­dujesz się tutaj, zdrów i cały, twoim przyjaciołom również nic nie grozi, a obiekt poszukiwań, obcy...stosuje odrbny model spoeczny wychowywania chopcw i dziewczynek(ojciec bawi si agresywniej z chopcem ni dziewczynk, chopcy dostajwiksze kary ni...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

..
— Czy Kameni nie może dopilnować robotników? — spytała Renisenb próbując od-
wrócić jego uwagę.
— Kameni? Kim jest Kameni? Nie mam syna o tym imieniu.
— Kameni jest skrybą. Ma zostać moim mężem.
Patrzył na nią zdziwiony.
— Twoim, Renisenb? Ale ty masz poślubić Khaya.
Westchnęła, ale nie powiedziała nic więcej. Przywracanie go do rzeczywistości zda-
wało się okrutne. Po krótkiej chwili jednakże podniósł się i nagle zawołał:
— Oczywiście, Kameni! Poszedł wydać pewne polecenia zarządcy browaru. Muszę
iść do niego.
Odszedł mrucząc coś pod nosem. Stał się znów sobą, co ucieszyło Renisenb. Może to
zaćmienie umysłu było tylko chwilowe?
Rozejrzała się. W ciszy panującej w całym domostwie było coś złowieszczego. Dzieci
bawiły się daleko nad jeziorem. Nie było z nimi Kait i Renisenb zastanawiała się, gdzie
ona się podziewa.
Niedługo potem na ganek wyszła Henet. Rozejrzała się i podeszła chyłkiem do
Renisenb. Znowu przybrała swoją skamlącą, pokorną pozę.
— Czekałam, aż będziesz sama.
— Dlaczego, Henet?
— Mam dla ciebie wiadomość. Od Horiego — rzekła półgłosem.
— Co mówi? — spytała Renisenb z ożywieniem.
— Prosi, żebyś przyszła do grobowca.
— Teraz?
— Nie. Bądź tam godzinę przed zachodem. Taka jest wiadomość. Jeśli go tam nie bę-
dzie, prosi, żebyś poczekała na niego. Mówi, że to ważne. — Henet zamilkła, a potem
dodała: — Miałam powiedzieć ci dopiero wtedy, gdy będziesz sama. Nikt nie miał tego
słyszeć.
Henet odeszła, a Renisenb poczuła się podniesiona na duchu. Była zadowolona
z perspektywy wyprawy w ciszę i spokój grobowca. Zadowolona, że zobaczy Horiego
i będzie mogła z nim swobodnie porozmawiać. Jedyna rzecz, która ją trochę dziwiła, to
to, że powierzył tę wiadomość Henet. Ale ta, choć złośliwa, wiadomość przekazała do-
kładnie.
„Dlaczego właściwie miałabym się jej obawiać? — pomyślała. — Jestem silniejsza od
niej.”
Podniosła się dumnie. Czuła się młoda, pewna siebie i pełna życia...
148
149
IV
Przekazawszy wiadomość Renisenb, Henet wróciła do składu z płótnem. Śmiała się
cichutko do siebie, gdy pochylała się nad rozrzuconą stertą prześcieradeł.
— Będziemy znowu was potrzebowali — powiedziała do nich wesoło. — Słyszysz
Ashayet? Ja jestem teraz panią i mówię ci, że twoje płótna staną się bandażami dla na-
stępnego ciała. A czyje to ciało, jak myślisz? Ha, ha, ha! Niewiele mogłaś na to poradzić,
prawda? Ty i brat twojej matki, nomarcha! Sprawiedliwość? Jaką sprawiedliwość mo-
żesz czynić na tym świecie? Odpowiedz mi!
Coś poruszyło się za belami płócien. Henet odwróciła głowę i nagle zwalił się na nią
wielki stos płótna, kneblując jej usta i nos. Nieubłagana ręka owinęła materiał wokół jej
ciała, bandażując ją jak nieboszczyka, aż przestała walczyć...
148
149
Rozdział dwudziesty trzeci
Drugi miesiąc lata dzień siedemnasty (c.d.)
I
Renisenb siedziała u wejścia do skalnej komnaty patrząc na Nil, zagubiona w dziw-
nym marzeniu.
Dzień, w którym pierwszy raz tam usiadła, po powrocie do domu ojca, wydawał jej
się bardzo odległy. Był to dzień, w którym tak radośnie stwierdziła, że nic się nie zmie-
niło, że wszystko w domu było dokładnie takie, jak przed jej odejściem przed ośmiu
laty.
Przypomniała sobie, jak Hori powiedział jej, że ona sama nie była już tą Renisenb,
która odjechała z Khayem i jak odpowiedziała z ufnością, że wkrótce znów nią będzie.
Potem Hori mówił o zmianach, które przychodziły od wewnątrz, o zepsuciu, które nie
zostawia żadnych zewnętrznych śladów. Wiedziała teraz, co miał wówczas na myśli.
Próbował ją przygotować. Była taka pewna siebie, taka ślepa, przyjmowała bez zastrze-
żeń zewnętrzne wartości swojej rodziny.
Trzeba było przybycia Nofret, aby otworzyły się jej oczy...
Tak, przybycia Nofret. Wszystko się od tego zaczęło. Razem z nią przyszła śmierć...
Czy była zła czy nie, z pewnością przyniosła zło... A ono wciąż było pośród nich.
Ostatni raz Renisenb pomyślała, że to duch Nofret spowodował wszystkie nieszczę-
ścia.
Nofret, złośliwa i martwa... Albo Henet, złośliwa i żywa... Henet, lekceważona po-
chlebczyni, płaszcząca się Henet...
Renisenb wzdrygnęła się i powoli wstała. Nie mogła czekać dłużej na Horiego, słoń-
ce już zachodziło. Zastanawiała się, dlaczego nie przyszedł. Rozejrzawszy się dokoła za-
częła schodzić ścieżką do doliny.
Wieczór był bardzo spokojny. Spokojny i piękny. Co zatrzymało Horiego? Gdyby
przyszedł, mieliby przynajmniej tę jedną godzinę dla siebie. Nie będzie wiele takich go-
dzin. Niedługo, gdy zostanie żoną Kameniego...
151
Czy naprawdę miała poślubić Kameniego? Renisenb otrząsnęła się nagle z nastroju
zobojętnienia, w którym żyła tak długo. Poczuła się jak obudzona z gorączkowego snu.
Odrętwiała ze strachu i niepewności zgodziła się na pierwszą lepszą propozycję. Ale te-
raz była znowu sobą i jeśliby poślubiła Kameniego, to tylko dlatego, że sama tego chcia-
łaby, a nie dlatego, że tak ustaliła rodzina. Kameni z jego piękną roześmianą twarzą!
Kochała go, to prawda. Dlatego zostaje jego żoną.
Ta wieczorna godzina, tu w górze, przyniosła prawdę i wszystko stawało się jasne. To
ona, Renisenb, szła tutaj, ponad światem, spokojna i bez obaw. Wreszcie była sobą.