Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Jest to zresztą
uczona właściwość, którą p. Finkmann podziela z wieloma profesorami fakultetu filozoficz-
nego przy wszechnicy lwowskiej.
Gdy pan Artur Kukielski, przyprowadzony przed tego męczennika zakarpackiej barbarii,
obstawał przy swojej francuszczyźnie, a p. Finkmann oprócz wyrazów: eh konträr i loschi 151
nie znalazł w pamięci innych zabytków tego języka, porozumienie między delinkwentem a
władzą okazało się niepodobnym. Zwołano cały urząd na walną naradę i wszyscy zgodnie
oświadczyli, że w Błotniczanach oprócz panny Katarzyny, córki aptekarza miejscowego, nikt
nie umie po francusku. Pan naczelnik czuł wprawdzie głęboko upokorzenie, jakiego stąd do-
znawała powaga urzędu, ale nie było innej rady: wysłano urzędnika z jak najgrzeczniejszą
prośbą do aptekarza, by na chwilę w nader ważnym państwowym interesie pożyczył c.k.
urzędowi powiatowemu swojej córki.
Nigdy śledztwo nie odbywało się w przyjemniejszy dla śledzonego sposób. P. Finkmann
czuł się wprawdzie mocno uszczęśliwionym, że w jego ręku znajduje się prawdopodobnie
jeden z tych niegodziwych Francuzów, którzy przed czterma laty naprzykrzyli się byli tak
mocno nad Tyczynem i Minczionem walecznej c.k. armii152, ale nie wiedział jeszcze, jak się
to wszystko skończy, i zachowywał się, ile możności, grzecznie. Był to człowieczek niewiel-
kiego wzrostu, dość sztywny, ze spiczastym nosem i z twarzą gładziutko ogoloną. Uśmiechał
się dobrodusznie i przyjął bardzo uprzejmie p. aptekarza, który przyprowadził swoją córkę.
Na widok tej ostatniej p. Arturowi wróciła cała jego fantazja i przyznał w duchu, że jeśli Au-
striacy do dręczenia swoich więźniów politycznych nie używają innych instrumentów, jak
tylko takie, to w gruncie nie ma nic powabniejszego nad protokół w becyrku.
P. Finkmann prosił pannę Katarzynę, by zadała jego więźniowi po francusku pytania, któ-
re jej dyktował po niemiecku, a które p. aptekarz przekładał poprzednio na polskie.
– Monsieur – rzekła piękna auskultantka153 dosyć dobrym akcentem francuskim – voilà
mr Finkmann, le chef politique de l’endroit 154. (Tu p. naczelnik ukłonił się z wielką powagą,
na co p. Artur odpowiedział z zupełną kurtoazją). C’est une grande ganache155 dodała, a p.
Finkmann skłonił się jeszcze grzeczniej – mais aussi, c’est le plus grand coquin de Błotnicza-
ny156.
– Ja, ja, in Błotniczany – potwierdził kłaniając się p. naczelnik. Pan aptekarz uważał także
za stosowne ukłonić się p. naczelnikowi i Arturowi, a ten ostatni nie pozostał w tyle z grzecz-
nością.
– C’est un misérable 157 – prawiła dalej niepomna swej misji dragomanka158.
– Oh, ganz miserabel, ein miserables Nest!159– podchwycił pan naczelnik, uszczęśliwiony,
że rozumie tyle po francusku.
151 eh konträr... loschi – au contraire... logis (fr.). – przeciwnie... mieszkanie.
152 W bitwach nad rzekami Ticino i Mincio, w kampanii włoskiej 1859 roku, wojska austriackie pobite zo-
stały przez połączone siły włosko-francuskie. Austria straciła w tej wojnie Lombardię.
153 auskultant (z łac.) – pomocnik sędziego, aplikant.
154 voilà Mr Finkmann, le chef politique de l’endroit (fr.) – Oto pan Finkman, naczelnik władz miejscowych.
155 Ponieważ nie mam pewności, czy słowa powyższe nie dostaną się do uszu p. Finkmanna, i ponieważ
człowiek nie wie, jakie protokoły czekają go jeszcze w tym doczesnym życiu, wolę tę część rozmowy zostawić
w oryginale i wstrzymać się od tłumaczenia. [Przyp. aut.].
156 C’est une grande ganache... mais aussi, c’est le plus grand coquin de Błotniczany (fr.) – To strasznie tępa
głowa, ale równocześnie największy łotr w Błotniczanach.
157 C’est un miserable (fr.) – To nędznik.
158 dragomanka (z arab.) – tłumaczka przy poselstwach i konsulatach wschodnich.
159 Oh, ganz miserabel, ein miserables Nest! (niem.) – O, całkiem nędzna, nędzna dziura.
50
Po tych przedwstępnych komplimentach przedłożono p. Arturowi pytanie, jakim sposo-
bem i dlaczego p. Henri de la Roche-Chouart, vicomte de Tourne-Broche itd. znalazł się na
wózku szlachcica galicyjskiego, o ćwierć mili od Błotniczan? JW. wicehrabia odrzekł, że
wojażując dla swojej przyjemności, zrobił znajomość z p. Asakasowiczem i zamierzał udać
się z nim razem do jego majątku. P. Finkmann nie mógł zaprzeczyć, że wersja ta jest dość
prawdopodobną, ale wydawało mu się rzeczą trudniejszą do wytłumaczenia, dlaczego p. Asa-
kasowicz na widok żandarma znikł z bryczki i dlaczego żandarm słyszał pana wicehrabiego
klnącego po polsku, skoro on nie umie tego języka? Panna aptekarzówna dodała ze swojej
strony, że panu wicehrabiemu trudno będzie zapewne odpowiedzieć na te pytania ku zado-
woleniu p. Finkmanna, że to jednak nic nie szkodzi, bo poczyniono już wszystkie kroki, by p.
Finkmanna uwolnić od potrzeby prowadzenia dalszego śledztwa ze znajdującymi się w jego
ręku więźniami. Pewne wesołe towarzystwo podjęło się było zaprosić na wino c.k. woźnego,
który był oraz w posiadaniu kluczów od więzienia powiatowego, a gdy dygnitarz ten przy
okazjach tego rodzaju nie zwykł był hamować swego pragnienia i gdy wino za staraniem po-
mocników aptekarza miało być zaprawione jakimś środkiem mocno usypiającym, więc błot-
niczańska filia Rządu Narodowego miała nadzieję, że tego wieczora będzie mogła wyręczyć
c.k. urząd w dozorze nad więźniami i że jej się uda oszczędzić c.k. skarbowi kosztów trans-
portowania ich do Iglawy160.
P. Artur był niezmiernie zachwycony tą wiadomością, bolało go tylko, że jego kuferek,
torba podróżna itp. efekta zostaną w posiadaniu p. Finkmanna. Ale snadź sprężystość organi-