X

Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Wyczuła bliżej nieokreślone podobieństwo — uczucie wcze­śniejszej znajomości - kiedy nawiązany został kontakt i prze­szył ją dreszcz grozy...Tego samego wieczora wędrowny rękopis Szaleństwa Almayera został wypakowany i położony bez ostentacji na biurku w moim pokoju, w gościnnym pokoju, który —...�# Polon�u orc#�natus est, et ob��t DCCCCLXXXIll1 (Rokuskiego 968 zosta� ordynowany Jordan, pierwszy biskup wsce; zmar� on w roku 984)Rocznik...A wokół Lisicy dzielnie kręciła się Norka, tak dzielnie, że w nagrodę została producentką...warte byłoby jednak polecenia zastosowanie innych znaków (innego graficznego kształtu cudzysłowu) niż te, których techniczne użycie zostało tutaj...ABY 0013-X-Wing 9, Myśliwce Adumaru poparcia został unieważniony, a właściciel budynku, w którym mieścił się mój aparta-Spojrzał znów na Balassa...jest zbawiony przez s�owo, ale poniewa� zosta� wpisany w tajemnic� tegozbawienia wraz z przynale�nym mu zadaniem...c j i , czy wszystkie potrzebne zasoby ludzkie, rzeczowe, finansowe zostały przewidziane i odpowiednio zlokalizowane w e d ł u g ilości i j a k o ś c i...Gyom został więc starszym panem i tak go traktowali wszy­scy przechodnie na ulicach...Kiedy listy zosta�y zatwierdzone okaza�o si�, �e znajduje si� na nich wiele os�bdalekich od PZPR...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Punktualnie o ósmej cała za­łoga trzeciej baterii była gruntownie obudzona.
O godzinie ósmej dziesięć, spędziwszy jakieś dziewięć minut w toalecie, rozpoczął swoją drugą rundę.
Znowu kontrolował izbę za izbą, aby się przekonać, że wszyscy wstali, że każdy z obudzonych stara się zasłać swe łóżko, poddać swe ciało dokładnemu wyszorowaniu, przezwyciężyć bezwład minionej nocy.
Z każdej izby zażądał po jednym żołnierzu do czyszczenia re­jonu; z własnego działonu odkomenderował do tego zajęcia aż dwóch, i to nie pierwszych lepszych, lecz wymienionych przez niego po nazwisku: bombardiera Ascha i kanoniera Vierbeina. Niechętnie, ale w nienagannej postawie i bez słowa wyrzutu przyjął do wiadomości, że Asch ma przepustkę na niedzielę i nie wrócił do koszar, ponieważ ma w mieście rodzinę. - W takim razie zrobicie to sami, Vierbein - zadecydował.
Lindenberg lubił niedziele, pełnienie służby w te dni od sa­mego rana sprawiało mu przyjemność. Nikt mu nie przeszkadzał, cały budynek baterii należał wyłącznie do niego. Miał swobodne pole działania, mógł rozsmakowywać się we wszystkich możli­wościach, na jakie mu przepisy pozwalały.
Rozkraczywszy nogi stanął pośrodku korytarza, zagwizdał i za­wołał: - Dyżurni po kawę, zbiórka! Do czyszczenia rejonu, zbiór­ka! - Kanonier Vierbein miał zupełnie sam oczyścić dolną latrynę.
Lindenberg pracował dokładnie według planu, który sobie po­przedniego wieczora ułożył. Wyglądało to tak: dolny korytarz - jeden żołnierz do czyszczenia latryny, po jednym na pokój pod­oficera służbowego, umywalnią, natryski, dwóch do czyszczenia korytarza łącznie z myciem okien. Mniej więcej to samo na kory­tarzu środkowym i górnym. Ponadto porządki obejmowały scho­dy, piwnice, strychy, podłogi, rejon zewnętrzny.
Kiedy służbę pełnił w niedzielę lub święto podoficer Lindenberg, pracowano zwykle mniej więcej do dziesiątej. Vierbein jednak nie był jeszcze gotów tuż przed jedenastą. Choć się bar­dzo starał, kapral nie wysilając się zbytnio znajdował wciąż miej­sca, które nie odpowiadały stuprocentowo jego wymogom czy­stości.
Tymczasem okazało się, że jeden z żołnierzy zachorował. Trud­no było przypuszczać, że symuluje, choć sprawa była podejrzana, gdyż chodziło o kanoniera, który tego dnia wieczorem miał pełnić służbę wartowniczą. Przed odesłaniem na izbę chorych, gdzie mu dano aspirynę, Lindenberg wziął go porządnie w obroty. Dopiero w późnych godzinach popołudniowych, po stwierdzeniu zapalenia wyrostka robaczkowego, przetransportowano go do szpitala.
Powstała konieczność uzupełnienia warty. Około dziesiątej kapral Lindenberg zadzwonił więc do starszego ogniomistrza Schulza. Ten, zmęczony różnymi wyczynami ubiegłej nocy - naprzód solidnie zbił żonę, potem ogarnęła go chęć pokazania jej, że nie zamierza zrezygnować z małżeńskich rozkoszy - otwo­rzył drzwi ziewając na całe gardło.
- Proszę pozwolić zameldować sobie, panie szefie - wybębnił kapral Lindenberg zachowując nienaganną poprawność, jak zawsze w każdej sytuacji życiowej - że jeden wartownik odpadł. Potrzebujemy uzupełnienia.
Starszy ogniomistrz spojrzał na niego mętnym wzrokiem. Raz jeszcze ziewnął bez żenady, obserwując przy tym swego podofi­cera; Lindenberg stał nieruchomo z kamiennym wyrazem twa­rzy. - Weźcie więc kanoniera Vierbeina - powiedział Schulz.
- Tak jest, panie szefie! - zawołał kapral. - Kanonier Vier­bein! - Nie dał poznać choćby zmrużeniem oka, jak bardzo nie zgadzał się z tą decyzją swego szefa.
 
Kanonier Vierbein przyjął rozkaz objęcia w niedzielę wieczo­rem służby wartowniczej z pewną ulgą. Był przygotowany na to, że spotka go kara; nie wiedział wprawdzie dokładnie za co, ale przeczuwał, że tak będzie. Pełnić wartę, powiedział sobie, to wcale nie najgorsze. Dwie godziny stać, dwie godziny siedzieć, dwie godziny spać, i to w ciągu całej doby. Regulamin służby wartowniczej był przej­rzysty, jakieś wyjątkowe szykany niemal niemożliwe. Żaden chyba rodzaj służby nie był uregulowany tak korzystnie.
Szkoda tylko, że nie będzie mógł zobaczyć się z Ingrid. Umówił się z nią na godzinę siedemnastą. Ale o godzinie siedemnastej trzydzieści wartownicy mieli stawić się na zbiórkę przed kosza­rami baterii. Punktualnie o godzinie osiemnastej następowała zmiana warty. Postanowił, że następnego dnia poprosi Ascha o wytłumaczenie go przed siostrą. Służba jest służbą i nikt nic na to poradzić nie może. Był przekonany, że Ingrid to zrozumie.
Po południu spał trzy godziny na zapas. Około godziny szesna­stej zaczął się przygotowywać do służby: wyszczotkował staran­nie mundur wartowniczy, wyczyścił pas, ładownicę, buty i ka­rabin. Od godziny siedemnastej był gotowy do wymarszu.
Dowódcą warty był kapral Schwitzke, nazywany powszechnie Mamutem, ponieważ w pojmowaniu spraw służbowych robił wra­żenie wyraźnie przedpotopowe: Schwitzke był uosobieniem spo­koju. Nikt nie wiedział, dlaczego został kapralem, wszyscy byli przeświadczeni, że nigdy nie zostanie ogniomistrzem. Ulubione jego powiedzenie brzmiało: "Człowiek stary to nie pociąg pospieszny".

 

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.