Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Nigdy tego nie robię.
- Nieprawda. Dotychczas tego nie robiłaś, ale skoro dwukrotnie mnie spoliczkowałaś, już nie możesz tak mówić.
Powiedziawszy to, Red odwrócił się i wyszedł z domu.
Ja zaś, z natury pełen współczucia dla innych i bezinteresowny, w tym samym momencie stwierdziłem, że śmierć Stefa daje mi okazję rozwiązania problemu, z którym wcześniej nie umiałem sobie poradzić. Gdyby Faith umarła przed pogrzebem Stefa, mógłbym się pozbyć jej ciała, ukrywając je przy jego zwłokach. Poddane utylizacji, zostałoby rozłożone na nierozpoznawalne składniki chemiczne. Wyschniętego szkieletu małpki nigdy by nie znaleziono w ciemnym kącie. Wówczas jej trup by mnie nie zdradził.
Postanowiłem działać. Moje niezdecydowanie się skończyło. Nie miałem żadnych skrupułów. Najzwyczajniej postanowiłem zrobić to, od czego zależało moje życie. Już zniknęło podświadome pragnienie śmierci. Jeżeli dla własnego przetrwania muszę odebrać życie istocie, która mnie kocha i ufa mi, mówi się trudno. Niech sobie będę potworem, ale żywym. Nigdy się nie uwolnię od wyrzutów sumienia, lecz poczucie winny męczy jedynie żyjących.
Poszedłem do sypialni Mamuśki, wdrapałem się na górną półkę szafy i wziąłem fiolkę z tabletkami, które pomagały Mamuśce zasnąć, kiedy ją opuścił Stef. To były dawki dla ludzi. Po zażyciu jednej pastylki Mamuśka stawała się senna, więc ćwiartka powinna uśpić Faith w ciągu kilku minut, tylko że małpka już się nie obudzi.
Zamknąłem fiolkę i odłożyłem ją na miejsce, dokładnie tam, gdzie stała. Muszę pamiętać, by powiedzieć Carol Jeanne, że chyba te tabletki są w zasięgu dzieci, zwłaszcza gdy któraś z dziewczynek spróbuje się bawić w alpinistkę.
Pod jednym względem moje zadanie okazało się najłatwiejsze w świecie. Rozkruszywszy tabletkę na metalowej rurze, rozpuściłem uzyskany proszek w mieszance dla niemowląt, potrząsając butelką. Nic nie przekraczało możliwości zwykłego szympansa. Przeciętna kapucynka, oczywiście, by tego nie zrobiła, lecz ja jestem udoskonalony i to mi pozwala dokonać morderstwa w sposób bezbolesny.
Podniosłem Faith. Wyciągnęła rączki do butelki i poruszała ustami, w odruchu ssania. Chciała jeść, ale mnie coś powstrzymało. Czułem ciepło małej, gdy niecierpliwie się wierciła w moich ramionach. Uważnie się jej przyjrzałem - była pełna życia, choć mizerna. Nim zabiję swoje pierwsze dziecko, muszę je dokładnie zapamiętać. "Nigdy o tobie nie zapomnę", powiedziałem do niej w duchu. "Nie zamierzam udawać, że w ogóle nie istniałaś albo że nie miałaś żadnego znaczenia. W przyszłości, kiedykolwiek zaznam szczęścia, wyczaruję w myślach twoją twarz, aby pamiętać, kim i czym naprawdę jestem".
Dopiero, gdy zaczęła się na mnie złościć i rozpaczać, wetknąłem jej smoczek do ust. W ostatnich chwilach życia miała do mnie uzasadnione pretensje, chociaż nigdy nie zrozumie, dlaczego na nie zasługiwałem.
Jej łapki były takie malutkie.
Ssała bardzo energicznie, co wskazywało, że odzyskuje siły. Mimo samotności i strachu, powracała do zdrowia dzięki ogromnej woli życia, aczkolwiek trudno powiedzieć, czyby nie padła podczas startu. Ja jednak wiedziałem, że nawet gdyby Faith została w klatce, wysoko na ścianie "Arki", owa wola życia pozwoliłaby jej przetrwać na przekór strasznym warunkom.
Po pewnym czasie przestała ssać. Zrobiła się senna, opadały jej powieki. Spojrzawszy na mnie, wypuściła smoczek z ust. Pragnąłem zobaczyć w jej oczach oskarżenie, ale widziałem jedynie spokój i zadowolenie. I miłość. W końcu mnie pokochała.
Trzymałem bezwładną małpkę w ramionach. Kiedy po godzinie zaczęła lekko stygnąć i sztywnieć, wreszcie ją położyłem. Teraz to już nie była Faith, lecz tylko martwe ciało. Siedziałem tam w półmroku, utkwiwszy wzrok w ciemnym kształcie na podłodze klatki. Nie wiem, jak długo to trwało. W głowie bez przerwy kołatała mi się tylko jedna myśl: popełniłem morderstwo. Dla swojej wygody zabiłem zwierzę, które mnie kochało i darzyło zaufaniem. Całkiem jak człowiek.
Małpa też pisze pamiętnik. To Marek pierwszy zauważył, że Lovelock ma jakiś sekret, kiedy przez jeden wieczór opiekowaliśmy się dziećmi w domu doktor Cocciolone. Marek mi powiedział, że jak tylko wchodził do pokoju komputerowego, małpa za każdym razem ściemniała monitor. "Normalnie nikogo nie obchodzi, że ktoś patrzy, więc pewnie się domyślasz, Diano, co Lovelock tam robi". Wielkie dzięki, braciszku, jeżeli to prawda, bo na przykład Neeraj nie wie, że Marek go lubi, ponieważ obaj stałe się kłócą. Neeraj uważa, że głównie Marek przeszkadza mu się dopasować do naszej rodziny. Nie ma pojęcia, że ze wszystkich ja najbardziej go nienawidzę, ale tego nie okazuję, bo nie robię mu żadnych numerów. Po prostu go olewam. Dla mnie on nie istnieje, tylko że tego nie widzi, bo Marek stale zawraca mu głowę. Czasami dorośli są tacy głupi.
Lovelock, oczywiście, nie jest dorosły. Oj, właściwie jako małpa jest dorosły, ale to nie to samo. Zawsze zwraca uwagę na to, co robię, więc nie mogłabym wejść do pokoju komputerowego i liczyć, że nie wyłączy monitora. Łatwo jednak mogłam wykorzystać Emmy. Wypuściłam ją na korytarz. Najpierw dwa razy zajrzała do sypialni Mamuśki, mała ciekawska, a w końcu zawędrowała do pokoju komputerowego i wtedy wpadłam za nią i ją stamtąd wyciągnęłam. Nawet nie zerknęłam na ekran komputera. Później dałam jej kilka zabawek i znowu zostawiłam ją samą, więc znów tam polazła. Chciała, żeby Lovelock się z nią pobawił, a wtedy weszłam i zamiast niego sama zaczęłam się z nią bawić. Odciągnęłam ją do kąta, mówiąc coś w tym rodzaju: "Emmy, nie wolno nam przeszkadzać małpce. Lovelock pracuje dla mamusi i nie ma czasu na zabawę".