Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
– Masz słuszność – rzekł sędzia. – Może to ona ma bzika. Pójdę.
– Zajdę po ciebie; zapisz w swoim notatniku: „Jutro wieczór, o dziewiątej, u pani d'Espar-
d”. Dobrze – rzekł Bianchon, widząc, że wuj zanotował schadzkę.
Nazajutrz wieczór, o dziewiątej, doktor Bianchon wdrapał się na zakurzone schody wuja i
zastał go nad redakcją jakiegoś trudnego wyroku. Nie przyniesiono od krawca ubrania zamó-
wionego przez Lavienne'a, tak że Popinot wziął stary, zaplamiony frak i wystąpił jako ów
Popinot incomptus37, widokiem swoim budzący śmiech wszystkich, którzy nie znali jego se-
kretnego żyda. Bianchon osiągnął bodaj tyle, że doprowadził do ładu krawat wuja i zapiął mu
frak; w ten sposób ukrył plamy, zapinając od prawej do lewej i wystawiając na front nową
jeszcze część materii. Ale niebawem sędzia rozchylił frak na piersiach, zakładając wedle
zwyczaju ręce za kamizelkę. Frak, nadmiernie pofałdowany z przodu i z tyłu, utworzył niby
garb na grzbiecie, między kamizelką zaś a spodniami przestrzeń wolną, którą wyszła na
wierzch koszula. Na swoje nieszczęście Bianchon spostrzegł te okropności aż w chwili, gdy
wkraczali do margrabiny.
Lekki szkic życia osoby, do której udawali się w tej chwili doktor i sędzia, jest tutaj ko-
nieczny dla zrozumienia konferencji, jaką Popinot miał z nią odbyć.
Pani d'Espard była od siedmiu lat bardzo w modzie w Paryżu, gdzie moda wywyższa i
strąca osoby, które na przemian to wielkie, to małe, to znaczy kolejno na świeczniku lub w
cieniu, stają się później nieznośnymi figurami, jak wszyscy upadli ministrowie i zdetronizo-
wane wielkości. Uciążliwi przez swoje zmurszałe pretensje, owi dworacy przeszłości wiedzą
wszystko, szkalują wszystko i, jak zrujnowani marnotrawcy, są przyjaciółmi całego świata.
Ponieważ panią d'Espard mąż opuścił w r. 1815, musiała tedy wyjść za mąż gdzieś w roku
1812. Dzieci jej musiały mieć jedno piętnaście, drugie trzynaście lat. W jaki sposób matka
rodziny, mając blisko trzydzieści trzy lata, była kobietą modną? Mimo że moda jest kapryśna
i nikt nie może z góry wskazać jej ulubieńców, mimo iż często wywyższy jakąś bankierową
lub inną osobę wątpliwej urody i smaku, zdaje się czymś nadnaturalnym, aby moda przyjęła
obyczaje konstytucyjne, uznając p r e z y d e n t u r ę z w i e k u . Tutaj moda postąpiła tak jak
wszyscy: uznała panią d'Espard za młodą kobietę. Margrabina miała trzydzieści trzy lata w
metryce, a dwadzieścia dwa wieczorem w salonie. Ale ile starań i sztuczek! Sztuczne pukle
kryły jej skronie. Skazywała się w domu na półmrok, udając chorą, aby pozostać w dobro-
czynnym cieniu światła przepuszczonego przez muślin. Jak Diana de Poitiers38, używała zim-
nej wody do kąpieli; jak ona również sypiała na włosianym materacu, z głową na skórzanych
poduszkach, aby szanować włosy; jadła mało, piła tylko wodę, oszczędzała ruchów, aby
uniknąć zmęczenia, i wprowadziła klasztorną punktualność w najdrobniejsze sprawy życia.
Ten surowy system posunęła pewna znakomita Polka39 aż do używania lodu zamiast wody i
37 I n c o m p t u s (łać.) – zaniedbany.
38 Dianę d e P o i t i e r s (1499–1566) – faworyta króla francuskiego Henryka II.
39 Z n a k o m i t a P o l k a – żona generała Józefa Zajączka, który od r. 1815 był namiestnikiem Królestwa Pol-
68
do jadania zimnych potraw; jest to osoba, która za naszych czasów łączy życie liczące już
blisko wiek z zajęciami i obyczajami elegantki. Mając żyć tak długo jak Marion de Lorme40,
której biografowie dają sto trzydzieści lat, eks-wicekrólowa Polski posiada, licząc lat blisko
sto, młodą duszę i młode serce, uroczą twarz, czarującą kibić; w rozmowie, której dowcip
skrzy się jak iskry w ogniu, może porównywać dzisiejszych ludzi i książki z ludźmi i książ-
kami osiemnastego wieku. Z Warszawy zamawia swoje czepeczki u pani Herbault. Ta wielka
dama posiada entuzjazm młodej dziewczyny; pływa, biega jak student, umie się rzucić na
kozetkę równie wdzięcznie jak młoda zalotnisia; drwi w oczy śmierci i śmieje się z życia.
Ona, która zdumiewała niegdyś cesarza Aleksandra, może dziś zdumiewać cesarza Mikołaja
wspaniałością swoich balów. Jeszcze umie wycisnąć łzy jakiemuś zakochanemu młodzikowi,
gdyż ma tyle lat, ile chce, i nieodparty sentyment gryzetki. Słowem, jest to istna bajka o
wróżkach, o ile sama nie jest wróżką z bajki.
Czy pani d'Espard znała panią Zajączek? Czy chciała odtworzyć jej życie? Jak bądź się
rzeczy mają, margrabina stanowiła dowód skuteczności tego trybu, płeć miała świeżą, czoło
bez zmarszczek, ciało jej zachowało, jak ciało kochanki Henryka II, gibkość, świeżość, ta-