Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Rola pokrewiestwa zdaje si zreszt znacznie wiksza przy aktach pomocy typu wybr midzy yciem a mierci, ni wybr komu wyrzdzi drobn przysug...Dobbs i Joe Głodomór nie wchodzili w grę, podobnie jak Orr, który znowu majstrował przy zaworze do piecyka, kiedy zgnę­biony Yossarian przykuśtykał do...Przy przydziaach do pracy nie uwzgldniano ycze pracownikw Polakw poza specjalistami niektrych dziedzin co do rodzaju i miejsca pracy...Na koszuli noszono suknię-kaftan, przy czym wypada rozróżnić dwie odmiany: zwykłą, prostą tunikę opadającą do połowy łydek, i bardziej wymyślną, która...Stos ca³y listów i rozmaitych papierów le¿a³ przy nim na niskim stoliku, ca³a œwie¿o nadesz³a poczta dzisiejsza, któr¹ zwykle sam odbiera³...Uwagi odnoszce si do interwau sukcesywnego s w duej mierze aktualne przy rozpatrywaniu interwau symultatywnego...Ze swego krzesła na podwyższeniu widział dokładnie stół z mapami, przy którym podporucznicy bez hełmów na głowach sprawdzali raporty zwiadowców i przesuwali...poczciwy Chapsal i Noël dlatego tylko jest tolerowany, że wypada przy sposobności ortogra- ficznie napisać francuski bilecik, inaczej dosyć by było...Osobną grupę stanowią tutaj testy projekcyjne, polegające na nieświadomym przenoszeniu własnych emocji, postaw, nastawień przy interpretowaniu materiału...Sonia Karnell odgarnęła krótko przycięte ciemne włosy z czoła i żeby przy- podobać się Berlinowi, zabrała się do swego melona...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

..? I brakuje mi drewna.
Mój dom to tylko stary domek kolejarski z salonem, sypialnią i kuchnią. Ale jest
drewniany, a ściany w środku są z sosnowych desek. Dokładnie tak jak lubię. Nie cier-
pię gipsowych ścian. Są takie... och, nie wiem, jakieś takie zimne i nieprzyjemne.
Przywiozłam z domu obraz dziewczyny na huśtawce, z zamkiem i takimi ładnymi
niebieskimi banieczkami w tle, i chciałam go tu powiesić, ale pielęgniarka powiedziała,
że dziewczyna jest naga do pasa i że to nieprzyzwoite. Wiesz, mam ten obraz od pięć-
dziesięciu lat i nawet nie wiedziałam, że ona jest goła. Jeżeli chcesz znać moje zdanie, to
4
5
nie wydaje mi się, by tutejsi mężczyźni mieli na tyle dobry wzrok, by dojrzeć, że ona ma gołe piersi. No, ale to dom metodystów, więc musiałam ją schować do szafy razem z kamieniami żółciowymi.
Cieszę się, że wrócę do domu... Oczywiście jest tam straszny bajzel. Przez pewien
czas nie mogłam zamiatać. Kiedyś rzuciłam szczotką w jakieś stare, skrzeczące sójki,
które się biły i, wyobraź sobie, że szczotka utknęła na drzewie. Kiedy wrócę, muszę zna-
leźć kogoś, kto mi ją zdejmie.
W każdym razie tamtej nocy, kiedy syn pani Otis zabrał nas do domu ze świątecznej
herbatki w kościele, zawiózł nas do torów kolejowych, tam, gdzie kiedyś była kawiar-
nia, a potem na Pierwszą Ulicę, koło starego domu readgoode’ów. Oczywiście prawie
cały dom jest teraz pozabijany deskami i już się wali, ale kiedy jechaliśmy ulicą, świa-
tło reflektorów padło na okna w taki sposób, że przez minutkę dom wyglądał tak jak
kiedyś, jakieś siedemdziesiąt lat temu, cały rozświetlony, pełen śmiechu i wrzawy. Pra-
wie słyszałam ten śmiech i jak Essie Rue w saloniku bębni w pianino Buffalo Gal, Won’t
You Come Out Tonight albo e Big Rock Candy Mountain, i prawie widziałam, jak Idgie readgoode siedzi na wiśni, wyjąc jak pies za każdym razem, kiedy Essie Rue za-
czyna śpiewać. Zawsze mówiła, że Essie Rue tak samo umie śpiewać, jak krowy tańczyć.
Pewnie to przez tę przejażdżkę koło domu i tęsknotę wszystko zaczęło mi się przypo-
minać...
Pamiętam wszystko, zupełnie jakby to było wczoraj, ale w końcu nie ma takiej rzeczy
dotyczącej rodziny readgoode’ów, której bym nie pamiętała. Dobry Boże, powinnam
mieszkać koło nich od dnia, kiedy się urodziłam, i wyjść za jednego z ich chłopców.
Dzieciaków było dziewięcioro, a trzy dziewczynki, Essie Rue i bliźniaczki, były mniej
więcej w moim wieku, więc ciągle tam przesiadywałam, bawiłam się z nimi i chodzi-
łam na całonocne przyjęcia. Moja matka umarła na suchoty, kiedy miałam cztery lata,
a kiedy mój tatuś umarł w Nashville, zostałam u nich na dobre. Można by powiedzieć,
że któreś z całonocnych przyjęć nigdy się nie skończyło...
4
5
„TYGODNIK DOT WEEMS”
(TYGODNIOWY BIULETYN WHISTLE STOP, ALABAMA)
8 października 1929
Meteoryt spada na dom w Whistle Stop
Pani Biddie Louise Otis, mieszkająca na Pierwszej Ulicy numer 401, donosi, że
w czwartek w nocy przez dach do jej domu wpadł kilogramowy meteoryt, który co
prawda w nią nie trafił, ale roztrzaskał radio, którego właśnie słuchała. Powiedziała, że
siedziała na kanapce, bo fotel zajęty był przez psa, i właśnie nastawiła radio na Godzi-
nę Fermentu Fleischmanna, kiedy to się stało. Powiedziała, że w dachu ma teraz metro-
wą dziurę, a jej radio jest przełamane na pół.
Bertha i Harold Vick obchodzili rocznicę ślubu — na trawniku przed domem, by
wszyscy sąsiedzi widzieli. Gratulacje również dla pana Earla Adcocka seniora, dyrek-
tora Kolei Żelaznej L & N, który z zarządzenia numer 37 właśnie został nazwany Wiel-
kim Rządcą Benevolent and Protective Order of the Elks*, którego członkiem jest moja
druga połowa.
A przy okazji, Idgie mówi, że jeżeli chcecie sobie coś upiec, wyślijcie to do kawiar-
ni, a Duży George już wszystkim się zajmie. Kurczaki za 10 centów i wieprze wielkością
stosowne do waszego rozmiaru.
...Dot Weems.
*Benevolent and Protective Order of the Elks – organizacja wspierająca akcje charytatywne (Przypi-
sy pochodzą od tłumaczki)
6
7
DOM SPOKOJNEJ STAROŚCI
ROSE TERRACE
OLD MONTGOMERY HIGHWAY
BIRMINGHAM, ALABAMA
15 grudnia 1985
Godzinę później pani readgoode wciąż mówiła. Evelyn Couch zjadła trzy Milky
Way i zabrała się do rozwijania drugiego Butterfinger, zastanawiając się, czy ta starusz-
ka obok niej kiedykolwiek się zamknie.
— Wiesz, to straszna szkoda, że dom readgoode’ów tak podupadł. Tyle się tam
wydarzyło, urodziło się tyle dzieci, przeżyliśmy tyle szczęśliwych chwil. To był duży, pię-
trowy, biały drewniany dom z dużym gankiem, który biegł wzdłuż całego frontu... a we
wszystkich sypialniach były tapety w różyczki, które wyglądały tak ślicznie, kiedy wie-
czorem zapalało się lampy.
Tory kolejowe szły przez podwórko na tyłach, które w letnie wieczory było pełne
świetlików i przesycone zapachem kapryfolium rosnącego dziko między szynami. Tatuś
zasadził tam figowce i jabłonki i wybudował dla mamy prześliczną białą altankę ople-
cioną winoroślą i wistarią... no i wszędzie rosły maleńkie różowe różyczki. Och, żałuj,
że tego nie widziałaś.
Mama i tata readgoode’owie wychowywali mnie jakbym była ich prawdziwą cór-
ką. Lubiłam ich wszystkich, a zwłaszcza Buddy’ego. Wyszłam jednak za Cleo, jego star-
szego brata, kręgarza i, wyobraź sobie, później się okazało, że mam kłopoty z plecami,
więc świetnie się złożyło.
Tak więc przez całe życie przestawałam z Idgie i readgoode’ami. I, słowo daję, było
to o wiele lepsze od kina... słowo daję. Zawsze byłam taka przylepna. Możesz mi wierzyć
albo nie, ale nie byłam zbyt rozmowna, dopóki nie stuknęła mi pięćdziesiątka — no,