Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Skrajnie zamknięte w sobie jednostki mogą być społecznie bierne, ale bynajmniej nie są bierne fizycznie. Osoby takie są dziwnie pochłonięte wykonywaniem pewnych monotonnych stereotypowych czynności. Całymi godzinami bujają się lub kołyszą, kiwają lub trzęsą, kręcą lub wykrzywiają, czy też raz po raz obejmują się ramionami. Mogą one ssać kciuki lub inne części swego ciała, szturchać się lub szczypać, raz po raz robić dziwaczne miny albo też rytmicznie uderzać lub toczyć drobne przedmioty. Wszyscy od czasu do czasu mamy tego rodzaju tiki, ale u nich stały się one zasadniczą i długotrwałą formą ekspresji fizycznej. Rzecz w tym, że jednostkom takim środowisko wydaje się tak groźne, a kontakty społeczne tak przerażające i niemożliwe, iż szukają pociechy i uspokojenia w nadawaniu swemu zachowaniu się cech familiarnych. Rytmiczne powtarzanie jakiejś czynności czyni ją coraz bardziej swojską i "bezpieczną". Zamiast angażować się w wielość różnorodnych działań, jednostka taka ogranicza się tylko do tych nielicznych, które zna najlepiej. Dla niej stare powiedzenie: "Kto nie ryzykuje, ten nic nie zyskuje" przybrało zmienioną postać: "Kto nie ryzykuje, ten nic nie traci".
Mówiłem już o kojących własnościach rytmu uderzeń serca; uwaga ta da się zastosować również tutaj. Wiele wzorców zachowań działa -jak się wydaje -w rytmie zbliżonym do rytmu bicia serca, ale nawet te z nich, które nie podlegają tej regule, mimo to dają efekt kojący dzięki swojskiemu elementowi ciągłego powtarzania bodźców. Zauważono, że społecznie zahamowane jednostki częściej uciekają się do stereotypowych czynności, jeśli znajdą się w obcym im pomieszczeniu, zgodnie zresztą z przedstawionymi wyżej poglądami. Bardziej obce środowisko zwiększa neofobiczne lęki i stawia zwiększone wymagania "czynnikom pocieszenia", które lękom tym mają przeciwdziałać.
Im częściej powtarzany jest jakiś stereotyp, tym bardziej przypomina on sztucznie wytworzone bicie serca matki.
Jego rola czynnika przyjaznego wzrasta coraz bardziej, aż staje się właściwie nie do odwrócenia. Jeśli nawet da się usunąć ową skrajną neofobię, co jest zresztą dość trudne, to same stereotypowe czynności w natrętny sposób uprawiane są dalej.
Jak już mówiłem, jednostki przystosowane społecznie również miewają od czasu do czasu tego rodzaju tiki. Zazwyczaj pojawiają się one w sytuacjach stresowych i tu także działają kojąco. Wszyscy znamy te objawy. Kierownik instytucji czekając na ważny telefon uderza lub bębni palcami w swe biurko; kobieta siedząca w poczekalni u lekarza nerwowo ściska w palcach torebkę; dziecko w zakłopotaniu kołysze ciałem w prawo i w lewo; mąż rodzącej żony chodzi nerwowo tam i z powrotem; student na egzaminie gryzie ołówek; zdenerwowany oficer szarpie wąsa. Używane umiarkowanie, te małe "triki anty badawcze" są pożyteczne,
pomagają bowiem przetrwać oczekiwanie na "przesadną dawkę nowości". Jeśli jednak używa się ich w nadmiarze, to zawsze grozi nam niebezpieczeństwo, że staną się niezastąpione i natrętne, utrzymując się nawet w sytuacjach nieuzasadnionych.