Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.– Jak to się stało, że nie miał synów?– Och, miał synów, nawet dwóch...– A skąd ma tyle pieniędzy na nowy powóz, nowe suknie, stado służących, ciągłe przyjęcia? Na niektóre zaprasza sto czy nawet dwieście osób –...Alan Niester z tygodnika Rolling Stone napisa: ,,Lw-ks' Tongues In Aspic" nie Jest plyt do taca, wybijania rytmu i nawet nie stanowi dobrego podkadu do ^mywania naczy...panowała ciemno , bo nie było okna, kopciły wieczki; my lałem, e pr d kaput, w ko cu nawet u nas, w Warszawie, wył czaj , gdy brak energii, albo e te pod mod , taki...204nym, a nawet e odnonik taki jest denotowany w kadym jzyku przez jeden lub wicej leksemw (cho w pewnych wypadkach moe tylko na najoglniejszym poziomie...- Kozłowski niech teraz mówi! - Kozłowski! Kozłowski! - powtarzają inni...– Nigdy! Nawet gdybym musiała zostać chrześcijanką, żeby temu zapobiec! – krzyknęła Igriana...- Nawet jeżeli to prawda, to mój ojciec grał w innej lidze niż ojciec pana Abbeya...- Przykro mi, Solomonie, Nawet nie wiesz, jak bardzo mi przykro - powiedział Stanley...Jak przebi wisielca z przypitym do piersi listem oskarajcym oprawc? Tylko wycinajc pozdrowienia na skrze nieboszczyka i stawiajc go u drzwi przyjaci! Nawet...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Dobre Łowy. Zakończy to sprawę?
- Na razie. - Uśmiechnęła się. - W ostatnich Łowach chwycimy kilka dusz.
- Ostatnie Łowy... - Starbuck opadł na jedno skrzydło oparcia fotela, bawiąc się palcami. - Wiesz, słyszałem na Ulicy ciekawą plotkę. Podobno Źródło miał kilka dni temu gościa o północy. Podobno byłaś nim ty. Gadają też, że być może nie chcesz czekać na koniec Zimy. - Podniósł wzrok. - Jak się sprawiłem?
- Doskonale. - Kiwnęła głową, wsłuchując się w towarzyszące im milczenie. Była zdziwiona, lecz tylko trochę. Znała źródła jego informacji, wiedziała, że za pośrednictwem Persefony wykorzystuje Herne'a. Pochwalała nawet jego zaradność. Zdumiała się tylko tym, że jej zamiary są dla wszystkich takie jasne. Musi się baczniej przyjrzeć Persefonie.
- No i? - Starbuck oparł pięści na kolanach. - Co na to powiesz? Czy mam nadal sądzić, że po następnym Święcie razem pójdziemy do morza?
- Och, powiedziałabym ci... kiedyś. Lubiłam po prostu słuchać, jak mi przysięgasz, że nie możesz, nie będziesz żył beze mnie... mój najdroższy. - Powstrzymała jego gniew dwoma słowami, które niespodziewanie wyrwały się jej z serca.
Wstał, przeszedł pokój i okrążył okute srebrem krawędzie biurka. Arienrhod uniosła jednak dłonie, powstrzymując go spokojnie, lecz stanowczo.
- Najpierw posłuchaj. Skoro pytasz, to ci powiem. Nie mam zamiaru być potulną ofiarą, patrzeć bez słowa, jak wszystko, co starałam się dać temu światu, idzie do morza wraz ze mną. Nigdy nie zamierzałam. Na wszystkich bogów, których tu nigdy nie było, tym razem po odejściu pozaziemców ta planeta nie popadnie w ciemnotę i zacofanie!
- Jak możesz ją przed tym powstrzymać? Po odejściu pozaziemców utracimy nasze oparcie, podstawę naszej władzy. - Z radością usłyszała, jak nieświadomie zaprzysięga hołd. - Dopilnują nas. Nie możemy też powstrzymać Letniaków, tak samo jak nie możemy zapobiec zmianie pór roku. To będzie znowu ich świat.
- Jesteś uprzedzony. - Pokręciła głową, ciężką od pierścieni dłonią wskazała na miasto za ścianami komnaty. - Letniacy zgromadzą się w mieście na Święto... przybędą na nasz teren. Musimy tylko ich unieszkodliwić... może poprzez epidemię.
Na którą Zimacy będą na szczęście, dzięki cudom pozaziemskiej medycyny, uodpornieni. Twarz Starbucka się wykrzywiła.
- Chcesz... mogłabyś to zrobić? Zrobisz...
- Tak, jeszcze raz tak! Ciągle jesteś tak przywiązany do tych ciemnych, przesądnych barbarzyńców, że nie jesteś w stanie poświęcić kilku z nich dla przyszłości planety? Tańczą ręka w rękę z pozaziemcami; spiskują, jak prześladować nas - Zimaków - ludzi pragnących uczynić z tego świata równoprawnego partnera Hegemonii. Udaje się im od tysiąclecia! Czy chcesz, by udawało się zawsze? Czy nie pora na naszą kolej?
- Tak! Ale...
- Ale nic. Pozaziemcy, Letniacy... czy kiedykolwiek spotkało cię z ich strony coś innego niż zdrada, porzucenie? - Patrzyła, jak te słowa docierają do ciemnych zakątków jego duszy, które tak starannie przepatrzyła.
- Nic. - Usta miał wąskie jak ostrze noża. - Masz rację... zasługują na to za wszystko, co zrobili. - Jego zaciśnięte na pasie ręce przypominały szpony wpijające się w ciało. - Jak jednak to załatwisz, by Sini się nie dowiedzieli?
- Źródło wszystkim się zajmie. Już przedtem aranżował dla mnie wypadki, takie jak ten, który spotkał poprzedniego komendanta policji. - Patrzyła, jak rozszerzają się oczy Starbucka. - Teraz skala będzie większa, lecz za cenę zdobyczy z twych ostatnich Łowów dobrze wykona swe zadanie. Jest na swój sposób honorowym człowiekiem.
- Ale zdarzy się to przed odlotem ostatnich statków. Czy Sini nie będą próbować...
- W obecności Premiera, przy zamykających się Wrotach? Uciekną, zostawiając nas w chaosie, przekonani, że bez nich i tak skończymy w morzu. Znam ich... przyglądałam się im przez półtora wieku.
Z westchnieniem pozbył się wahań.
- Znasz ich lepiej niż oni samych siebie.
- Wszystkich tak znam. - Wstała z fotela, pozwalając mu się wreszcie objąć. - Nawet ciebie.
- Zwłaszcza mnie - szepnął jej do ucha, zaczął całować kark, szyję. - Arienrhod... masz moje ciało; jeśli chcesz, możesz wziąć i duszę.