Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- Podziwiam pana zaradność i poświęcenie - powiedział - ale brak poważania dla zasad...
- Czasami - uśmiechnąłem się - zasady trzeba trochę nagiąć, żeby dojść prawdy. - Spojrzałem na zegarek. - Wyniki powinny już być. Mam numer pagera Platta, jeśli chce pan do niego zadzwonić.
- Tak. - Adwokat wstał. - Chciałbym.
- Och, daj spokój, Horace - odezwał się Cadmus. - Nie bierzesz tego chyba poważnie.
- Dwight - odparł surowo Souza - doktor Delaware może mieć słuszność lub nie. I chociaż przekroczył granice zawodowe, jest jasne, że zrobił to, bo troszczy się o Jameya. Możemy przynajmniej sprawdzić jego teorię. Dla dobra chłopca. - Uśmiechnął się do mnie. - Poproszę numer.
Wyjąłem kartkę i podałem mu. Wyrwał mi ją z ręki i podszedł do drzwi. Otworzył je i stanął twarzą w twarz z Milem i Richardem Cashem. Oraz morzem niebieskich mundurów za nimi.
Arogancja potrafi dodawać otuchy - przekonanie, że jest się pąkiem mądrości wykwitającym na stercie łajna głupoty, bywa emocjonalną izolacją. Ale to ryzykowne urojenie prowadzi do nieprzygotowania, nagłej utraty równowagi, kiedy rzeczywistość wali się człowiekowi z trzaskiem na głowę i inteligencja przestaje wystarczać.
Taki właśnie zawrót głowy sprawił, że Souza zachwiał się na widok policji, a jego prawnicza pewność siebie pokruszyła się jak stary ser. Szybko jednak doszedł do siebie i już po chwili jego rysy zastygły w pełną godności maskę, zimną i nieruchomą jak twarze marmurowych popiersi stojących w kątach jadalni.
- O co tu chodzi, sierżancie? - spytał Mila.
- O niedokończone sprawy - odparł detektyw.
Niósł dużą teczkę; kiedy wszedł do środka, sięgnął do regulatora oświetlenia i przekręcił go. Napięcie prądu wzrosło i cichy, intymny świat pokoju przekształcił się w cztery ściany pełne kosztownego banału; każda rysa, skaza i wyblakła plama wyznawały swoje istnienie w bezlitosnym strumieniu światła.
Cash wszedł i zamknął drzwi, zostawiając mundurowych na zewnątrz. Zdjął ciemne okulary, złożył je, poprawił krawat i z aprobatą się rozejrzał. Jego spojrzenie padło na sztych nad kominkiem.
- Currier i Ives - powiedział. - Ładny.
Milo stanął za Souzą, a detektyw z Beverly Hills - za Cadmusami; kiedy do nich się zbliżał, jego palce pieściły wypolerowane kontury marmuru, porcelany, drewna i złoceń, zanim spoczęły na kieszeni jego marynarki.
Cadmusowie zareagowali na to najście w typowy dla siebie sposób. Dwight poczerwieniał ze zdziwienia i irytacji, Heather wyprostowała się i znieruchomiała, na zewnątrz opanowana jak królowa balu maturalnego. Widziałem, że zaryzykowała szybkie spojrzenie w stronę Souzy, potem jednak natychmiast odwróciła się do dygoczącego profilu męża. Kiedy zobaczyła, jak zaciska zęby, jej zwiewna dłoń wzleciała i opadła na jego rękaw. Nie zauważył tego.
- Horace, co tu się dzieje? - zapytał.
Souza uciszył go uniesieniem brwi, popatrzył na Mila i wskazał karafki.
- Zaproponowałbym panom po drinku, ale wiem, że to wbrew przepisom.
- Jeśli ma pan zwykłą wodę gazowaną poproszę - powiedział Milo. –A ty, Dick?
- Woda może być - odparł Cash. - Z lodem i twistem.
- Tak, oczywiście. - Souza uśmiechnął się, maskując irytację, i napełnił szklanki.
Detektywi wzięli je i usiedli. Milo klapnął na krzesło między Souzą i mną stawiając teczkę na podłodze przy moich nogach. Cash usadowił się obok Heather. Głodnym wzrokiem obejrzał jej biżuterię, potem przeniósł spojrzenie na wypukłości jej piersi. Udawała, że tego nie widzi, ale kiedy dalej się gapił, odruchowo, nieznacznie się poruszyła. Dwight zauważył to i zerknął w ich stronę. Cash wyzywająco popatrzył mu w oczy, a potem ukrył uśmieszek w szklance wody. Dwight odwrócił się z wściekłością spojrzał na zegarek, potem na mnie.
- To pan ich tu ściągnął, prawda, Delaware? Zagrał pan bohatera, nie informując nas, z powodu jakiejś niedorobionej teoryjki. - Nałożył okulary. - Horace - szczeknął na Souzę - jutro z samego rana masz pozwać za złamanie zasad etyki zawodowej tego...
- Dwight - przerwał mu cicho Souza - nie wszystko naraz.
- Dobrze. Chcę tylko, żebyś wiedział, co o tym myślę. - Cadmus popatrzył z wyższością na Mila. - Niedługo musimy iść. W Biltmorze odbywa
się duży bal charytatywny, a ja mam przemawiać.
- Z dzisiejszym wieczorem może się pan pożegnać - powiedział Milo.
Dwight spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Zaraz, chwileczkę...
- Właściwie - przerwał mu Cash - może się pan od razu pożegnać
z paroma następnymi.
Dwight wbił paznokcie w nakrycie stołu. Zaczął wstawać.
- Proszę siedzieć - rzucił Cash.
- Kochanie. - Heather pociągnęła męża lekko za rękaw. - Proszę cię.
Dwight opadł na krzesło. Lodowate kontury, które gniew wyrył na jego twarzy, zaczęły się roztapiać, zmiękczone falą strachu.
- Horace, o czym oni mówią, do cholery? - zapytał.
Souza próbował uspokoić go ojcowskim uśmiechem.
- Sierżancie - zwrócił się do Mila - reprezentuję interesy prawne
państwa Cadmusów. Jeśli istnieje konieczność przedyskutowania jakiejś
sprawy, może pan ją omówić ze mną i pozwolić im na wywiązanie się
z towarzyskich zobowiązań.
Milo nie tknął swojej wody. Podniósł szklaneczkę, obejrzał ją pod światło, jakby szukając skaz, i odstawił.
- Przykro mi - powiedział. - To by było niezgodne z regulaminem.
- Obawiam się, że nie rozumiem - odparł chłodno prawnik.
Zamiast odpowiedzieć, Milo wstał, otworzył drzwi i odsunął się, wpuszczając młodego funkcjonariusza w mundurze, który wtoczył do sali telewizor na stoliku. Na telewizorze stał odtwarzacz Betamax. Sprzęt był podłączony do akumulatora.
- Postaw tam. - Milo wskazał drugi koniec stołu.
Policjant usłuchał, działając szybko i sprawnie, po czym podał Milowi pilota i spytał, czy ma zrobić coś jeszcze.
- Na razie nic, Frank. Nie odchodź daleko.
- Tak jest.